Ciekawe, czy ktoś jeszcze dziś czyta klasyczną powieść Mary Shelley z 1818 roku – obawiam się, że dzisiejszy czytelnik może mieć problem z rozwlekłą, epistolarną narracją. Za to filmowcy po „Frankensteina” sięgają regularnie, mit okazał się nośny niesamowicie. Niestety, trudno mówić o satysfakcjonującej adaptacji, choć film Kennetha Branagha z Robertem De Niro (1994) mógł się podobać. Ci, którym niestraszne są filmy naprawdę wiekowe, mogą kojarzyć jeszcze film z Borisem Karloffem z 1931 roku.
„Ja, Frankenstein” Stuarta Beattiego jest filmem stworzonym zdaje się tylko po to, by krytycy mogli wreszcie bez kompleksów pohejtować na całego. Publiczności też zdaje się niespecjalnie przypadł do gustu. Targetem filmu są ewidentnie goci i miłośnicy dark fantasy, ale ci, obejrzawszy film, wybuchną gromkim śmiechem. Co zresztą im wyjdzie na zdrowie… Klasyczna książka Mary Shelley, pomimo romantycznych czasów powstania, uznawana jest za prekursorkę nowożytnej science fiction – i to tej wartościowszej, nie zapatrzonej w naukę i postęp ślepo i bezkrytycznie. W nowym „Frankensteinie” umieszczenie zacnego monstrum w paranormalnych klimatach rodem z „Underworld” czy „Zmierzchu” to ewidentna próba doczepienia się do tego, co modne. Na potrzeby filmu stworzono tu nowe bestiarium. Znudziło się nam oglądać, jak naparzają się anioły z demonami czy wampiry z wilkołakami? Pewnie tak. Ale katedralne gargulce (inaczej rzygacze) jako obrońcy ludzkości przed hordami demonów – tego jeszcze nie było. I jedni, i drudzy przybierają tutaj ludzki wygląd (by aktorzy mieli kogo grać), ale też demoniczny (by spece od efektów mogli się popisać). Gargulce są dziełem archanioła Michała – jeśli ktoś kojarzy, że umieszczone na zewnątrz katedr maszkarony były zazwyczaj demonami (niech będzie, że trochę oswojonymi czy ośmieszonymi), zdumieć się może niepomiernie, ponieważ stoją one tutaj po stronie światłości. Ich królową, Leonore, gra Miranda Otto.
Adam, czyli monstrum Frankensteina (grany przez Aarona Eckharta – w przeciwieństwie do hord piekielnych jest jakoś mało potworny) zaplątał się w tą intrygę właściwie przypadkiem, ważniejszy tu jest właściwie dziennik z zapiskami naukowymi jego twórcy, na który łasy jest szef demonów, Naberius (Bill Nighy). Gdy ów się dowie, jak reanimować zwłoki, wskrzesi tysiące trupów wiszących póki co jak ludzkie akumulatory w Matrixie w jakimś gigantycznym hangarze, po czym demony opętają owe „żywe”, bezduszne zwłoki i ruszą do ataku, wywołując kolejną nudną postapokalipsę. W cywilu ów Naberius jest… szanowanym naukowcem z uroczą asystentką Terrą (Yvonne Strahovski o rodzimych korzeniach), niezupełnie świadomą tożsamości szefa. Zajmowanie się nauką jest zajęciem jednoznacznie demonicznym, na co nawet Mary Shelley by nie wpadła.
Najgorsze, że film opowiada kuriozalną historię, która nie jest ani wciągająca, ani mądra i szybko przechodzi w chaotyczne łupu-cupu rodem ze słabej gry komputerowej. Zdumiewa całkiem przyzwoita obsada w filmie, nie mającym nic wspólnego ani z książką Shelley ani z gotykiem. Jedynym plusem są niestety efekty specjalne – zwłaszcza widoki katedry z lotu ptaka czy detalicznie odrobione monstra – ale tu też szału nie ma, a poza tym dość szybko czuje się znużenie tą komiksową gotyckością do kwadratu. Swoją drogą, zawsze mnie zdumiewało, jakim cudem gotyk z szacownego („jasnego” i „wojowniczego”) stylu w średniowiecznej kulturze stał się dziś synonimem ciemności, melancholii i dekadencji, a z historycznego gotyku przeniesionego do dark fantasy skutecznie wyegzorcyzmowano Boga. Gotyk rozumiany w tym subkulturowym znaczeniu powinien mieć inną nazwę, bo budowniczowie katedr muszą przewracać się w grobach. Omijać szerokim łukiem.
1/6
Sławomir Grabowski
Ja, Frankenstein, reż: Stuart Beattie, dystr: Kino Świat
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/251181-ja-frankenstein-nieudana-reanimacja-recenzja-dvd
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.