Nie żyje Marek Nowakowski. Znakomity pisarz, publicysta i autor wielu książek, zmarł po długiej chorobie. Miał 79 lat. Nowakowski urodził się 2 marca 1935 w Warszawie. Studiował prawo na Uniwersytecie Warszawskim. Debiutował w 1957, ogłoszonym na łamach „Nowej Kultury” opowiadaniem Kwadratowy.
Portal wPolityce.pl przypomina, że pisarz był uczestnikiem protestów przeciwko zmianom w konstytucji Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, w 1984 roku był aresztowany. Był współzałożycielem podziemnego pisma literackiego „Zapis” (1977), a także członkiem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Mieszkał w Warszawie. 23 września 2006 został odznaczony przez Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.
W latach 90. wydał kilka książek w satyryczny sposób ukazujących rzeczywistość społeczną Polski z okresu transformacji ustrojowej: Homo Polonicus (1992), Grecki bożek (1993). W 2005 napisał książkę Nekropolis, w której wraca do Warszawy z lat swojej młodości, dając obraz ówczesnego życia literackiego stolicy. W (2009) roku nakładem wydawnictwa Świat Książki ukazała się jego książka Syjoniści do Syjamu, będąca zbiorem krótkich opowiadań i impresji ukazujących absurdy PRL.
W październiku 2012 roku publikowaliśmy na portalu fragment jego książki „Mój słownik PRL-u.”
„Mój słownik PRL-u” to najnowsza książka Marka Nowakowskiego - zbiór kilkudziesięciu miniatur literackich zilustrowanych rysunkami Andrzeja Krauzego. Tom ukazał się właśnie nakładem Instytutu Pamięci Narodowej.
Marek Nowakowski Agitatorzy
Byli awangardą przemian. Szli w pierwszej linii. W naszym szkolnym ZMP dwaj koledzy rywalizowali o pałeczkę pierwszeństwa w sztuce agitacji. Najlepiej nadawali się do tego uczniowie obdarzeni zdolnościami humanistycznymi, zbierający piątki z polskiego i historii. Erudycja, oczytanie, pamięć były istotnymi walorami niezbędnymi w pracy agitatora. Jeszcze elokwencja, swoboda występowania wśród ludzi. Ci dwaj koledzy działający na niwie agitacyjno-propogandowej spełniali owe wymogi. Jurek z ósmej b był znawcą dzieł klasyków marksizmu-leninizmu, mógł cytować obficie Marksa, Engelsa, Lenina i Stalina nawet z rozprawy o językoznawstwie. Miał całą teorię w jednym palcu. Baza, nadbudowa, prawa dialektyki, najsłabsze ogniwo w łańcuchu państw imperialistycznych, pochodzenie człowieka od małpy, krok naprzód, dwa kroki wstecz, polemika Lenina z Plechanowem. Tyle się naczytał i zapamiętał!
Natomiast Wacek, kolega z dziewiątej a, choć miał równie głębokie przygotowanie teoretyczne, był przede wszystkim płomiennym mowcą. Przemawiać potrafi ł na każdy temat do ludzi z rożnych środowisk. Miał już zresztą bogatą praktykę; jeździł do murarzy w hotelach robotniczych i zagrzewał ich do współzawodnictwa pracy, wygłaszał pogadanki do chłopów na Kurpiach i wykazywał im wyższość gospodarki kolektywnej nad indywidualną. A jak porywająco przemawiał w naszej szkole podczas akademii i uroczystości poświęconych rocznicy Rewolucji Październikowej, rocznicy rozgromienia faszyzmu niemieckiego, Komuny Paryskiej czy Manifestu Lipcowego.
Ci dwaj siłą rzeczy rywalizowali ze sobą. Jurek z ósmej b, ze względu na przygotowanie teoretyczne, został wybrany do zarządu szkolnego ZMP jako kierownik wydziału agit.-prop.; założył od razu kółko studiowania klasyków. Jego rywal, Wacek, został odkryty przez zarząd dzielnicowy ZMP i powołano go tam na instruktora wydziału agit.-prop. Chodziły słuchy, że wkrótce ma dostać etat. Obaj ci koledzy mieli pełne ręce roboty politycznej i nieraz zostawali po lekcjach, by prowadzić szkolenia, narady aktywu, często też ruszali na akcję w teren. Wzywano ich również na konferencje na dzielnicę i patrzyliśmy z zazdrością, jak podjeżdżał po nich pod szkołę zielony, wojskowy willys z demobilu. To były osobistości! Nie tylko po lekcjach czas mieli zajęty. Często woźny Walczak wywoływał ich z lekcji i gdzieś znikali. Nauczyciele przyzwyczaili się do tego, że ci dwaj aktywiści opuszczają zajęcia, i nawet całodzienna ich nieobecność w szkole nikogo nie dziwiła. – Pewnie są na jakiejś akcji – mawiał dyrektor szkoły, przezywany Globusem, i coś jeszcze mamrotał niezrozumiale.
Ci dwaj koledzy przysparzali chwały naszej szkole i kiedyś zadzwonił telefon do dyrektora z partyjnej dzielnicy. Towarzysze prosili o usprawiedliwienie nieobecności Wacka, który organizował wtedy szkolenie z historii WKP(b) w fabryce żniwiarek. Dziękowali bardzo ważni towarzysze dyrektorowi, że wychowuje ucznia o takim talencie, tak oddanego sprawie.
Wacek z dziewiątej a był dobrym uczniem, z łatwością zdobywał piątki z polskiego, historii, geografii i, biologii; nie przepadał natomiast za matematyką i fizyką. Dość szybko zauważyliśmy, że w dnie, kiedy były klasówki z tych przedmiotów, Wacek zwalniał się z lekcji, uzasadniając konieczność opuszczenia klasy niecierpiącymi zwłoki zadaniami organizacyjnymi – zdarzało się to, nawiasem mówiąc, dość regularnie. Wybiegał z klasy z wyraźną ulgą, już na korytarzu wesoło pogwizdywał i szybko opuszczał budynek szkolny. Przypadkiem odkryliśmy, że często przeczekiwał godziny fizyki czy matmy w zaciszu krzewów jaśminu zarastających tyły dziedzińca szkolnego lub zachodził do pobliskiej sodowiarni, popijał oranżadę, palił papierosy.
Niejeden z nas miał kłopoty z naukami ścisłymi. Toteż podjęliśmy próby dogadania się z nim. Byłem bliskim kolegą Wacka, mieszkaliśmy na tym samym piętrze czerwonej kamienicy na Zacisznej, więc udzielił mi swojej protekcji i nieraz, opuszczając klasę, zabierał mnie ze sobą, wyjaśniając szeptem nauczycielowi niezbędność mego udziału w ważnych zadaniach organizacyjnych. Nasz belfer od matmy, bezlitosny kat, krzywił się, jakby rozbolał go ząb, ale zwalniał bez sprzeciwu. Z koleżeńskiego serca Wacka korzystało jeszcze kilku kolegów i bardzo sobie ten przywilej ceniliśmy. Uciekaliśmy przed pogromem z fizyki czy matmy i tak przyjemnie było cieszyć się sukcesem w zaciszu jaśminów czy sodowiarni pana Gałka.
Jurek z ósmej b nie był w ogóle przydatny. Nigdy nie zwalniał się ani z matematyki, ani z fizyki – radził sobie z tymi przedmiotami równie dobrze jak z polskim i historią.
(…)
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/251155-marek-nowakowski-nie-zyje-mial-79-lat-fragment-ksiazki-moj-slownik-prl-u?wersja=mobilna
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.