Krytycy masakrują film o księżnej GRACE. „Seria o Shreku jest głębsza"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Materiały prasowe
Materiały prasowe

Nie udało się otwarcie festiwalu w Cannes dla twórców szeroko reklamowanego filmu o gwieździe Hollywood Grace Kelly, która została księżną Monaco. Film jednoznacznie krytykują zarówno zachodni jak i polscy krytycy. Rola Kidman jest podobno wręcz kompromitująca. „Grace księżna Monaco” od jutra w polskich kinach.

Wczoraj odbyła się uroczysta premiera filmu "Grace księżna Monaco". Film otworzył 67. Festiwal Filmowy w Cannes. Główne role grają Nicole Kidman i Tim Roth. Film Oliviera Dahana opowiada historię gwiazdy Hollywood i muzy Alfreda Hitchcocka, która porzuciła Hollywood dla księcia Monaco. Akcja filmu rozgrywa się między 1961 roku i listopadem 1962, gdy Kelly zaangażowała się czynnie w politykę Monaco. Film został mocno skrytykowany najpierw przez rodzinę księcia Monaco.

Książę Monaco Albert i jego dwie siostry uznali film, w którym Nicole Kidman gra ich matkę za farsę, która „nie ma żadnych związków z rzeczywistością”.„Nie chcemy być w żaden sposób łączeni z tym filmem, który nie odzwierciedla prawdy, a historia została w nim wypaczona tak, by zaspokoić przede wszystkim cele komercyjne” – napisało rodzeństwo. Przed premierą mówiono jednak, że film może być jednym z pretendentów do przyszłorocznej oscarowej batalii. Niestety pierwsze opinie krytyków są miażdżące dla obrazu. Możliwe, że będzie to jeden z największych niewypałów roku.

Mimo starań obsady i ekipy odpowiedzialnej za stronę wizualną (przepiękne dekoracje i kostiumy!), „Grace księżna Monako” okazuje się być filmem zaledwie średnim. Nicole Kidman i Tim Roth są doskonałymi aktorami, ale między ich bohaterami nie ma chemii. Relacja Grace z Rainierem pozbawiona jest jakiegokolwiek ciepła: o ile postać księżnej jest wyraźnie idealizowana, o tyle władca Monako przedstawiany jest jako apodyktyczny mąż i kiepski polityk.

pisze Małgorzata Steciak na Onet.pl.

Starty na proch przez hollywoodzką machinę reżyser ma poważne problemy ze znalezieniem odpowiedniego tonu dla swojej produkcji. Przeskakuje bez ładu i składu pomiędzy kolejnymi gatunkami, łącząc wątek szpiegowsko-kryminalny z politycznym teatrzykiem, splatając klasyczny melodramat z kiczowatą fantazją na temat fasadowego życia wyższych sfer (tak, tak, wypatrujcie w filmie metaforycznej sceny ścierania makijażu). Niestety, Dahanowi brakuje narracyjnej biegłości, by te odległe punkty połączyć – poszczególne sceny sprawiają wrażenie oderwanych od siebie, a nagłe zmiany nastroju niczemu nie służą. Nachalna, wyręczająca emocje widza muzyka tylko podkreśla tę stylistyczną impotencję. Dość powiedzieć, że popisowym numerem twórcy jest frontalne filmowanie kroczącej z dumą, rozdającej uśmiechy Kidman.

zauważa zaś Michał Walkiewicz z filmweb.pl, który krytykuje główną rolę Nicole Kidman.

Nie da się jednak ukryć, że 46-letnia gwiazda w roli trzydziestoletniej, tryskającej młodością Kelly jest pomyłką. Jej napompowana botoksem twarz przesuwa kreację w rejony karykatury..

pisze krytyk. Podobnie wyglądają recenzje w prasie zachodniej. Stephen Dalton z „The Hollywood Reporter” zastanawia się nawet jak możliwe jest z takiego „bogatego, soczystego materiału” zrobić tak nudny film. Zdaniem krytyka Dahan w niemal każdej scenie się wykłada. Dalton rozjeżdża całą obsadę. Choć dostrzega pewne pozytywy w grze Kidman, dostaje się zarówno Timowi Rothowi w roli księcia jak i Francowi Langelli i całemu drugiemu planowi.

Seria o „Shreku” dekonstruuje konwencje bajki o księżniczce z większą głębią.

wypala krytyk. Równie negatywne recenzje pojawił się w “The Telegraph”, „Variety”, „Indiewire” czy. „The Guardian”. Mniej krytyczny jest natomiast Tadeusz Sobolewski z „Gazety Wyborczej”, choć i on napisał, że film jest słaby.**

Ale skoro film jest tak zły, to dlaczego oglądałem go z taką przyjemnością? Może dlatego, że zostałem przeniesiony w świat swojego dzieciństwa. Cała ogromna konstelacja przedstawionych w filmie (lub przynajmniej wspomnianych) słynnych postaci to bohaterowie pisma, które było w latach 60. moją coniedzielną lekturą obowiązkową - "Przekroju" Mariana Eilego. "Przekrój" uprawiał kontrabandę, włączając nas, mieszkańców PRL, w obręb zachodniej Europy. Grace Kelly, Hitchcock, wielka operowa diwa Maria Callas i towarzyszące jej skandale, prezydent Kennedy, generał de Gaulle, multimilioner Onasis, Dobry Papież Jan XXIII - wszyscy oni byli bohaterami "Przekrojowych" plotek. A teraz spotykam ich w bajce.

pisze krytyk.

Czy fatalne recenzje filmu mają coś wspólnego z awanturą jaka wybuchła między jego reżyserem, autorem doskonałego „Niczego nie żałuję” Olivierem Dahanem a producentem Harveyem Weinsteinem? Po tym jak studio przesunęło premierę filmu z listopada 2013 roku na wiosnę 2014 roku, reżyser przekonywał ,że studio chce zmusić go do ponownego montażu filmu. Artysta mówił nawet, że był szantażowany, i że producentom nie zależało na dobru filmu, a jedynie komercyjnym sukcesie. Jednak to wersja Dahana jest pokazywana w Cannes. Czyżby więc tym razem to nie tylko producent był winny porażki filmu?

Q

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych