Znajomi śmieją się, że grał już wszędzie oprócz Legii Warszawa. Ma wstawione sztuczne zastawki serca, jest odpowiedzialny za sukcesy kilku znaczących zespołów, od Acid Drinkers począwszy, przez 2Tm 2,3, Arke Noego, skończywszy na najnowszym dziecku, czyli grupie Luxtorpeda, która niczym rzeczona lokomotywa przebojem wbiła się w tkankę rodzimego przemysłu muzycznego. Razem z nią promuje właśnie trzecia płytę o długim tytule „A morał z tej opowieści może być taki, mimo ze cukrowe, to jednak buraki”
Z ROBERTEM „LITZA” FRIEDRICHEM rozmawia Arek Lerch Prezentujemy fragment wywiadu.
(…)
wSieci: W roku 1998, kiedy rezygnowałeś z gry w swoim macierzystym metalowym zespole Acid Drinkers, miałeś plan, widziałeś drogę, którą chcesz kroczyć. Czy ten krok był spontaniczny?
To za mną chodziło dłuższy czas; artystycznie byłem wypalony, poza tym moje dzieci potrzebowały ojca. Decyzję podjąłem z dnia na dzień, a koledzy to zaakceptowali. Mogłem wrócić do domu… Teraz, po latach, gdy dzieci dorosły (trzy starsze córki już wyszły z domu, w tym roku mamy wesele trzeciej…), żona dała mi zielone światło i znowu mogę sobie poszaleć po scenie z Luxtorpedą. Tak przechodzę kryzys wieku średniego [śmiech].
Od zawsze jesteś związany z muzyką, grasz, komponujesz i na pewno możesz powiedzieć, że w przypadku twoich zespołów muzyka zmienia ludzi. Jaki najciekawszy przykład takich zmian spotkałeś na swojej drodze?
Nigdy tego nie śledziłem i nawet nie chciałbym;
od momentu, kiedy nagram płytę, to, co
zrobię, jest własnością słuchacza. Nie patrzyłem,
jakie są efekty mojej pracy – mam i bez
tego rozbuchane ego i to by mi nie pomagało.
Bardziej mobilizują opinie krytyczne. Człowiek,
który staje na scenie, gdy ludzie biją
mu brawo, ma problem z „podpompowanym”
ego, ale od czego jest rodzina i żona – cieszę
się, że mogę wrócić do wspólnoty i poczuć się
normalnie jako grzesznik. Nie mając zaplecza
w postaci rodziny i wspólnoty, mógłbym się
pogubić i stracić prawdziwy obraz siebie.
W dużej mierze jesteś odpowiedzialny za powstanie czegoś, co nazwałbym „polskim rockiem chrześcijańskim”. Pamiętasz, jak wyglądały początki 2Tm 2,3, kto okazał się pomocny i jakie problemy stały przed zespołem niosącym konkretny przekaz?
Nie lubię określenia „muzyka chrześcijańska”
– ja dzielę muzykę na dobrą i złą albo
lepiej powiedzieć, taką, której nie rozumiem.
Wywodzę się ze środowiska anarchistycznopunkowego
i tzw. muzyka rozrywkowa nie
jest tym, co osobiście chciałbym robić. Lubię,
gdy w muzyce jest to „coś”, niezależnie, czy
chodzi o treść, czy riffy. Wracając do 2Tm
2,3 – nie widziałem problemów. Raczej sami
mogliśmy być problemem dla siebie. Tymoteusz
to supergrupa złożona z indywidualności,
to szkoła pokory, superszkoła… Teraz
przygotowujemy nową płytę – rok temu nagraliśmy
kilkanaście akustycznych utworów
i z tego wybierzemy najlepsze, Tomek Budzyński,
Angelika Górny i Darek Malejonek
będą śpiewać. Płyta ukaże się w tym roku. Od
razu zaznaczam, że akustyczne to nie znaczy,
iż grzeczne i spokojne. Będzie na niej dużo
alternatywy, awangardy i zakręconych gitarowych
brzmień. Jedynym problemem może
jest jednak to, że to, co robimy, jest ignorowane
przez media właśnie przez wrzucenie
nas do worka z tzw. muzyką chrześcijańską.
Odnoszę wrażenie, że kiedyś byłeś nastawiony do otoczenia bardziej „bojowo”, pamiętam wywiad, którego udzieliłeś mi bodajże w 2000 r., kiedy czuło się pewne napięcie; dzisiaj wydajesz się dużo spokojniejszy. Jak dochodzi się do takiej harmonii?
Znowu musiałbym powiedzieć, że wspólnota i liturgie pomagają, ale mój ojciec mówi, iż się po prostu postarzałem. Teraz to już relacja pradziadka i dziadka; z wiekiem przychodzi pokój i dystans do wielu spraw: widzi się, co jest ważne, a co mniej… Wszystkie te momenty złe i najtrudniejsze, one gdzieś w ostateczności mnie czegoś nauczyły. Nie mówię o życiu rock’n’rollowym, bo tego nie doświadczyłem, nie piłem więcej niż przeciętny student, choć dużą lekcję dostałem, kiedy zabrano mi prawo jazdy – uciekałem policji, miałem 2,5 promila, nie chciałbym dzisiaj tego doświadczyć. Byłem młody, ale też byłem przestępcą. Na szczęście, wtedy się nic nie stało. Co trzeba byłoby ze mną zrobić? Bić i patrzeć, czy równo puchnie [śmiech]. Cieszę się, że dzisiaj prawo jest bardziej zaostrzone…
Czy wobec swoich dzieci jako ojciec też jesteś tak surowy?
Nie stosujemy przemocy fizycznej, nawet decyzje dotyczące wspólnoty pozostawiamy im samym, raczej skupiamy się, żeby być z żoną świadkami tego, że warto być z Bogiem. Nie warto do niczego zmuszać…
Zostałeś już dziadkiem – jakie to uczucie? Co pojawiło się w twojej głowie, kiedy się o tym fakcie dowiedziałeś? Może coś takiego: teraz muszę już rzucić muzykowanie, bo nie przystoi.
Wręcz przeciwnie – cudownie być dziadkiem
na rockowej scenie i na tyle młodo się czującym.
Kiedy idę z wnukiem, ludzie mówią:
o jaki synek fajny, a ja na to: to wnuczek!
Gdzieś w środku czuję, że mam 20 lat. Każdy
kolejny wnuk to taki rodzaj błogosławieństwa,
którego doświadczam. Teraz czekamy
z dużą radością na kolejną wnuczkę Noemi.
Nigdy nie myślałem też w taki sposób – jak
oni to wychowają? Najważniejsze, żeby mieli
wiarę i dali swoim dzieciom posag wiary…
Cały wywiad z Litzą czytaj w jutrzejszym numerze wSieci!
W najnowszym wydaniu tygodnika „wSieci” sensacyjne wyniki dziennikarskiego śledztwa – co chce ukryć urząd Komisji Nadzoru Finansowego, jak generał Jaruzelski poprawiał swój wizerunek, jak TVN walczy z krzyżem, a także analiza osobowości Donalda Tuska, czyli między Zeligiem a Boratem, polska polityka w Parlamencie Europejskim w opinii prof. Zdzisława Krasnodębskiego oraz Robert „Litza” Friedrich o rodzinie, wierze i „Arce Noego”. Odważny tygodnik młodej Polski w sprzedaży już od poniedziałku 12 maja.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/251113-pokusy-sa-potrzebne-mowi-litza-w-nowym-numerze-wsieci-fragment-wywiadu
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.