WIKINGOWIE SEZON 2. Ten serial to fenomen RECENZJA

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. Materiały promocyjne
fot. Materiały promocyjne

"Wikingowie" to fenomen. Serial, który pojawił się znikąd i pokazał "jak to się robi" w produkcji kostiumowej. "Gra o Tron"? Zlitujmy się.

Drugi sezon "Wikingów" za oceanem już się zakończył, ale w Polsce wciąż można go oglądać na kanale History więc obiecuję - recenzja będzie bez spoilerów. Będzie natomiast sporo o tym dlaczego, w moim przekonaniu, serial ten jest najlepszą telewizyjną opowieścią kostiumową ostatnich lat. Lepszą niż "Borgiowie", lepszą niż tandetna "Gra o Tron".

Ale od początku - pierwszy sezon "Wikingów" był raczej hermetyczny - opowieść o Ragnarze i jego rodzinie była nie tylko rozpisana na kilka wyraźnych wątków ale i pozbawiona jakiegoś nadmiernego komplikowania. Tak więc świat, który obserwowaliśmy nie tylko był wiarygodny (perspektywa nie skakała między kilkanaście zupełnie nie zazębiających się wątków) ale i spójny. No i powiem jeszcze raz - wiarygodność. Epoka wikingów wsysała nas nie tylko ze względu na świadomość historycznego realizmu (łatwiej nam przecież przenieść się do epoki historycznej aniżeli fantazji) ale też wykonanie. W "Grze o Tron" bieda trącąca z każdego ujęcia jest chwilami aż zabawna - oto wielkie, królewskie wesela na piętnaście osób. Oto zatłoczona ulica stolicy wielomilionowego państwa na której tłoczą się trzy osoby. Oto największy targ niewolników fantastycznego świata na którego placu stoi dziesięciu mężczyzn. I tak dalej - mógłbym tak ujęcie po ujęciu. Tymczasem epoka w której toczy się akcja "Wikingów" niejako naturalnie pozwala nad tymi budżetowymi ograniczeniami płynnie przejść - przecież w VIII wieku faktycznie ludzi było o wiele mniej niż obecnie, zaś "miasta" wikingów obszarowo były mniejsze niż dzisiejsze, polskie duże gospodarstwo rolne. Podobnie jeśli chodzi o ich populację. Tu nie razi nas ulica na której nie kręci się wielu statystów, choć i tak odnoszę wrażenie, że jest ich tam więcej niż w "Grze o Tron".

Ale i prowadzenie akcji jest inne. W "Wikingach" bohaterowie nie stoją i nie gadają o wydarzeniach lecz w nich uczestniczą. Intrygi, wyprawy i wreszcie krwawe starcia - wszystko to rozgrywa się przed naszym wzrokiem. W "Grze o Tron" za to moglibyśmy o nich posłuchać. Godzinami.

Ale przejdźmy wreszcie do drugiego sezonu. Jest on, mówiąc w skrócie, taki jak pierwszy tylko wszystko jest tu większe. Większa jest stawka zmagań (wikingowie decydują się na zasiedlenie nowych, często już zajętych ziem, co zmusza ich do wzięcia udziału w pewnej grze), większe i lepiej nakręcone są bitwy (to już naprawdę poziom Hollywood), wreszcie intryga się zapętla, coraz istotniejszą rolę odgrywa chrześcijaństwo i nagle świat wikingów staje się jeszcze bardziej skomplikowany. Także sam Ragnar staje przed obliczem, jakkolwiek dziwnie to zabrzmi, potrzeby męskiego dojrzewania. Owszem - jest wodzem, autorytetem i wojownikiem, ale nagle musi skonfrontować się z problemem wymagającym o wiele większej emocjonalnej dojrzałości. Ten problem nie padnie pod ciosem topora. Bo problemem są dwie kobiety. I dwie rodziny, które wymagają jego uwagi.

Ale i tak już za wiele zdradziłem z fabuły. Wiedzieć musicie tylko tyle - "Wikingowie" to najlepszy kostiumowy serial w telewizji. Nie traktuje nas jak idiotów, nie musi przyciągać uwagi "szczując cycem", nie musi poprzez nadmierną kompikację udawać głębi.

Jeśli trzeci sezon utrzyma ten trend będziemy mieli prawdziwe zjawisko. Trochę za mało doceniane, lecz "Wikingowie" w końcu napadną i złupią naszą wyobraźnię. Wielu już dopadli, kolejni czekają na swoją kolej.

Arkady Saulski

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych