THE WAR ON DRUGS tworzą projekt dobrych przyjaciół

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. materialy prasowe
fot. materialy prasowe

Choć Lost In The Dream jest trzecim albumem pochodzącej z Filadelfii formacji The War On Drugs, to jednak pod wieloma względami sprawia wrażenie pierwszego.

W okolicach wydania przełomowego albumu "Slave Ambient" z 2011 roku, Adam Granduciel ruszył w dwuletnią trasę koncertową, występując w rockowych klubach, na festiwalach i w programach telewizyjnych. W tym czasie The War On Drugs stał się prawdziwie rock'n'rollowym zespołem. Ten fakt dodał energii dziesięciu piosenkom, które Granduciel wyprodukował razem z wieloletnim współpracownikiem, realizatorem Jeffem Zeiglerem.

W przeszłości podstawę nowych utworów Granduciel przygotowywał sam. Tym razem piosenki były wykonywane i nagrywane przez cały zespół. W jego składzie znaleźli się: Dave Hartley, czyli ulubiony basista Adama, z którym współpracuje od czasu debiutanckiej płyty "Wagonwheel Blues" z 2008 roku oraz pianista Robbie Bennett, który jako multiinstrumentalista miał także wkład w "Slave Ambient".

Spędzili razem osiem miesięcy odwiedzając pół tuzina różnych studiów nagraniowych, od gór Północnej Karoliny, do dzielnic Nowego Jorku. Dopiero wtedy skruszony perfekcjonista Granduciel, zaczął modernizować utwory i zapraszać gości. Zamienił te piosenki w muzyczną misję ratunkową wynikającą z osobistej rozpaczy.

Chciałem, aby to był pojedynczy głos, ale chciałem też, żeby był to projekt dobrych przyjaciół

  • mówi o płycie "Lost In The Dream" Granduciel.

Wszyscy w zespole bardzo o nią dbali. Jej sednem jest dorastanie, radzenie sobie z życiem, posiadanie bliskich przyjaciół i wzajemne pomaganie sobie. O tym jest cała ta płyta. Te utwory definiują na nowo brzmienie, które stało się znakiem rozpoznawczym "The War On Drugs". Charakterystyczne połączenie długich dźwięków i wielu muzycznych warstw, z tajemniczymi rytmami automatów perkusyjnych i melodii organów, rozsianych po całej płycie "Lost In The Dream".

Uwagę przykuwają delikatne klawisze, przeciwstawione rykowi gitar w "An Ocean In Between The Waves", ostry i mocny riff przechodzi w refren "Red Eyes", nasączony syntetycznymi smyczkami i dodającą delikatności partią saksofonu barytonowego. W tych utworach jest nowo odkryta bezpośredniość. Głos Granduciela wykracza poza typową siatkę efektów, jest donośniejszy.

Punktem centralnym albumu jest ostry "Eyes To The Wind", który staje się nowym hymnem formacji. Wspierany przez nowych braci, wyzwolony z udręki Granduciel, staje się odrodzonym na nowo człowiekiem.

rep / SRec

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych