Godzina 8 rano, budzi mnie grzmot zakładowej orkiestry dętej, która przechodzi ulicą Bohaterów Stalingradu grając okrutnie "Międzynarodówkę". Ledwo zdążyłem otrząsnąć się, już bije w talerze kolejna - Straży Pożarnej, prowadząca zwartą grupę ludowców z ZSL-u. Zielone sztandary, czerwone flagi, baloniki, słoneczniki i goździki. W oddali huczy kolejna... siewodnia prazdnik maja.
Pogodno - Orkiestra
Święto Pracy było znienawidzonym świętem, ale każdy w nim uczestniczył, zwłaszcza w małych miasteczkach. Jedni ze strachu, a większość, bo im się podobały czerwone jarmarki. Tu nie było protestów z wielkich miast, nikt nie przynosił alternatywnych transparentów. Kolektywami społeczeństwo maszerowało na główne place lub stadiony (zwłaszcza te klubów Gwardii), by wysłuchać najpierw Międzynarodówki, następnie hymnu państwowego i około 9 rano przemówienia I Sekretarza PZPR z megafonów. Potem następował przemarsz główną ulicą miasta przed trybuną z lokalnymi kacykami. Pracownicy zakładów byli spisywani przez swoich kierowników na listach obecności, tak samo szkoły robiły z uczniami - wychowawcy niczym pierwsi sekretarze PZPR rozliczali uczniów z patriotyzmu, oskarżając o kosmopolityzm tych, którzy na pochodzie się nie pojawili. Za tym szły gorsze oceny, a nawet szykany. Do dziś pamiętam białą chusteczkę przyszytą do mankietu koszuli (by przypadkiem nie została zgubiona), którą trzeba było wymachiwać w trakcie tańczenia "krakowiaka" przed towarzyszem Gierkiem na lokalnym stadionie piłkarskim. Nie trafiłem na stadion, bo zachorowałem, a przedszkolny epizod ciągle kojarzy mi się z chusteczką i paskudną czerwoną czapeczką z pawim piórem. Do 1980 roku ( w większości miejscowości ) trzeba było zachorować, żeby nie uczestniczyć w chocholim tańcu i nie ponieść konsekwencji absencji.
Myliłby się jednak ten, kto sądzi, że większość społeczeństwa była świętem pracy zniesmaczona, wręcz przeciwnie była to okazja, po odrobieniu pochodowej pańszczyzny, do ludycznej zabawy. Najpierw kiermasze Trybuny Ludu, bądź lokalnych partyjnych gazet, potem jadło z gara, potańcówki i wódka. Na koniec mordobicie. Np. w Szczytnie nad Jeziorem Długim Domowym, obok tancbudy, wybetonowano okrągły plac, na którym w rytm piosenki "Autobus czerwony" pląsały w radosnym kręgu pary. Tak się nieoficjalnie bawił robotnik, a inteligent też nie pogardził.
"Siewodnia prazdnik maja w kraju radnom. Pust muzyka igrajet, a my spajom. My s krasnymi fłażkami idiom guliać. A pticy wmiestie s nami spajut apiać."
Dezerter - Ku przyszłości
Nieodzownym elementem wieńczącym czerwone pochody na Ziemiach Odzyskanych była wizyta w tzw. miejscach pamięci. Była kontynuowana jeszcze do końca lat 70. Najpierw składano kwiaty w kwaterach poległych z bandami funkcjonariuszach MO i UB (mówiono przy tym, że bandziorami byli faszyści i szabrownicy, którzy okradali te ziemie, by polscy osadnicy nie mieli gdzie i czym pracować). Nikt wtedy nic nie wiedział o polskiej antykomunistycznej partyzantce - kto wiedział ten milczał. O funkcjonariuszach mówiono za to, że zginęli bohatersko, ale nie omawiano szczegółów - gdzieś zginęli, i z kimś się bili, ważne, że za Nas - by nam się żyło i kraj obrastał w dostatek.
W Szczytnie ul. Jarzębowskiego mało komu kojarzyła się ze hańbiącym czynem chorążego milicji - Kazimierza Jarzębowskiego, który po poddaniu się w potyczce, zdradziecko śmiertelnie ranił granatem żołnierza niepodległościowego Henryka Wojczyńskiego ps. „Mercedes”. Ten zmarł w leśniczówce nad jeziorem Jełguń, gdzie PPR urządziła sobie potem hulaszczy ośrodek. Fakty te zaczynały być upubliczniane dopiero po 1989 roku, ale to też nieoficjalnie.
Potem "czerwoni" kacykowie wraz z delegacjami przechodzili do kwater żołnierzy Armii Radzieckiej, którym wyrażano wdzięczność za oswobodzenie. Zazwyczaj przy kwaterach czerwonoarmistów, znajdowały się groby żołnierzy rosyjskich z I Wojny Światowej - władze bardzo dbały, by pod prawosławnymi krzyżami nie spoczął ani jeden kwiatek. Okazywało się, że Rosjanin Ruskowi nierówny.
Detonator BN - Armia Czerwona ( live Jarocin 87)
Paradoksalnie na piknikach pierwszomajowych korzystały zespoły tworzącej się w latach 70. Muzyki Młodej Generacji. Każdy taki jarmark miał artystyczny akcent. Myliłby się ten, kto sądził, że zespoły muzyczne w latach 70. kontestowały system. Muzyka punk nie była dopuszczona do mediów, znana w wąskim kręgu, a wyrazem buntu były tylko długie włosy i gitara elektryczna z fuzzem. Muzycy jak mogli, to korzystali ze sposobności, by grać koncerty, czy to z okazji 1 maja, czy 22 lipca - wydaje się, ze było im to obojętne. W 1977 roku podczas pikniku zorganizowanego przez organ PZPR Gazetę Olsztyńską, zagrała białostocka grupa Kasa Chorych. Występ był jak z filmu "Miś" - postawiona na łące scena i koncert o godzinie 13 w południe dla przypadkowych spacerowiczów, przejeżdżających rowerzystów i pijanych gości w beretach z antenkami. Zapamiętałem Ryszarda Skibińskiego, a to dzięki jego harmonijce ustnej, bo czegoś takiego jeszcze w życiu nie słyszałem. Cały koncert przesiedziałem pod sceną i zapamiętałem olbrzymią skrzynię z napisem kasa chorych, wtedy nie wiedziałem jeszcze, co to za kasa. Przed sceną, w pewnej odległości stał, przypatrujący się spod daszka "brudnym hipisom", milicjant z raportówką przewieszoną przez ramię i przypięta do niej charakterystyczną pałą "lolą". Pilnował ładu i porządku.
Dezerter - Spytaj milicjanta
Zmanipulowane społeczeństwo (z miast, miasteczek i wsi) zupełnie nie mogło sobie wyobrazić 1 maja bez szturmówek. Nic nie dało ogłoszenie przez PIUSA XII tego dnia Świętem św. Józefa rzemieślnika. Dzień był całkowicie zawłaszczony przez komunistów. Za żelazną kurtyną odbywał się masowy tupot stóp, jak podczas zsyłek na Sybir, tylko, że bez kajdan, ale z przymusem przechodzenia głównymi ulicami swoich miejscowości. Akt poddaństwa. Dochodziło nawet do spektakularnego, niepisanego porozumienia na prowincjach z proboszczami dużych parafii, którzy nie kontestowali partyjnych pochodów. W zamian otrzymywali pozwolenia na tych samych placach, gdzie były ustawione trybuny, na odprawianie nabożeństwa wieńczącego procesję Bożego Ciała. Oraz zabezpieczenie procesji ze strony MO. Ci sami robotnicy, którzy nosili podczas pochodów czerwone sztormówki, podczas procesji dźwigali kościelne chorągwie.
Być może dzięki temu, w odróżnieniu od tych w innych krajach bloku radzieckiego, lepiej prezentowały się krajowe pochody 1-majowe. Była jakaś możliwość tzw. kombinowania. Tu jeszcze można było otrzymać biało - czerwone flagi, o które wszyscy się bili, bo większość stanowiły czerwone szturmówki, a po co nam była "swoboda ruskiego naroda". Noszenie radzieckiej i proletariackiej było upokarzające nawet dla nieuświadomionego chłopa, czy robotnika. Zdarzało się, że niejedna trafiła w krzaki. W takim przypadku, to była faktycznie, nieliczna, niezorganizowana, oddolna, ale akcja protestacyjna.
Następny dzień po pochodzie, dla jednych na kacu normalnym, dla drugim moralnym, dla większości normalny dzień "harówy", był dniem dziękczynnym w zakładach dla PRLowskiego państwa, które pamięta o swych obywatelach. W następnych miesiącach dziękczynność objawiała się w czynach społecznych i tradycyjnych "wykopkach" - gdzie miasto dziękowało PGR-owskiej wsi, grzebiąc się w ziemniaczanych bruzdach.
A mogło przecież być gorzej, jak w CCCP lub NRD - tamtejsze pochody były czymś porównywalnym z tym, co teraz dzieje się w Korei Północnej. Z "zamordyzmem", z obozami pracy lub wychowania w duchu socjalizmu.
De Press - Katyusha Russian Party
Do dziś w Moskwie wspomina się z rozrzewnieniem smak polskiego masła, które eksportowane było kosztem jego braku w polskich sklepach. Ten smak przypomina czasy breżniewowskiego dobrobytu, kiedy Leonid czule całował się usta w usta ze swoimi namiestnikami. Tęskni się za powrotem Radzieckiej Rosji, kradnącej, pobierającej myto od wasali. Rosja ludu pracującego tęskni za tym "dobrobytem", o czym świadczy jego poparcie dla ekspansji mocarstwowej. Jakiejkolwiek, pokojowej lub zbrojnej. Wystarczy posłuchać tego, co plecie Władimir Wolfowicz Żyrinowski. Na konferencjach w obsadzie poważnych dziennikarzy. Radzieckie ordery już wracają do łask, powróci i cała czerwona imperialna reszta, to kwestia czasu. Tylko, że teraz inaczej się to rozgrywa, w białych rękawiczkach, w mundurach "zielonych ludzików" lub nie swoimi rękami.
Maleo Reggae Rockers - Revolution / Na krawędzi [Майдан 2014]
Kiedy, jako dzieciaki staliśmy przy torach kolejowych obserwując z ciekawością toczące się transporty radzieckiego sprzętu wojskowego, spotkaliśmy się wzrokiem z grupą sołdatów siedzących na wagonowych pakach. Śmiejąc się i krzycząc "Poljaczki!" celowali do nas z automatów strzelając na niby. Do nas, małych, docierał absurd sytuacji, dlaczego nie docierał do dorosłych podczas poddańczych pochodów majowych? Strach i zniewolenie. Brak ikry, albo... iskry! **Ruszyć z "posad bryłę świata" udało się tylko Papieżowi Polakowi, gdyby nie On cała reszta dalej by żyła w kołchozie, a inteligencja bawiła w "pokoikowe" zebrania w papierosowych oparach, wypełnionych muzyką Wysockiego i Okudżawy. Idealna opozycja, dla PRLowskiego stylu rządzenia. Tak się sprawdziła zresztą podczas tzw. obrad Okrągłego Stołu. Komunizm zmienił tylko nazwę i barwy, porzucił stereotypowe hasła proletariackie.
De Press - Kalhoz
W tym kontekście nie można mieć wielkich pretensji do wielu Polaków, którzy z autentyczną nostalgią wspominają czas PRLu. Nastąpiło podświadome pranie mózgu, bez możliwości resetu. "Co tam komuna, ważne, że praca była" - to już hasło wytrych, potwierdzający udane, kilkudziesięcioletnie wynarodowienie. Tęsknią za wyborczą kiełbasą i wódą - jak radzieccy kombatanci w Dzień Zwycięstwa. Tej mentalności już się nie wyprostuje - ma ona już swoje dzieci: starszych i młodszych idących nadal w 1. Majowych pochodach pod czerwonymi sztandarami, z Leninem, Marksem, Engelsem i Che Guevarą na dumnie wyprężonej piersi.
Kult - Wódka
Trzeba o normalność walczyć. Jest alternatywa i wcale nią nie jest rocznica wejścia Polski do Unii Europejskiej. Dlatego trzeba się zwrócić w stronę św. Józefa - był rzetelnym robotnikiem. To też i katolickie święto - święto pracy, modlitwy za bezrobotnych, wyzyskiwanych i ciężko pracujących, a nie czerwonych baronów i oligarchów.
Grzegorz Kasjaniuk
Przypomnieliśmy nasz ubiegłoroczny felieton, który został rozszerzony i uaktualniony.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/251032-autobus-czerwony-siewodnia-prazdnik-maja-w-kraju-radnom-nasz-felieton