„Prank-vérité” czyli wrzucanie do prawdziwego świata fikcyjnej postaci, w tym filmie osiągnęło doskonałość. Przezabawny, niepoprawny politycznie film z Johnnym Knoxvillem jako 85- letnim perwersyjnym dziadkiem to jednak coś więcej niż komedia w stylu „Borata”.
Z niewiadomych względów ten hit nie wszedł do polskich kin, i wciąż czeka na premierę DVD. Warto jednak zakodować sobie jego istnienie w głowie i czekać na polską premierę. „Bezwstydny dziadek” ze znanym z „Jackass” Johnnym Knoxvillem ( nominacja do Oscara za charakteryzację) i scenariuszem m.in. Spike’a Jonze jest filmem zaskakująco dryfującym w poważniejsze, sentymentalne wręcz, tony. Mimo szokująco niepoprawnych scen rodem ze słynnego „Jackass” czy łamiących wszelkie tabu wyskoków w duchu Sachy Baron Cohena, „Bad Grandpa” to film pochwalający „amerykańskiego ducha”, z jego siłą obywatelskiego społeczeństwa, ochroną wartości rodzinnych i powszechnym sprzeciwem wobec krzywdzenia dzieci. W przeciwieństwie do komedii napuszonych wyższością celebrytów z Hollywood, ten film niemal uświęca amerykańską prowincję, zamiast z niej szydzić.
Gdy umiera żona 85 letniego Irvinga Zismana ( Johnny Knoxville nie do poznania), ten w końcu chce móc bez przeszkód korzystać z życia. Perwersyjny dziadek chodzi więc do klubów ze striptizem, podrywa młode kobiety na ulicy ( wszystko kręcone z ukrytej kamery) i upija się na ulicy. Niestety po raz kolejny jego uzależniona od narkotyków córka trafia do więzienia i zostawia mu pod opiekę 8-letniego synka Billego ( świetna, intuicyjna rola Jacksona Nicolla). Pokręcona para jedzie przez Amerykę do ojca Billego, który również jest zdegenerowanym typkiem spod ciemnej gwiazdy. Czy podróż zmieni stosunek nihilistycznego starego satyra do wnuczka? Czy wpłynie na jego postrzeganie wartości rodzinnych?
Nowatorstwo "Dziadka…" wobec filmów takich jak "Borat" polega bowiem nie tylko na tym, że każdy kolejny żart służy pogłębieniu psychologicznej relacji między bohaterami (co owocuje prawdziwą fuzją dokumentu i fikcji), ale przede wszystkim na konstruktywności zawartej w filmie satyry, która bynajmniej nie ustawia widza w pozycji wyższości wobec mieszkańców amerykańskiej prowincji. (…) Nawet jeśli Tremaine wskazuje na purytańskie śmiesznostki tzw. Midwestu, to trudno nie zauważyć, że w trakcie całej swej podróży Craig i Billy spotykają się przede wszystkim z życzliwością, dobrym humorem i gotowością do niesienia pomocy…
pisał o filmie Michał Oleszczyk. Krytyk zauważył, że film ma w sobie ducha dzieł Franka Capry, który już 70 lat temu upatrywał wartości Ameryki w lokalnych więzach i małych społecznościach. Oleszczyk błyskotliwie z analizował z pozoru prościutką komedię pod tym kątem, i nie zamierzam robić kopii jego świetnego tekstu. Podzielam jednak spostrzeżenie dyrektora artystycznego festiwalu filmowego w Gdyni, że naznaczony logiem „szaleńców” od „Jackass” film we wszystkich reżyserowanych scenach dotyka głębi nie tylko filmów Capry, ale również arcydziełka „Brzdąc” Charliego Chaplina. Choć może na pierwszy rzut oka nie jest to łatwe do dostrzeżenia, to po spokojnym ( a jest to trudne przez spazmatyczny śmiech, jaki ogarnia widza przy kilku bardzo niepoprawnie zabawnych scenach) przeanalizowaniu przesłania filmu można w nim dostrzec takie elementy. Czym innym jest ostra satyra wymierzona w żenujące konkursy piękności dla dzieci, czy ośmieszenie napakowanych byczków w klubach nocnych dla pań?
Wszystkie typowe dla „Borata” czy „Jackass” gagi polegające na wkręcaniu przez aktorów zwykłych ludzi w, pisząc delikatnie, nietypowe sytuacje i budowanie skeczu na ich minach ( zamówienie ekipy od przeprowadzek by przenieść zwłoki żony, taniec półnagiego staruszka w klubie ze striptizem dla pań etc.) czemuś w tym filmie służy. Dialogi między ubolewającym z powodu porzucenia przez rodziców ośmiolatkiem i rozumiejącym własną śmieszność staruszkiem nie są dodatkiem do momentami kloacznego humoru. Widać w scenariuszu rękę tegorocznego laureata Oscara za scenariusz do filmu „Ona” Spike’a Jonze, który jest znany z błyskotliwego poczucia humoru łączonego z dramatem („Być jak John Malkovich”, „Adaptacja”). Możliwe, że to właśnie on skleił infantylne i chuligańskie namiętności Knoxville’a z głębszym przesłaniem. Żeby było jasne- ten film oczywiście opiera się na specyficznych, wulgarnych i jadących po bandzie skeczach, których bardzo wielu widzów nie przyjmie. Nie można tego filmu z dziełkami Jonzego zestawiać. „To zupełnie inna parafia”- jak mawiał bohater „Pulp Fiction”. Niemniej jednak zaangażowanie tego nazwiska w film oparty na „prank jokes” podnosi jego wartość i w jakiś przewortny sposób pokazuje jak mierne są ugrzecznione, i skrojone pod gusta mas, komedie z Hollywood. Z drugiej strony ci, którzy są miłośnikami „Jackass” powinni pamiętać, że ten film nie jest zbiorem wygłupów chłopaków z MTV, i mimo napakowania filmu masą gagów, jest on daleki od głupawych programów ze powalonym totalnie Steve-O.
Nie spodziewałem się jednak, że można połączyć ducha zrobionego z klasą „Brzdąca” z nie mającym żadnych granic „Boratem”. Ten film jest dowodem, że nie tylko jest to możliwe, ale takie połączenie nie okazuje się być sztucznym, plastikowym miszmaszem. Nie zapominajmy też, że duch „reality TV” tak mocno penetruje kino, że coraz częściej będziemy świadkami precyzyjnego ( czapki z głów za techniczną realizacje filmu!) „wkręcania” przechodniów w fabularną akcję. „Bad Grandpa” dowodzi jak mocno rzeczywistość i świat fikcji złączył się jedno, tworząc popkulturową globalizację, gdzie, mówiąc klasykiem, wszyscy są jednocześnie twórcami i tworzywem. Trochę to przerażające…
Łukasz Adamski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/250945-bezwstydny-dziadek-borat-polaczony-z-brzdacem-recenzja?wersja=mobilna
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.