„Niebo istnieje… naprawdę” w weekend pobiło „Transcendecje” z Johnnym Deppem. Spektakularna porażka filmu, który kosztował 100 mln dolarów, a na otwarcie zarobił zaledwie 11,1 miliona jest o tyle boleśniejsza, że pokonał go kosztujący tylko 12 milionów religijny film Randalla Wallace’a. To już kolejna z rzędu porażka wysokobudżetowego filmu Deepa, i kolejny religijny film triumfujący w box office.
Amerykańsko-brytyjsko- chińska produkcja opowiada o grupa amerykańskich naukowców, którzy pracują nad stworzeniem pierwszego na świecie komputera obdarzonego ludzką inteligencją i empatią. Gdy jeden z naukowców Will (Johnny Depp) zostaje zabity jego żona chce przenieść jego mózg do maszyny. Skutki operacji są jednak przerażające. Tak w skrócie można streścić akcje filmu Waltera C. Pfistera, debiutanta, który do tej pory pracował jako operator przy takich filmach jak „Incepcja”, „Moneyball” czy „Mroczny rycerz”. Niestety film zbiera w najlepszym wypadku średnie recenzje. Johnny Deep, który przyciągał do kin miliony jako Jack Sparrow po raz kolejny z rzędu ( relatywnie wielka porażka „Jeźdźca znikąd”) nie zagwarantował producentom zysków. „Transcendencja" kosztowała ponad 100 mln dolarów i po fatalnym otwarciu, co najwyżej może uciułać w następnych tygodniach połowę tej sumy. Fama o porażce jednak już poszła i film może być porażką roku 2014.
Nie to jest jednak najciekawsze w porażce filmu. Zastanawiający jest fakt, że film został pokonany przez kosztujący zaledwie 12 milionów dolarów religijny dramat „Niebo istnieje…naprawdę”. Nie dość, że film jest rozpowszechniany w o wiele mniejszej liczbie kopii ,to już ma na koncie prawie 30 mln dolarów zysku.
Ten film ma wiele cech typowych dla „christian movie”, z ich podniosłym patosem, wszechogarniającym dobrem, prostotą amerykańskiego protestantyzmu i uświęceniem wartości rodzinnych. Oparta na faktach, słynna historia 4 letniego Coltona, który doświadczył pobytu w Niebie wychodzi poza prostą opowieść o „życiu po życiu”. Jest to też solidna, i dobrze opowiedziana przez scenarzystę „Braveheart” opowieść o zmaganiu się z wiarą oraz sile modlitwy.
pisał o filmie na tym portalu Łukasz Adamski.
CZYTAJ CAŁĄ RECENZJĘ: Siła prostoty wiary. NIEBO ISTNIEJE…NAPRAWDĘ. Recenzja.
„Niebo istnieje… naprawdę" to kolejny film poruszający religijne tematy, który odnosi w ostatnich tygodniach wielki sukces komercyjny. Kontrowersyjny „Noe. Wybrany przez Boga” zgromadził na koncie 94 miliony dolarów. Mimo tego, że film jest krytykowany przez wielu chrześcijan za zbyt autorskie spojrzenie na Biblię i przyciąga do kina również miłośników efektów specjalnych i 3D, nie można pominąć jego religijnych aspektów.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Wizjonerski NOE WYBRANY PRZEZ BOGA. Między Tolkienem i Malickiem. RECENZJA
Dużym sukcesem jest też „Syn Boży”. Pierwszy od czasu „Pasji” film o Jezusie Chrystusie zarobił 60 mln dolarów. Zaskakująco dobrze radzi sobie zrealizowany, uwaga, za 2 mln. dolarów „God’s Not dead”. Mimo słabych recenzji, ten niezależny „christian movie” zarobił prawie 50 mln. dolarów! Mimo kręcenia nosem przez krytyków, Amerykanie chcą jednak oglądać film o starciu profesora-ateisty z wierzącym studentem. Widzowie wyraźnie potrzebują metafizyki w kinie. A co z Johnnym Deppem? Lepiej by wrócił do skromniejszego kina, z którego wyrosła jego pozycja, albo przywdział kostium pirata Sparrowa. Innego ludzie go oglądać nie chcą.**
Q
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/250937-religijny-film-pokonuje-wielka-produkcje-johnnego-deepa
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.