INTERPERSONALNI Na celowniku Maszyny RECENZJA DVD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

UWAGAWłaśnie ukazał się u nas na DVD pierwszy sezon serialu „Impersonalni”, firmowanego przez nie byle jakie nazwiska filmowego światka. Jego producentami są J. J. Abrams i Jonathan Nolan, ten drugi jest także jego pomysłodawcą. Podstawowy koncept serialu wygląda dość absurdalnie – oto niejaki superinteligentny, superbogaty i nieco szalony naukowiec / informatyk Harold Finch (Michael Emerson) zbudował po jedenastym września superkomputer zwany Maszyną.

Maszyna robi to, czego kiedyś ludzkość bardzo się obawiala, teraz jakby mniej – mianowicie dokonuje totalnej inwigilacji obywateli (początkowo mówi się „tylko” o ośmiu milionach nowojorczyków, ale reszta pewnie czeka w kolejce). Maszyna śledzi nas za pomocą licznych kamer ulicznych, komórek, Internetu i Bóg wie czego jeszcze. Początkowo jej celem było powstrzymywanie terroryzmu, ale obecnie jej zadanie jest mniej więcej takie, jak jasnowidzów w „Raporcie mniejszości” – antycypowanie przyszłych zbrodni. „Wylosowany” przez nią delikwent za kilkanaście godzin albo kogoś zabije, albo sam stanie się ofiarą. Dziwna to dwuznaczność jak na takie wszechwiedzące ustrojstwo, ale dzięki temu możliwe jest trzymanie widza w niepewności i efektowne niespodzianki w zakończeniach odcinków.

Nasz supergeniusz komputerowy wynajmuje do pomocy byłego superżołnierza, Johna Reese’a (Jim Caveziel). Sam działa zza kulis, wykorzystując elektronikę, a Reese idzie w teren – tłucze złych chłopców, kule go się prawie nie imają, a pobity do nieprzytomności potrafi się uratować z bagażnika płonącego samochodu. Nasza para nie jest tak całkiem osamotniona – werbują oni do pomocy dwóch policjantów-detektywów: uwikłanego w brudne sprawki Lionela Fusco (Kevin Chapman) i sztywną jak kij od szczotki Carter (Taraji P. Henson).

Widz rozkapryszony produkcjami HBO czy nawet „Zaginionymi” będzie zgrzytał zębami na nadmierną „telewizyjność” i naiwne fabuły poszczególnych odcinków, podporządkowane finalnemu „twistowi”. Rzeczywistość prawie nie stawia bohaterom jakiegokolwiek oporu, wejście w każde nieznane czy wrogie środowisko to mały pikuś – nieważne, mafia, giełda, politycy, wojskowi – bach, Reese wkłada czarny garnitur i infiltruje gang czy co tam ma zinfiltrować, wszyscy z miejsca darzą go zaufaniem, pozwalają się podsłuchiwać, podkładać pluskwy, klonować komórki i grzecznie czekają z wypowiedzeniem ważnych kwestii do czasu, aż będzie można ich podsłuchać. Ale nasi gieroje i tak wyprowadzą z tego błędne wnioski i zazwyczaj pomylą sprawcę z ofiarą.

Trochę ciekawsza jest fabuła całości, powoli zarysowująca się ponad poszczególnymi odcinkami. Nie wiemy, co właściwie się stało, że Finch przestał ścigać Osamę wespół z Obamą, powiedział „bye” rządowi i zajął się ratowaniem wytypowanych przez komputer osobników. No i najważniejsze pytania o Maszynę – czym jest, jakimi kategoriami się kieruje przy wyborze. Antropomorfizowanie tegoż superkomputera już się zaczęło, a nawet więcej, antagonista Fincha zwraca się do niego z wyrzutem „stworzyłeś boga”. Co prawda w sensie wszechwiedzy dotyczącej zostawianych przez ludzi śladów elektronicznych, ale to wcale niemało.

Skoro widz łyknie szpiegującą Maszynę, można też poczęstować go innymi teoriami spiskowymi. Przykładowo – boss mafii narkotykowej okazuje się być wtyką rządu amerykańskiego, który go tam umieścił, bo… w taki sposób, pieniędzmi zarobionymi na narkotykach, Ameryka finansuje wojnę z terroryzmem (!). Albo inny „spisek” – portale społecznościowe są wynalazkiem Fincha, który wymyślił je po to, by sobie (czy też Maszynie) ułatwić inwigilację – niepotrzebni agenci, skoro sami podajemy się na tacy. Tropicieli poloniców informuję, ze w epizodzie piątym pojawia się tajemnicza organizacja SP-9, która okazuje się być… mafią pruszkowską, terroryzującą biednych nowojorczyków. Epizodyczną rólkę gra w tym epizodzie Polak, Paweł Szajda.

Pomimo tego, że w trakcie oglądania poszczególnych odcinków widz ma nieodparte wrażenie, że traktuje go się jak idiotę, to pragnienie poznania głównych założeń przedstawionego świata i „tajemnic” Maszyny przykuwa go do fotela. A te zapewne poznamy w szóstym sezonie i sto którymś odcinku – po pierwszym sezonie naprawdę trzeba się zastanowić, czy warto.

Przyznać trzeba, że udało się twórcom oddać ducha czasu. W końcu nie trzeba superkomputera, by mieć poczucie, że jesteśmy na elektroniczym widelcu. Tylko na szczęście żaden człowiek w pojedynkę tego nie ogarnie. Ale Maszyna… czemu nie? Póki co nie wiadomo, czy ten superkomputer doczeka się potępienia czy ubóstwienia, czy serial ma nas przestraszyć perspektywą takiej totalnej inwigilacji czy przeciwnie, przekonać, że taki elektroniczny ober-obserwator to wcale nie taki głupi pomysł i oswoić z coraz większą inwigilacją.

Sławomir Grabowski

tytuł
tytuł

Impersonalni (Person of Interest),Twórca: Jonathan Nola, dystr: Galapagos

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych