TEDE o płycie WHITE HOUSE: Wyciskacz szmalcfonu. Rapera zabraknie na KODEX 5: ELEMENTS

Tede jakiś czas temu wypowiedział prawdziwą wojnę nastolatkom, a tymczasem okazuje się, że konfliktów jeszcze mu mało. Właśnie uderzył w White House. Zarzut dość nietypowy w jego wykonaniu: komercha.

Niedawno portal wNas.pl pisał o szydzeniu rapera z małoletnich hejterów. Raper w reakcji na docinki ze strony domorosłego krytyka z Facebooka, wrzucił jego zdjęcia z pluszowym misiem, po czym dopisał:

Tyle się teraz mówi o hejtingu, więc dorzucę swoje: ch...wy ten miś.

Niebawem odniósł się do nieco szerszego grona odbiorców.

Jestem piewcą powiedzenia "szanuj gimba swego, bo ten gimb ci płaci na koniec". Zresztą tzw. gimb to raczej określenie stanu umysłu, takie realne trzynasto–czternastolatki to jednak na moje koncerty nie przychodzą - odpowiada Tede zapytany, jak zapatruje się na tłumy nastolatków pod sceną. Mam świadomość tego, że duża rzesza moich fanów to ludzie młodzi i wiem jak bardzo to się zmieniło przez ostatni rok. Mnie to bardzo pasuje, bo w sumie to kto ma być tym fanem? Najważniejsze, że dzięki temu nadal mogę robić to co lubię, że to przynosi rezultat i satysfakcję -

powiedział raper w wywiadzie dla fpiec.pl.

Teraz przyszedł czas na środowisko hiphopowe. Tedego można było usłyszeć na albumach White House, ale teraz powiedział "dość" i nie usłyszymy go w planowanym na maj nowym wydawnictwie.

Fajnie, że się obrazili i mnie nie będzie na tym wyciskaczu szmalcofonu -

napisał na swoim profilu na Facebooku Tede.

Wszędzie ta komercha. Nawet tak uduchowionego twórcę to boli...

gah/cgm.pl