Bronię TAJEMNICY WESTERPLATTE. Ten film nie rozkłada racji zero-jedynkowo

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Stawianie tego obrazu w szeregu z antyfilmami zeszłego roku jest krzywdzące. Mimo łamiącej się momentami, chaotycznej narracji, nierównej reżyserii i braku aktorskiej konsekwencji, kontrowersyjny film Chochlewa oddaje cześć polskim żołnierzom, i w pigułce kreśli klasyczną debatę między polskimi romantykami i pozytywistami. Jest w nim też wiele scen wzruszających.

Tak się złożyło, że nie obejrzałem „Tajemnicy Westerplatte” ani w kinie, ani po premierze filmu na DVD. Zniechęcony fatalnymi recenzjami i antynagrodami filmowymi, którymi film został obsypany uznałem, że obejrzę go wyłącznie z obowiązku zawodowego. Opluty z najróżniejszych stron obraz miał wczoraj telewizyjną premierę, która przypadkowo zbiegła się w dniem, gdy pierwszy raz byłem w miejscu, gdzie zaczęła się II wojna światowa. Nie uważam, że wpływ na ocenę filmu Pawła Chochlewa miał mój pobyt na półwyspie, bowiem nie jestem osobą zbytnio sentymentalną. Jak więc odebrałem film, który został uznany za antypolski, zbyt patetyczny czy w końcu miernie zrealizowany?

„Tajemnica Westerplatte” na kilka lat przed realizacją wzbudziła wielkie kontrowersje. Do publiki wyciekł scenariusz filmu, w którym roiło się podobno od zdegenerowanych, pijanych polskich żołnierzy sikających na portrety przywódców oraz tchórzostwa naszych wojaków, którzy przecież zawsze, bez cienia wątpliwości i strachu szli dumnie z szabelką na czołg, jak pokazał Andrzej Wajda. Ba, nawet politycy PO ( w czasie skrętu prawicowego bezideowej partii Tuska) taką wizję obrony Westerplatte odrzucali. Następnie film napotykał najróżniejsze problemy. Kończył się budżet, zmieniała się ekipa, Bogusław Linda już po nakręceniu kilku ważnych ujęć zrezygnował z roli mjr. Henryka Sucharskiego. Twórcy musieli się czuć jak Terry Gilliam robiący swój film o walce o Don Kichota z wiatrakami, który nigdy ostatecznie nie powstał. Widać, że w burzliwym okresie pre-produkcji Chochlew swój scenariusz wygładził, i usunął najbardziej kontrowersyjne sceny. Zdecydowanie wyszło to filmowi na dobre.

Owszem jest w filmie kilka scen, które mogą się mocno zirytować widzów przyzwyczajonych do wygładzonych i przerysowanych filmów wojennych. Część historyków krytykowała film za zbyt ostre wypuklenie negatywnych postaw „w okopach”. Mamy więc sceny niedogolonych, brudnych żołnierzy mających wielkie wątpliwości czy obrona Westerplatte ma sens bez pomocy z zewnątrz. Widzimy dzieciaków, którzy nagle zostają wrzuceni w sam wir wojny i najróżniej ją odreagowują. Jest też kapral ( bardzo dobry epizod Mirosława Baki), który nie może się pogodzić z rozkazem rozstrzelania dezerterów, i pijany rzuca wyzwanie całej armii, symbolicznie oddając mocz na propagandowy plakat o jej sile. Widzimy w końcu załamania nerwowe żołnierzy ( na czele z mjr. Sucharskim), strach przed śmiercią swoją i rodziny. Wszystko to jednak jest podlane kultem honoru przedwojennego oficera i bohaterstwem Polaków, które zaskoczyło niemiecką armię.

Czyż nie widzieliśmy tego wszystkiego również w tak znakomitych serialach jak „Pacyfik” czy „Kompania Braci”? Czy całe kino wojenne z Hollywood czy Wielkiej Brytanii ostatnich lat nie stawia właśnie na ludzki wymiar wojny, gdzie strach jest strachem, krew krwią, a ofiary wojny nie są wyłącznie padającymi na szachownicy anonimowymi pionkami? Nie porównuję nierównego filmu Chochlewa to tych świetnych produkcji. Pragnę jednak zauważyć, że pokazanie ludzkich cech pomnikowych bohaterów nie tylko nie umniejsza ich zasług, ale przez ludzki wymiar je podkreśla.

tytuł
tytuł

Z wielu scen Paweł Chochlew ostatecznie zrezygnował, inne przerobił. Domyślam się, że z powodu tamtej swojej młodzieńczej zapalczywości, i tak swoich ówczesnych oponentów nie przekona. Czasem i oni przesadzali: pretensja o to, że oficerowie są w tym filmie brudni i nieogoleni (a przypomniałem sobie te głosy przeglądając pobieżnie internetowe debaty) pobrzmiewa absurdem. Jak byście sami wyglądali w realiach takiego oblężenia? Niektóre sytuacje były demonizowane: te mityczne już nagusy, które uciekają z morza przed Niemcami to trójka żołnierzy i ich całkiem niewinny wygłup. Czy wyraz uznania dla chwały polskiego oręża to przedstawianie Polaków jako smutasów?

zauważał w swojej umiarkowanie pochwalnej recenzji na naszym portalu Piotr Zaremba. Nie można też zapominać, że każdy film rządzi się swoimi prawami i jest wyznaniem jego twórcy, który w ciągu 2 godzin chce jak najwięcej powiedzieć co sądzi na dany temat.Nie inaczej jest w przypadku kina wojennego, które siłą rzeczy ma za sobą bagaż ideologiczny. Zarówno pacyfistyczny „Pluton” byłego żołnierza Olivera Stone’a jak i „Zielone Berety” militarysty Johna Wayne’a są określoną wizją wojny w Wietnamie, która do dziś dzieli Amerykanów. Nikt jednak lewakowi Stone’owi i konserwatyście Wayne’owi nie odmawia prawa do ostrej oceny wojny. Reżyser „Tajemnicy Westerplatte” rozciąga na dodatek opowieść o siedmiu dniach z 6 letniej wojny na odwieczne spory Polaków.

Ciekawie u Chochlewa wygląda więc konflikt między mjr. Sucharskim ( solidna rola Michała Żebrowskiego, choć mam wrażenie, że Linda mógłby z niej coś więcej wycisnąć) i kpt. Dąbrowskim (Robert Żołędziewski). Konflikt, który do dziś jest gorący i naznacza debatę historyczną w Polsce nie tylko między tzw. lewicą i prawicą, ale w łonie samej prawicy. Przecież postawy tych dwóch żołnierzy- patriotów, którzy zapłacili wielką cenę życiową za to co stało się we wrześniu 1939 roku na Westerplatte, można przenieść na całą historię Polski naznaczoną beznadziejnymi powstaniami przeciwko okupantowi, albo próbą innej walki z systemem, czy w końcu kolaborację części elit. Romantyzm i pozytywizm w filmie Chochlewa zaskakująco dobrze został nakreślony w miniaturowym wymiarze. A nie zapominajmy, że los tych dwóch żołnierzy był nieprzewidywalny w 1939 roku. Kpt. Franciszek Dąbrowski miał przecież epizod w PZPR, czego po tzw. romantyku trudno się było spodziewać. Ja jestem bliższy postawie mjr. Sucharskiego, jednak pokazana epilepsja dowódcy  i jego emocjonalne załamanie na oczach podwładnych, każe stawiać pytanie i zbyt łatwe stawianie zarzutów do tych, którzy nie ufali jego do końca jego rozkazom. Finalnie wielkość mjr. Sucharskiego i racje kpt. Dąbrowskiego zostały zamknięte we wzruszającym odśpiewaniu hymnu przez pokonanych, ale dumnych Polaków.**

„Tajemnica Westerplatte” ma oczywiście kilka sporych minusów. Dopracowane sceny ( scenografia zdobywcy Oscara Allena Starskiego i muzyka zdobywcy Oscara Jana P. Kaczmarka) mieszają się z chaotycznymi ujęciami, które wyglądają jakby wychodziły spod ręki amatora, a nie pewnego siebie debiutanta, jakim w wielu miejscach Chochlew jest. Doskonale zagrane, wysmakowanie doświetlone i dobrze wyreżyserowane ( rozmowa kpt. Dąbrowskiego z pijanym kapralem) fragmenty są zestawiane z na szybko dokręconymi ujęciami, które wyglądają jak „odrzuty” z montażowni. Wiele zarzutów krytyków do tego filmu jest słusznych. Czy jednak można go stawiać w jednym szeregu z takimi antyfilmami jak „Last minute” czy „Ostra randka?”. Jest to niezwykle krzywdzące.

tytuł
tytuł

„Tajemnica Westerplatte” to ważny historyczny film, który jest opowiedziany nowoczesnym językiem. Może nie ma on płynności „Kamieni na szaniec”, ani systematyczności przewrotnej „Obławy”. Nie jest też autorską wizją demonów wojny ani dosłownego Smarzowskiego ( „Róża”), ani komiksowego i ujmująco infantylnego Pasikowskiego ( „Demony Wojny wg. Goi”). Jednak jest to film naznaczony autorskim pazurem i zrobiony z oddaniem dla polskiego bohaterstwa, obdartego z manieryzmu kina robionego ku pokrzepieniu serc. Bronię więc „Tajemnicy Westerplatte”, mając nadzieję, że kolejne nadchodzące filmy jak „Miasto 44” również niepokornego Jana Komasy otworzą nowy etap filmowego opowiadania o polskiej historii, w sposób bliski masowemu widzowi. Nie przez przypadek niektórzy lewicowi publicyści ubolewają, że polskie kino ostatnio buduje patriotyczny wizerunek bohatera, oddającego życia za kraj. „Tajemnica Westerplatte” nie jest filmem rozkładającym racje zero-jedynkowo, i choć zawiera kontrowersyjne fragmenty nie można mówić, że jest to film hańbiący mundur polskich bohaterów. Z takimi zarzutami poczekajmy, gdy naprawdę pojawi się jakiś zacietrzewiony rodzimy lewak kręcący film o II wojnie światowej.

Łukasz Adamski

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych