SNOWPIERCER Zima nadchodzi. NASZA RECENZJA

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Materaly prasowe
Materaly prasowe

Niektórzy miłośnicy filmów zakręconych i nietypowych mogą kojarzyć dziełko zatytułowane „The Host-Potwór” – inteligentny pastisz „monster movie”, który non stop zbijał z pantałyku – widz nie wiedział, czy ma bać się, śmiać czy płakać nad dramatami bohaterów. „Snowpiercer. Arka przyszłości” wyszedł spod kamery tego samego koreańskiego reżysera, Joon ho-Bonga – tym razem powstał film mniej niszowy, z gwiazdorską, hollywoodzką obsadą, ale i tak odważniejszy fabularnie niż blockbustery amerykańskie.

Wizja przyszłości zarysowana w filmie jest dość złośliwa. Akcja filmu toczy się w roku 2031, ale 17 lat przedtem (co daje nam rok obecny) ze strachu przed globalnym ociepleniem wprowadzono do atmosfery „substancję chłodzącą”, co zaowocowało epoką lodowcową w hardkorowej wersji. Poza ocieplanym pociągiem życie wyginęło – pustynia jak w jakiejś „Seksmisji”, tyle że z zimnem zamiast promieniowania. Wyciągnięcie ręki na zewnątrz skutkuje zamianą jej w bryłę lodu w ciągu kilku minut. Na szczęście niejaki Wilford przewidział globalne ochłodzenie i zawczasu zbudował ów pociąg, mknący sobie po wszystkich kontynentach jak po jakiejś kolei transsyberyjskiej. Do której podobieństwo nie jest zresztą przypadkowe, ważną rolę odegra tu Most Jekateryński, wywołujący u widza odpowiednie skojarzenia geograficzno-klimatyczne.

Pociąg jest rozmiarów gigantycznych i stanowi kompletny ekosystem, składa się też z klasowo podzielonego społeczeństwa, a oko kamery skierowane jest na pasażerów na gapę z ostatniego wagonu – ci mają co prawda trochę lepiej niż Polacy jadący w bydlęcych wagonach na Sybir, ale niewiele. Na początku owej epoki lodowcowej dochodziło do kanibalizmu, teraz pasażerowie grzecznie wcinają batony proteinowe, na szczęście nie wiedząc, że robi się je z jakiegoś karaluszego paskudztwa. System społeczny panujący w pociągu to klasyczna kastowa/klasowa totalitarna dystopia, z Wilfordem jako dyktatorem. Najgorszą klasę, owych gapowiczów, obowiązuje nakaz wdzięczności wobec tegoż i religijny kult „świętej lokomotywy” („sacred engine”), zapewniającej im przetrwanie. Mimo to co jakiś czas wybuchają krwawo tłumione powstania. Niejaki Curtis (Chris Evans) planuje kolejną rewoltę, wespół ze skaptowanym Namem (Song Kang-ho) i z błogosławieństwem starca-mędra Gilliama (John Hurt).

Zdobywanie kolejnych wagonów-enklaw to zarazem powiększanie wiedzy o pociągu (czy panującym systemie), na końcu którego czeka szef-dyktator, który wyjaśni, o co chodzi i w jakim stopniu pasażerowie są jego marionetkami. Zresztą, i on sam będzie już zmęczony swą rolą… W przeciwieństwie do jego ministry (Tilda Swinton), która jako prawdziwa herod-baba wzbudza u widza bardzo negatywne emocje (i o to chodzi).

„Snowpiercer” to udany miks fantastyki postapokaliptycznej, dystopii i popularnego w SF motywu arki-przetrwalnika ludzkości, tu przeniesionej z kosmosu na Ziemię. Polski podtytuł (Arka przyszłości) prawdopodobnie ma doczepić film do lokomotywy, którą jest otoczony reklamowym szumem i równolegle grany w kinach „Noe. Wybrany przez Boga”. Podobnie jak film Aronofsky’ego, „Snowpiercer” również powstał na podstawie komiksu.

Film korzysta i z „Metropolis” i z nowoczesnej konwencji steampunku – o czym świadczą gigantyczne, mechaniczne tłoki w futurystycznej oprawie. Podoba się od strony wizualnej – film kręcono w czeskim studiu Barrandov, brud i ubóstwo „bydlęcych wagonów”, perfekcja i futurystyczność części elitarnych i lodowa pustka miast i krajobrazów widocznych za oknami pociągu. A cały pociąg to zamierzona metafora dzisiejszej cywilizacji – zamknięte od siebie enklawy, bezsensowne rewolucje i brak wyjścia.

Ciekawy film, choć więcej tu (azjatyckiego?) fatalizmu niż w amerykańskich filmach – gdyby film kręcił Steven Spielberg, zakończyłby go wyraźniejszym happy endem. Skoro „góra” gra z poddanymi w „dziel i rządź”, nie ma właściwie wyjścia – jedynym rozwiązaniem jest odmowa w niej udziału. W filmie, trochę „po spielbergowsku”, cała nadzieja w dzieciach, dzięki którym możliwe jest zupełnie nowe rozdanie i nowa gra.

Sławomir Grabowski

Snowpiercer. Arka przyszłości. R: Bong Joon-ho, dyst: Monolith Films

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych