Marek Migalski oszalał, i to dwa razy. Oszalał po raz pierwszy, kiedy dostał się do Parlamentu Europejskiego i z dnia na dzień z biedującego, niedoszłego habilitanta, gnojonego przez czerwoną arystokrację uniwersytetów stał się eurodeputowanym, którego miesięczna pensja ma po pięć cyfr i wypłacana jest w euro – wtedy oszalał od pieniędzy. Psychiatria zna takie przypadki.
Teraz oszalał po raz drugi – gdy zdecydował tuż przed końcem kadencji zerwać europarlamentowi spódnicę i pokazać co tam jest naprawdę.
Migalski to jednak szaleniec przyjemny – miałem okazję go poznać w 2012 roku, kiedy sam byłem korespondentem z PE. Człowiek bystry, pomimo emocjonalności zachowujący trzeźwy i zdrowy ogląd rzeczywistości. Gawędziarz, tęgi intelekt, przyjazny nawet dla zupełnie obcych osób. Nie jest tym politycznym kilerem za którego chyba kiedyś chciał uchodzić, to człowiek sympatyczny i jako taki – w polskiej polityce nie mógł być za długo. Za to europarlament był jego żywiołem.
Ale Państwo zapewne chcą wiedzieć więcej o zdzieraniu spódnic – służę. Migalski pokazuje czym Parlament Europejski nie jest (przynajmniej dla polskich euro deputowanych) areną zakulisowej walki o interesy naszego kraju. Nie – europarlament to wielki cyc, koryto, którym płynie żywe złoto. Wygrywa tutaj ten, kto się załapie na najwięcej.
Niby książka jest zabawna, ale dla mnie osobiście – niezwykle smutna. To nie jest reportaż z europejskiego pola walki jakim PE jest. To reportaż z chlewu: kto wyciągnął ile kasy, jak tego dokonał, jak oszukał unijnych urzędników, czy udało mu się nocować w limuzynie na parkingu by nie płacić za hotel czy też nie, no i wreszcie – świetne, śmieszno-smutne anegdoty. Wiele z nich znałem nawet przed lekturą książki – Parlament Europejski słabo strzeże swoich tajemnic.
A jednak – czytając umieramy ze śmiechu! Migalski ma dar gawędziarski – jego historie czyta się szybko i przyjemnie (sam zaliczyłem książkę w półtora dnia), choć posmak po lekturze dla przejętego rolą Ojczyzny w UE pozostaje nieprzyjemny. Bo polityczny bandyta w Polsce zawsze osiągający cel tam staje się potulnym wobec silnych graczy pieskiem, subtelna dama mogąca być dyplomatką okazuje się euro-żołnierzem absurdalnych spraw, ceniony profesor, który mógłby dla Polski sporów wywalczyć, tego nie czyni, bo jak na profesora przystało – brzydzi się zakulisową grą. Wreszcie Migalski – człowiek sympatyczny, staje się podpalającym ten gmach słowami szaleńcem.
Ale to książka, którą powinien przeczytać każdy Polak. Choćby po to, by zastanowić się – po co właściwie jest Parlament Europejski?
Migalski o innych:
Jerzy Buzek – zmarnował swój czas; polityk z niego żaden.
Tadeusz Cymański – człowiek, którego wszyscy lubią.
Ryszard Czarnecki – dilować z nim politycznie nie radzę, ale wypić kilka piw czy zjeść kolację – czemu nie?
Adam Gierek (syn Edwarda) – O Jaruzelskim mówi: „To podła świnia i tchórz!”
Małgorzata Handzlik – właścicielka najpiękniejszych nóg, nie tylko wśród europarlamentarzystek ale i europarlamentarzystów.
Ryszard Legutko – wybitny intelektualista i beznadziejny, leniwy polityk. Zmarnował pięć lat w Parlamencie Europejskim na >udawaniu pracy i na pisaniu coraz gorszych książek.
Sławomir Nitras – bufon, egotysta i zarozumialec, ale nie da się go nie lubić.
Jacek Saryusz-Wolski – nie potrafi ukrywać, że większość swoich rozmówców uważa za debili.
Chcą Państwo więcej? Zachęcam do czytania.
Arkady Saulski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/250833-antyeuropejski-parlament-migalskiego-nasza-recenzja
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.