Prawdziwą historię Erica Lomaxa powinni poznać wszyscy zwolennicy „grubej kreski”, który arbitralnie dali sobie prawo do przebaczenia w imieniu narodu komunistycznym siepaczom. Prawdziwe wybaczenie jest bowiem niemożliwe bez skruchy, żalu za grzechy i odkupienia. Ten szlachetny i opowiedziany w starym stylu film to coś o wiele więcej niż nowa wersja „Mostu na rzece Kwai”.
Film Jonathana Teplitzky'ego opowiada historię Erica Lomaxa- brytyjskiego żołnierza, który trafił w 1942 roku do japońskiego obozu jenieckiego. Wraz z kompanami musiał pracować przy morderczej Kolei Birmańskiej- zwanej popularnie "Koleją Śmierci" .Liczbę ofiar, które pracowały pod okiem bestialskich japońskich żołnierzy liczy się na ponad 100 tyś. Wśród nich znajdowało się około 16 tyś. żołnierzy wojsk alianckich. 2 kwietnia 1945 kluczowy punkt linii – most nr 272 ( znany jako most na rzece Kwai) został zbombardowany przez lotnictwo amerykańskie. Lomax (Jeremy Irvine i Colin Firth), mimo tego, że doświadczył na sobie bestialskich tortur był jednym z tych, którym się udało przeżyć obóz. Jednak dalsze jego życie w Anglii było naznaczone traumą wojenną, która spowodowała zamknięcie, zdystansowanie od świata i samotność. Lomax- entuzjasta kolei podczas jednej z podróży po Anglii spotyka w pociągu Patty ( Nicole Kidman), którą w końcu poślubia. Kobieta nie może jednak pogodzić się z pogłębiającym się stanem psychicznym Erica. Prosi o pomoc jego przyjaciela z niewoli Finleya (znakomity epizod Stellana Skarsgårda), który na dodatek odnajduje przypadkiem dowód, że sadystyczny tłumacz oficerów złowieszczej Kempetai ( żandarmeria) Takashi Nagasa (Tanroh Ishida i Hiroyuki Sanada)nie dość, że przeżył wojnę, to na dodatek dziś oprowadza wycieczki po obozie, gdzie torturowano brytyjskich żołnierzy. Jak jednak wrócić do Tajlandii, która kojarzy się wyłącznie z bólem, śmiercią, utratą godności i wiary w człowieczeństwa?
Bardzo dobrym zabiegiem twórców filmu było podzielenie fabuły na dwie przenikające się części. Wyrywkowa opowieść z obozu jest przedstawiona albo jako postrzępione urywki pamięci Lomaxa, albo jest poukładaną historią opowiedzianą przez Finleya. Jednak do ostatnich scen nie dowiadujemy się, co dokładnie stało się Ericowi za tajemniczymi drzwiami budynku, w którym japońscy żołnierze rozprawiali się z wrogami swojego cesarza. To poszarpanie narracji niestabilnego emocjonalnie człowieka w zestawieniu z opowieścią jego, z pozoru, twardszego kolegi, jest o tyle ciekawa, że film jest narracyjnie przypomina kino sprzed kilku dekad. W erze dosłownej i graficznej przemocy, której wyrazem jest choćby „Walking dead”, Jonathan Teplitzky odwraca kamerę w wielu scenach, które z pietyzmem i chirurgiczną perwersją pokazałby Tarantino. Oczywiście widzimy makabryczne czyny japońskich żołnierzy, jednak w kulminacyjnym punkcie reżyser skupia się na twarzach obserwatorów rzezi. Zarówno więźniów jak i strażników. W kontekście pojawiającego się w filmie wątku odkupienia win, potrzeby zrozumienia istoty zła i okrucieństwa jest to zabieg bardzo istotny. „Droga do zapomnienia” nie ukazuje wojny z dwóch perspektyw jak zrobił to Clint Eastwood w „Liście z Iwo Jimy” oraz „Sztandarze chwały”, i skupia się na kameralnym ukazaniu ludzi, którzy utracili na wojnie to, co jest jej pierwszą ofiarą- czyli niewinność.
Ważne, że film nie relatywizuje też grzechu. Ofiary pozostają w nim ofiarami, a kaci katami. Nie pobrzmiewa tu teza powszechnego odpuszczenia win agresorom, bowiem „wojna zawsze jest zła”. Choć film nie dotyka mocno kwestii religijnych, to wyostrzony jest w nim wątek żalu za grzechy i pokuta, by wybaczenie mogło mieć miejsce. Ciekaw jestem jak wyglądałby taki film osadzony w rzeczywiści polskiej, gdy stalinowski sędzia stanąłby po latach twarzą w twarz ze swoją ofiarą. Czy skończyłoby się jak w „Norymberdze” Wojciecha Tomczyka?
Wielką rolę tworzy znów Colin Firth, który zgarnął Oscara za przereklamowanego i przecenionego „Jak zostać królem”. Nawet na chwilę nie zapominamy o dramacie jaki toczy się w duszy Erica, gdzie zderza się ze sobą miłość, nienawiść, strach i wielka odwaga. Ciekawie koresponduje jego rola z występem Jerem’iego Irvine’a ( młody Eric), który również ma na swoich barkach ciężar udźwignięcia tej postaci. Warto też zwrócić uwagę na Hiroyuki Sanade. Końcowe sceny z udziałem tego aktora wbijają w fotel, a przynajmniej zagwarantują intensywne emocje. Tak jak cała historia, która, gdyby nie wydarzyła się naprawdę, zostałaby uznana za wymysł niepoprawnego romantyka.
Łukasz Adamski
„Droga do zapomnienia”, reż: Jonathan Teplitzk, dystr: Forum Film Poland
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/250809-droga-do-zapomnienia-piekny-traktat-o-przebaczeniu-recenzja