Mike Tyson mawia, że największy fart, jaki mu się przytrafił w życiu, to fakt, że nadal żyje. Zabawna autoironia, nieprawdaż? Założę się, że nie znaliście od tej strony „Żelaznego Mike’a”- ikony boksu końca XX wieku, skandalisty, upadłego gwiazdora, który podniósł się po wyjściu z więzienia, by upaść ponownie. A wiedzieliście, że dziś jest on odnoszącym sukcesy komikiem?
Mike Tyson, jeden z najbardziej znanych bokserów w historii, w solowym show na Broadwayu. „Iron Mike” w szczery i odważny sposób opowiada publiczności o swoich życiowych wzlotach i upadkach. Nie stroni od kontrowersji. Wspomina młodość na Brooklynie, początki kariery sportowej, nałogi, czas w więzieniu, utratę najbliższych. Mówi o przemianie, życiu w trzeźwości oraz poświęceniu dla rodziny. Scenariusz show napisała trzecia żona Tysona, Kiki, co widać w wielu momentach zaskakująco pociągającego show.
Wybitny reżyser Spike Lee, który podjął się wyreżyserowania spektaklu, w niekonwencjonalny sposób opowiada o życiu Mike’a Tysona- ikony światowego boksu, człowieka, który sięgnął po „American dream” by upaść na same dno więziennej celi. Lee dał się poznać jako świetny dokumentalista, który z równym zaangażowaniem co w kinie fabularnym broni Afroamerykanów w dokumentach. Twórca „Malcolm X” dwa lata temu nakręcił bardzo ciekawy „Bad 25” o Michaelu Jacksonie, który był osobą nie mniej kontrowersyjną niż Mike Tyson, choć szokował za zupełnie innych polach. Tym razem twórca przejmujących dramatów ( „Crooklyn” „Malaria”) oddał głos samemu Tysonowi, absolutnie wycofując się na dalszy plan. Lee wyłącznie zarejestrował występ boksera na Browadwayowskiej scenie, przeplatając go zmontowanymi ujęciami z jego życia, które obserwujemy na telebimie za plecami „Bestii”.
„Żelazny Mike” był najmłodszym ( 20 lat) mistrzem świata wagi ciężkiej w historii boksu. Rok później miał pas mistrzowski wszystkich federacji. Tyson wygrał swoje pierwsze 19 zawodowych walk przez nokaut, z czego 12 walk w pierwszej rundzie. W lutym 1990 w Tokio przez KO w 10. rundzie niespodziewanie przegrał z Jamesem “Busterem” Douglasem. W 1992 roku został oskarżony o gwałt i skazany na trzy lat więzienia. Po odbyciu kary wrócił na ring, ale nigdy nie osiągnął wielkiej formy sprzed odsiadki, i został zapamiętany jako szaleniec, który odgryzł kawałek ucha Evanderowi Holyfieldowi. Po porażkach z Lennonem Lewisem, Dannym Williamsem oraz Kevinem McBridem skończył dekadę temu karierę.
Dziś oprócz grania w reklamach, filmach ( „Kac Vegas”) i teledyskach, Tyson podjął się arcytrudnej sztuki bycia komikiem. I to nie byle jakim bo wykonującym wymagającej wielkich umiejętności sztuki „stand up”, gdy trzeba nieraz przez dwie godziny zabawiać publikę. Jak radzi sobie były postrach ringu? Zaskakująco dobrze. Choć jego „stand up” bywa momentami niezgrabny, żenujący i wtórny, to trzeba oddać „Bestii”, że z występu na występ jest coraz zabawniejszy. I choć nagrany w broadwayowskim Imperial Theatre show to pokaz kabotyństwa, ulicznego prostactwa Mike’a Tysona, to bije z niego niebywała szczerość i prawda o trudnym życiu chłopaka z Brooklynu, który stał się obiektem kultu dla milionów fanów boksu. Przez półtorej godziny obserwujemy na parkiecie Tysona, który jak kiedyś między linami ringu dwoi się i troi by zapewnić nam rozrywkę. Spocony, biegający między nieistniejącymi linami Tyson w pewnym stopniu przypomina tamtego herosa. Ba, można nawet pomyśleć, że słodko-gorzka opowieść o swoim życiu, jego mrokach i dramatach jest o wiele bardziej wyczerpujące dla Mike’a niż walka z Andrzejem Gołotą, którą wygrał po tchórzliwej ucieczce Polaka z ringu, ale walkę uznano za nieważną przez wykrycie u Mike’a marihuanę we krwi. Pamiętna dla wszystkich Polaków walka była w pewnym stopniu symboliczna dla całej kariery Tysona. Tak jak symboliczny jest ten występ. Tyson jest żałosny, gdy „dissuje” publicznie byłą żonę, robiąc z niej „golddiggera” (slangowe określenie materialistki). Jednocześnie widać jak zmienia się jego komiczny występ, gdy opowiada o miłości do swojej mamy czy tragicznej śmierci 4 letniej córeczki.
Spike Lee zarejestrował występ Tysona „na żywo”, gdy oszukanie publiki jest trudne nawet dla zawodowego aktora. Żaden film dokumentalny nie oddał skomplikowanej natury dziś prorodzinnego, wolnego od narkotyków i przemocy człowieka, który może być postawiony na piedestale obok Muhammada Ali. Na dodatek jest to kawałek naprawdę dobrej rozrywki, która zamyka się w przezabawnej, chuligańskiej opowieści Tysona o jego ulicznej walce z przeciwnikiem z ringu Mitchem Green czy ostrej opowieści o kochanku jego żony, którym okazał się być...Brad Pitt. Choćby dla tych fragmentów warto ten show obejrzeć.
Łukasz Adamski
„Mike Tyson szczery do bólu”, 4 kwietnia godz. 20:30 w HBO
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/250796-mike-tyson-szczery-do-bolu-slodko-gorzka-opowiesc-mistrza-recenzja
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.