Bardzo mnie denerwuje, kiedy czytając książkę muszę sięgać do innych źródeł, żeby rozwiązać jakąś zagadkę postawioną przez autora. „Co się zdarzyło w hotelu Gold” Grzegorza Kozery od takiej zagadki właściwie się zaczyna. Bohater, doktor Topola, historyk specjalizujący się w dziejach Żydów zostaje wezwany na dywanik do swojego przełożonego w dniu, w którym zmarła… najsłynniejsza aktorka filmów erotycznych, znana z kinowego przeboju „Emmanuelle” - Sylvia Kristel. Teoretycznie można oczywiście przejść nad tym lekko i czytać dalej. Ale tylko teoretycznie, wiem, bo próbowałem.
Rozpoczęcie książki o przygodach kryminalnych i miłosnych pewnego zdolnego historyka od tak absurdalnego elementu nie pozwolił mi tego nie sprawdzić. Okej, miejmy to za sobą, Sylvia Kristel zmarła 18 października 2012 roku. W tym momencie być może ktoś mi podziękuje, bo nie będzie musiał już tego sprawdzać na własną rękę. Ale, jak się szybko okaże to chwilowa ulga, bo do podobnych intelektualnych gierek autor zaprasza nas co i rusz. A poza tym, po paru razach dociera w końcu, co jest w tym denerwującego. Otóż tylko to, że wcześniej tego nie wiedziałem.
Czterdziestoletni historyk, Antoni Topola jest w trakcie rozwodu, pracuje nad habilitacją, ale jakoś mu to nie idzie. Ma w pracy romans, ale to nie jest spełnienie jego marzeń. I w takim oto momencie, zupełnie przypadkowo otrzymuje życiową szansę służbowego wyjazdu na kongres naukowy do Wiednia. W normalnych okolicznościach nigdy by takiego zaproszenia nie otrzymał. Właściwie powinien być wdzięczny Bogu za tę szansę. I nawet jest, ale tylko do pewnego momentu trzyma się panujących w naukowym świecie konwenansów. Nie ma co zdradzać szczegółów, ale trzeba go trochę usprawiedliwić. W drogę wchodzi mu wszystko to, do czego ma słabość. Kobieta, pewien obraz i zew przygody, który skutecznie wyrywa go z nudnego życia profesorskiego asystenta.
Kiedy Topola w jednym z pokoi hotelowych znajduje trupa (cholera, nie wiem, czy nie powiedziałem za dużo!) to moja wyobraźnia nie chce mi go pokazać w innej scenografii niż ta, jaką znam ze „Stawki większej niż życie”. Być może to sugestia tytułem, który brzmi jakby to był odcinek filmu o przygodach Hansa Klossa. Tylko, że tam był Hotel Excelsior, a tu jest Gold. A więc, czy to kryminał? Oczywiście, że tak, ale nie całkiem klasyczny. Jak wspomniałem, pojawia się kobieta, a więc także romans, ale też nie do końca taki, jakiego należałoby się spodziewać. Kozerę trudno zamknąć w jedne ramy. Jest w tej książce, myślę teraz o klimacie - coś z Woody’ego Allena, Pana Samochodzika i Charlesa Bukowskiego. Tyle, że Grzegorz Kozera o wiele odważniej gmatwa losy bohatera. Wprowadza go w historię, która z jednej strony jest absurdalna, ale z drugiej całkiem prawdopodobna. Na tyle, że pewnie wielu pozazdrości Topoli, że nie jest na jego miejscu. Nie napiszę, o którą dokładnie scenę mi w tym momencie chodzi, ale po przeczytaniu będziecie pewni, że mamy to samo na myśli. Nawet jeśli nikt głośno się do tego nie przyzna.
„Co się wydarzyło w hotelu Gold” to czwarta prozatorska książka Grzegorza Kozery, kieleckiego dziennikarza, który wcześniej pisał więcej poezji. Jeśli nie znacie jeszcze tego autora, to zapewne konsekwencja polityki reklamowo-księgarskiego rynku, który rządzi się prawem pieniądza i nachalnie wpycha nam literaturę pośledniej jakości ukrywając niesłusznie perełki jak ta.
Marcin Wikło
„Co się zdarzyło w hotelu Gold”, Grzegorz Kozera, wyd: Dobra Literatura
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/250662-co-sie-zdarzylo-w-hotelu-gold-nie-calkiem-klasyczny-kryminal-recenzja
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.