FRONDA. W poszukiwaniu tożsamości czyli GENDER SRENDER. Recenzja

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Prowokacyjny „Gender srender” z okładki siedemdziesiątego numeru „Frondy” sugeruje, że wewnątrz numeru znajdziemy miażdżącą krytykę tejże ideologii, więc jej brakiem możemy się nieco rozczarować. Teksty należące do tego „tematu przewodniego” poświęcone są np. modzie „katolickiej” i „lewicowej” – napisane raczej żartem niż serio – czy ideałowi mężczyzny według katoliczek, czyli „samcowi alfa Romeo”. Jakub Dybek w „O mundurze konserwatysty na uniwersytecie” stwierdza, że szata, choć ważna, nie zdobi człowieka, tylko „tworzone przez sztukę tablice wartości”, utożsamiając, zdaje się, „sztukę” z „modą” czy „stylem”. Za najciekawszy z tego menu głównego mam tekst Pawła Rojka „Miasto-dziewica” o nacechowanym płciowo charakterze eschatologii biblijnej i to ten tekst najbardziej, choć nie wprost, neguje sens „dżenderyzmu” – płeć ma wymiar mistyczny, boski, skoro nawet o Kościele czy niebiańskiej Jerozolimie w Biblii mówi się w kategoriach płciowych. Tamże pada pobudzająca wyobraźnię analogia – tak jak człowiek przetwarza zastaną naturę w kulturę, tak w przyszłym Jeruzalem przebóstwieniu ulegnie ludzka kultura, stając się kulturą „niebiańską” – nie pójdzie więc na marne i nie ulegnie entropii.

Tejże, jeszcze nieprzebóstwionej, kulturze z ziemskiego padołu poświęcony jest prawie cały siedemdziesiąty numer kwartalnika. Tekst Adriana Sinkowskiego „Ważny jest kontekst, nie samo dzieło” to manifest „konserwatyzmu otwartego” na kulturę, wołanie do konserwatystów o niezamykanie się we własnym rogu piaskownicy, o niepoświęcanie czasu na szukanie haków na Masłowską czy Miłosza. To także wołanie do innych środowisk o docenienie – mamy swoje zabawki, trochę inne niż wasze, ale wcale nie gorsze. Sinkowski pisze, że „kultura ciekawa jest tam, gdzie wchodzi na niepewny grunt, nie zaś utrwala porządek” i że „działania artystyczne czerpią siłę z konfliktu”. Teza we „Frondzie” zaskakująca, w kulturze nie chodzi wyłącznie o opozycyjność wobec zastanego porządku, ale jeśli potraktujemy tekst ten jako manifest obecnej linii programowej kwartalnika, zrozumiałe jest, dlaczego w tym numerze tyle miejsca poświęca się kulturze – i wysokiej, i popularnej. Nawet dla subkultur znalazło się miejsce.

Miłośnicy literatury przeczytają zatem o igraniu Tyrmanda z cenzurą i o bikiniarzach. Zaskakujące jest, że naśladowanie amerykańskiego stylu w czasach siermiężnego stalinizmu było przejawem wolności i niezależności, dziś „amerykanizacja” zazwyczaj oznacza to, co najgorsze, a przynajmniej nieoryginalne. Nonkonformizm kulturowy i antysystemowy okazuje się być czymś wartościowym, a opowiadający o zapomnianej subkulturze bikiniarzy dr Maciej Chłopek zastanawia się, dlaczego dziś nie ma niepokornych subkultur. Smutny wniosek – skoro w liberalizmie nie ma rzeczy nieakceptowalnych społecznie, nie ma też frajdy, bo nikt nie piętnuje takiego zachowania… Zbuntować się można albo wobec owego liberalizmu albo (łatwiej) poddać się atomizacji kompletnej, będącej celem postmodernistycznej popkultury, o czym pisze w „Popepokach” Gabriel Kayzer. Według Kayzera, to za pomocą popkultury urabiane jest obecne, jeszcze (na szczęście) przejściowe, transmodernistyczne społeczeństwo na modłę postmodernistyczną. Wówczas to wszystkie tożsamości i sensy wzięte zostaną w cudzysłów. Poza dogmatami postmodernizmu, rzecz jasna.

Stara się zatem „Fronda” podtrzymać to twórcze napięcie – bijąc jednocześnie na alarm przed kulturowymi zmianami i próbując je zrozumieć, zaakceptować, wykorzystać do własnych celów czy może po prostu przyciągnąć czytelnika. Tak rozumiem obecność tekstu Bartosza Boruciaka o niejakim Eminemie (ukazanym jako wzór self-made mana, patrzcie, poobrażał wszystkich, sprzedał miliony płyt i rapuje sto słów w piętnaście sekund, klękajcie narody) obok tekstu Antoniny Karpowicz-Zbińkowskiej „Historia pewnej transgresji” poświęconemu muzyce dawnej. Sam, ceniący Chopina i Beethovena raczej niż ich poprzedników dowiedziałem się, że słucham muzycznych rebeliantów, a prawdziwa muzyka, nie będąca kultem egzaltowanego wykonawcy, to Bach i Mozart. Zatem, o ironio, kulturowi buntownicy stali się szacownymi przedstawicielami muzyki uznawanej błędnie za klasyczną. Bardzo ciekawy tekst, który zachęcił mnie do nowych muzycznych poszukiwań. Na słuchanie nobliwego Eminema dalej nie mam ochoty. Jak widać, rozrzut tematyczny czy gatunkowy jest naprawdę spory. Z pewnością wiele osób zainteresuje (i zaskoczy) wywiad z Jackiem Dukajem, który swego czasu chwalił mocno „Krytykę Polityczną”, a o „Frondzie” wiedział niewiele. Wywiad ciekawy, Dukaj jest zafascynowany Bogiem jako tematem literackim, nie uważa też, że jakakolwiek ideologia służy literaturze i wyobraźni. Prowokuje to wiele pytań – czy C.S. Lewis byłby uboższy bez chrześcijaństwa, a China Miéville bez marksizmu? Na ile konserwatyzm jest w ogóle ideologią? Dukaj zarysował też następującą opozycję: z jednej strony czytelnik pochłaniający kolejne tomy np. sagi fantasy, którego nie obchodzi ani autor, ani recepcja dzieła.

tytuł
tytuł

Po stronie przeciwnej stoi „polski wysmakowany inteligent”, który stał się zbyt mądry na beletrystykę i zainteresowany jest tylko śledzeniem życia literackiego – nagród, wywiadów, recenzji, informacji o autorze. ”Głównonurtowców” interesuje tylko „życie literackie”, zaś miłośników popkultury – tylko lektura. Czy w takim razie fakt udzielenia przez Dukaja wywiadu „Frondzie” nie jest bardziej znaczący (i trochę stygmatyzujący) niż lektura jego prozy? Niemniej, na zapowiadaną przez niego „Rekursję” czekam z niecierpliwością.

Filmowi poświęcone jest najwięcej uwagi. Dowiedzieć się można i o rodzimym filmie dokumentalnym, o którym nie wiedziałem prawie nic (także tym „pozasalonowym” i niezaistniałym) i o „Psach” Pasikowskiego, i całym zapomnianym polskim kinie lat dziewięćdziesiątych, „promującym gangsterkę”. Marxin Pieczyrak w „Polityce historycznej” pisze o serialu „Nasze matki, nasi ojcowie”, nagradzanym na festiwalach i sprzedanym do kilkudziesięciu krajów (pisze bardzo ciekawie, w kontekście nie tylko niemieckiej polityki historycznej, ale i heglowskiej „obiektywnej filozofii dziejów”, a także historii RAF-u. Niemieckich terrorystów wybiela się podobnie jak nazistów, w obu przypadkach bagatelizując ofiary). Krzysztof Kłopotowski pastwi się nad Slavojem Žižkiem… zresztą, czy pastwi? Gdy Žižek mówi o filmach, warto posłuchać, choć czasem trafia marksistowską kulą w psychoanalityczny płot.

We „Frondzie” znajdziemy też trochę literatury. Zwraca uwagę opowiadanie Arkadego Saulskiego „Dokumenty” o celniku dystopijnej Republiki Zapadki. Nowych szlaków nie przeciera, choć gra na emocjach i ma zaskakującą puentę. Bohater stoi przed klasycznym dylematem – bunt albo posłuszeństwo. Sztuka Marka Kochana „Dziewczyny z Luftwaffe” to też właściwie taka fantastyka bliskiego zasięgu z bliskiej przyszłości, kiedy to dowolne fabuły historyczne czy baśniowe będzie można rozgrywać wedle woli… nie własnej, a producenta.

Miłośnicy tematów bardziej politycznych czy publicystycznych i politycznych przeczytają „Dzienniki placowe” Dawida Wildsteina, które są trochę relacją z kijowskiego Majdanu, przeplataną, dość chaotycznie, mnóstwem dygresji, które są często ciekawsze od reportażu. Gorącym oskarżeniem Rosjan profanujących zwłoki między innymi Anny Walentynowicz jest „Przeklęte continuum”, czyli swego rodzaju „notatnik smoleński” podpisany „Dagome”. Poszerzył moją optykę także prowokacyjny tekst Mateusza K. Dzioba „Beati pauperes” o Cyganach, nieświadomie żyjących ewangelicznym nakazem „żyjcie jak ptaki niebieskie”. Pogarda, którą ich otaczamy, może w bożym planie… ułatwiać im wejście do nieba – w końcu „tam, gdzie wzmógł się grzech, jeszcze obficiej rozlała się łaska”. Marek Jurek mówi w wywiadzie o właściwie rozumianym pluralizmie. Ten numer Frondy”, który opisuję, zdaje się być taki właśnie bardzo pluralistyczny – otwórzmy oczy na to, co pogardzane, na subkultury i mniejszości. Cyganów, bikiniarzy, Eminema i Žižka.

Zresztą jest to pewien plus, napięcie pomiędzy szlachetną ortodoksją a eksploracją różnych kulturowych nisz dobrze robi czasopismu. Sporo tekstów mogłoby wcale nie być kojarzonymi z „Frondą”, gdyby pojawiły się w jakimkolwiek czasopiśmie kulturalnym. Trudno wymieniać tu je wszystkie. Polecam nowy numer „Frondy”.

Sławomir Grabowski

Fronda nr 70. Wiosna 2014.

——————————————————-

——————————————————-

Sprawdź najnowsze promocje wSklepiku.pl!

NIE ZWLEKAJ!

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych