Kulawy, powierzchowny scenariusz oraz niewiarygodne i płytkie postacie spowodowały finansową i artystyczną klapę nowego filmu twórców „Skowytu”. Szkoda, bo biografia gwiazdy „Głębokiego Gardła” Lindy Lovelace, która obnażyła brutalność przemysłu porno i stała się ikoną walki z tym przemysłem to niemal samograj.
„Lovelace” ( taki jest oryginalny tytuł filmu) dawał wielkie nadzieję na obnażenie mroków przemysłu porno. Biografia ikony pornografii lat 70-tych, która stała się następnie symbolem walki z filmami dla dorosłych zaskakująco długo czekała na ekranizacje. Linda Lovelace (w rzeczywistości nazywała się Linda Boreman) wychowała się w religijnej rodzinie, uczęszczała do katolickich szkół, a wśród kolegów ze szkoły uchodziła za bardzo niedostępną i cnotliwą. Jej życie uległo jednak niespodziewanej zmianie, kiedy poznała Chucka Taynora. Ten nie tylko zmuszał Lindę do grania w filmach porno, ale również do prostytuowania się. W efekcie w 1972 r. aktorka została nakłoniona przez swojego męża, a zarazem stręczyciela i menedżera do wzięcia udział w „Głębokim gardle” - filmie, który okazał się kamieniem milowym w historii pornografii. W produkcję obrazu była zaangażowana prawdopodobnie włoska mafia, a film pokonywał w box officach ( było to w czasach, gdy filmy porno były wyświetlane w kinach) obrazy największych reżyserów amerykańskich. Film do dziś zarobił ponad 600 milionów dolarów i stał się na tyle znany, że ksywką „Głębokie gardło” ochrzczono informatora, który doprowadził do ujawnienia Afery Watergate. 8 lat po sukcesie filmu, Linda dołączyła jednak do antypornograficznego ruchu. W wywiadach podkreślała, że do udziału w filmach dla dorosłych była każdorazowo zmuszana, a jej ex-mąż wielokrotnie przystawiał jej broń do skroni – także podczas kręcenia „Głębokiego gardła”.
Biografia Lovelace opisana choćby w wydanej niedawno w Polsce „Niewolnicy pornobiznesu” jest doskonałym materiałem na dogłębną opowieść o mrokach porno biznesu. Paul Thomas Anderson w niedoścignionym „Boogie Nights” pokazał pewne ścieżki, którymi można pójść w takim rodzaju kina. Niestety od pierwszych minut filmu twórcy równie nieudanego „Skowytu” dowodzą jak zepsuć samograja.
Amanda Seyfried ( Linda) dwoi się i troi by wiarygodnie zbudować osobowość niedostępnej nastolatki, wpadającej w sidła czarującego i szarmanckiego Chucka (Peter Sarsgaard), który okazuje się być sadystą i zakompleksionym oprawcą. Niestety ani nielinearna narracja, ani zestaw znanych aktorów w epizodycznych rolach na czele z ciekawą Sharon Stone jako zaborczą matką-katoliczką ( te stereotypy zaczynają już męczyć) i karykaturalnym Jamesem Franco w roli Hugh Hefnera nie pomagają filmowi. Bardzo ciekawym zabiegiem było zestawienie ze sobą wizerunku Lovelace wytworzonego na potrzeby mediów, gdzie przedstawiano ją jako Kopciuszka w wersji XXX, która dostąpiła american dream z jej pełnym bólu i cierpienia życiem. Niestety niekonsekwencja reżyserska nie do końca uwypukliła ten trick scenariuszowy. Główną przyczyną porażki „Królowej XXX” jest właśnie scenariusz filmu.
Dlaczego wychowana w katolickim domu Linda tak łatwo zgodziła się na występ w filmie porno? Dlaczego nie próbowała szukać pomocy u deklarującego miłość ojca- ex policjanta, który w przeciwieństwie do zaborczej matki nie odwrócił się od Lindy za jej udział w porno filmach? Czy relacja z matką mogła Lindę pchnąć w ramiona degenerata? Żaden z tych aspektów nie został w filmie uwypuklony i pogłębiony. Trudno też uwierzyć w ból Lindy i jej strach przed twardą ręką Chucka. Do autobiograficznych opisów Lindy nie pasuje jej filmowy wizerunek skrajnie naiwnej osóbki, która nie dostrzega w jaki świat pcha ją mąż. Szkoda, bo Seyfried w kilku momentach pokazuje, że gdyby tylko miała lepszy scenariusz, to mogłaby ciekawie rozwinąć postać Lindy. Widać to choćby w rozmowie z przyjaciółką w przebieralni, gdy gestami i mimiką woła o pomoc. Jedna scena na półtoragodzinny film to jednak za mało by zbliżyć widza do granej przez siebie postaci. Również Chuck nie jest zbyt skomplikowaną osobą i przypomina raczej komiksowego alfonsa z prostych historyjek typu „pulp”, niż podstępnego sukinsyna, który sprzedaje swoją żonę niczym tanią niewolnice. Paradoksalnie najlepiej w filmie wypadają cyniczni twórcy „Głębokiego Gardła” (Hank Azaria, Bobby Cannavale, Chris Noth), którzy świetnie bawią się za jak i przed kamerą.
Skoro z takiego filmu zapamiętujemy najmocniej wiecznie uradowanych chłopców z przemysłu porno oraz świetnie pokazany klimat lat 70-tych, to znaczy, że trudno mówić o najmniejszym sukcesie jego twórców. Bo przecież miał to być film o dramacie młodej dzeiwczyny przymuszanej do uprawiania seksu z obcymi mężczyznami na oczach milionów ludzi. Nieprawdaż? Pytam o to, bo w niespełna 90 minutowym filmie niewiele razy pamiętałem o czym jest ta historia.
Łukasz Adamski
„Królowa XXX”, reż: Rob Epstein , Jeffrey Friedman , dyst. Monolit
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/250597-krolowa-xxx-zmarnowana-szansa-na-rozliczenie-porno-biznesu-recenzja-dvd?wersja=mobilna
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.