Kto z wielkich REŻYSERÓW nie dostał OSCARA? Zaskakujące nazwiska TOP 5

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Screenshot YouTube
Screenshot YouTube

Ceremonia rozdania Oscarów zbliża się wielkimi krokami. Rok temu pisaliśmy o tym, kto z wielkich aktorów nigdy nie dostał upragnionej złotej statuetki. Teraz proponujemy listę wielkich reżyserów, których ominęła nagroda. Wśród nich prawdziwy mistrzowie kina. Lista jest naprawdę szokująca.

CZYTAJ TEŻ: Wielcy bez OSCARA NASZE ZESTAWIENIE znakomitych nazwisk bez statuetki

Wiele nazwisk na liście najbardziej znanych reżyserów bez Oscara może zaskakiwać. Są jednak tacy, którzy nie dostąpili zaszczytu choćby jednej nominacji ( Spike Lee, Terry Giliam, Christopher Nolan). Na liście pojawia się wielki meastro, który nigdy nie miał nawet okazji pojawić się na gali oscarowej.

Oto lista największych reżyserów, którzy nigdy nie dostali Oscara.

Stanley Kubrick Nominowany do Oscara ( nie tylko za reżyserię) 12 razy za: „Dr. Strangelove" (1964), "2001: Odyseję kosmiczną” (1968), “Mechaniczną pomarańczę” (1971) i “Barryego Lyndona” (1975) nigdy nie dostał Oscara za reżyserię. Zmarły w 1999 roku w czasie realizacji „Oczy szeroko zamknięte” artysta mógł też zostać nagrodzony za scenariusz do błyskotliwego „Full Metal Jacket”. Przy okazji warto zauważyć, że za dziś kultowe „Lśnienie” dostał on nominację do Złotej Maliny dla najgorszego reżysera roku. ** Kubrick należy do czołówki wybitnych amerykańskich filmowców, który zrealizował w życiu stosunkowo niewiele filmów w porównaniu do innych znanych twórców. Jednak każdy z jego filmów był szczególny i dotykał innego tematu.

Za jaki film najbardziej Kubrickowi należała się statuetka? Za “Barry Lyndon” Kubrick był nominowany aż w trzech kategoriach ( jako producent, reżyser, scenarzysta). Film przegrał najważniejsze nagrody z „Lotem nad kukułczym gniazdem”, i trudno winić za to Akademię. Kilka lat wcześniej „Mechaniczna Pomarańcza” Kubricka przegrała zaś nagrody z „Francuskim łącznikiem”. Moim zdaniem to za ten niekonwencjonalny i do dziś szokujący film Kubrickowi należała się nagroda za reżyserię**. Bez wątpienia reżyser dostałby w końcu honorowego Oscara, co uniemożliwiła jego przedwczesna śmierć. A może Kubrick zostałby w końcu wyróżniony jak Martin Scorsese, który mimo nakręcenia kilku arcydzieł, Oscara otrzymał bardzo późno za solidną, ale słabszą od wielu poprzednich filmów „Infiltrację”?

Alfred Hitchcock. Mistrz suspensu i naprawdę wybitny reżyser, który opanował do perfekcji warsztat był do nagrody Akademii nominowany 5 razy za „Rebecca” (1940), „Łódź ratunkowa” (1944), „Urzeczona” (1945), „Okno na podwórze” (1954) oraz „Psychoza” (1960). W końcu otrzymał on „Irving G. Thalberg Memorial Award”, który można uznać za Oscara honorowego. Jednak jest to nagroda dla producentów, a nie filmowców o takim kalibrze jak Hitch.

Za jaki film należała się brytyjskiemu maestro statuetka? O ile nie znajduję raczej filmu Hitcha, który zasługiwałby na miano „Najlepszy film roku”, to bezapelacyjnie Hitchcock powinien dostać nagrodę za perfekcyjnie i błyskotliwe wyreżyserowanie „Okno na podwórze”, który do dziś jest analizowany przez studentów wydziałów reżyserii z całego świata. Hitchcock trzymający w napięciu przez niemal 2 godziny thriller opowiedział z punktu widzenia przykutego do łóżka człowieka, który obserwuje mordercę ze swojego okna. Jeżeli za taką narrację się nie dostaje nagrody, to za co ona przychodzi? O ile w przypadku Kubricka można wyobrazić sobie nagrodzenie jego filmów w innych kategoriach niż reżyseria, o tyle Hitchcock był przede wszystkim wielkim reżyserem. Brak choćby jednej nagrody dla twórcy tylu perfekcyjnie warsztatowo wyreżyserowanych filmów jest skandalem. A jak dodamy, że za arcydzieło „Zawrót głowy” Hitch w ogóle nie dostał nominacji, to skandal staje się jeszcze wyraźniejszy.

Robert Altman. Mistrz wielowątkowej narracji był do nagrody Akademii nominowany 5 razy : “MASH” (1970), “Nashville” (1975), “Gracz” (1992), “Na skróty” (1993) and “Gosford Park” (2001). Bez wątpienia zasługiwał co najmniej na nominację jeszcze zwinne filmy. Reżyser zmarł kilka miesięcy po otrzymaniu honorowego Oscara w 2006 roku. Za co należała się nagroda Altmanowi? Choć jestem fanem “Paragrafu 22”, to “MASH” uważam za film znakomicie wyreżyserowany. Jednak to „Na skróty” są największym warsztatowym osiągnięciem Altmana, który robił mozaikowe filmy „zanim to było modne”.

Sidney Lumet. Zmarły w 2011 roku mistrz dostał 4 nominację do Oscara. Każdy z filmów powinien mu przynieść statuetkę. „12 gniewnych ludzi” z 1957 roku to majstersztyk, który nie pozwala oderwać od siebie wzroku, mimo tego, że jego akcja rozgrywa się wyłącznie w jednym pokoju. „Pieskie popołudnie” (1975) to eksplozja talentu Lumena perfekcyjnie budującego dramaturgię filmu sensacyjnego, bez straty psychologicznego rysu postaci. „Siec” ( 1976) to błyskotliwa satyra na świat mediów. Mimo rewolucji jaką „IV władza” przeszła, film jest zaskakująco aktualny również dziś. Lumet nie dostał też Oscara za „Werdykt”- mistrzowski i doskonale nakręcony dramat sądowy z jedną z największych ról Paula Newmana.

Lumet otrzymał w końcu Oscara honorowego w 2005 roku i na złość tuż przed śmiercią nakręcił świetnie wyreżyserowany thriller „Zanim diabeł dowie się, że nie żyjesz”. Za co maestro powinien dostać statuetkę? Moim wyborem jest „Pieskie popołudnie”- film do dziś nie pobity przez żaden obraz o napadzie na bank ( a to lubiany motyw kina z Hollywood). Film z Alem Pacino jest jednym z najmniej uznaną perłą światowej kinematografii i bije nawet „Serpico”, za który Lumet niespodziewanie nie dostał nawet nominacji.

Kto na piątym miejscu mojej listy? Mógłbym wymienić w tym miejscu wielu reżyserów. Charlie Chaplin był filmowcem wybitnym, ale w reżyserowanych przez siebie filmów miał zbyt wiele wpadek warsztatowych by zasłużyć na nagrodę. Akira Kurosawa i Federico Fellini to reżyserzy spoza Hollywood, którzy żadnego filmu w „fabryce snów” nie zrobili, a rzadko ktokolwiek za filmy obcojęzyczne Oscara za reżyserię zdobył ( bliski był Kieślowski, a statuetkę zgarnął Roberto Benigni). Oscara nigdy nie dostał też Howard Hawks, Sam Peckinpah, Artur Penn i Ingmar Bergman. Zaskakująco tylko raz do Oscara był nominowany Orson Welles. Mnie jednak trudno zrozumieć brak nawet jednej nominacji dla Sergio Leone.

Włoski odnowiciel westernu, który odkrył dla świata Clinta Eastwooda kręcąc westerny poza granicami USA nie dostał nominacji za dwa swoje arcydzieła: „Dawno temu w Ameryce” z Robertem de Niro i Jamesem Woodem oraz „Pewnego razu na Dzikim Zachodzie” z Claudią Cardinale, Charlesem Bronsonem i ( negatywna rola!) Henrym Fondą. Oba filmy są dziełami pełnymi. To przykład na kino totalne. Można przeboleć, że Leone nie został nagrodzony za zbyt przewortny “Dobry, Zły, Brzydki” czyli zamknięcie ery prawdziwych spaghetti westernów, ale trudno pojąć brak docenienia dwóch wyżej wymienionych filmów. Choć może człowiek, który obsadza w roli mordercy dzieci i zwyrodnialca ikonę szlachetności z Hollywood musi być odtrącony przez kalifornijski plastikowy raj? W jakimś stopniu Leone został wyróżniony przez Oscara za dedykowanemu my „Bez przebaczenia” Eastwooda i uhonorowaniu Ennio Morricone. Szkoda, że zmarły w 1989 roku reżyser nigdy nie zobaczył jak mocno jego kino wpłynęło na historię kinematografii.

Łukasz Adamski

Autor

Budzimy się wPolsce24 codziennie od 7:00 rano Budzimy się wPolsce24 codziennie od 7:00 rano Budzimy się wPolsce24 codziennie od 7:00 rano

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych