Z tępą fascynacją zatrzymuję się na programie „Szpital”, tuż przez TVN-owskimi „Faktami”. To jeden z przykładów gatunku o nieznanej mi nazwie. Odgrywa się proste historie z morałem, cykliczne, a powiązane wspólnym miejscem akcji, środowiskiem, czasem typem dylematu.
Te obrazki, inscenizowane, nie dokumentalne, choć pozowane na dokument, grane są przez amatorów. W „Szpitalu” mamy po kilka dylematów na odcinek. Są nam zadawane na zmianę, bo rzecz dzieje się w przejściowej sali chorych (może to zresztą izba przyjęć?) w tytułowej placówce. Tu przywieziono chłopaka z nożem w brzuchu, tam człowieka, któremu zdaje się, że ma zawał serca. Była nawet kobieta z urojoną ciążą.
Schodzą się do nich żony, mężowie dzieci, kochankowie lub rodzice. Czasem się nawzajem oskarżają, czasem błagają o coś pacjentów, a czasem są oskarżani lub błagani przez tychże. Oglądamy te historyjki jak normalną fabułę, choć są też komentarze czytane z offu, a poszczególni bohaterowie pojawiają się przed kamerami jako recenzenci własnych doświadczeń.
Nie jest łatwo wymyślać seryjnie te historie, zważywszy, że program jest codziennie. Możliwe zresztą, że to tzw. zagraniczny format, jak prawie wszystko. Nic dziwnego, że oglądamy wciąż tych samych kilka archetypów obracanych na różne sposoby. A to rodzice nie mogą ścierpieć narzeczonej syna, a syn leży przebity prętem i domaga się akceptacji. A to znów ojciec do choroby dostaje w komplecie adoratora córki, któremu źle patrzy z oczu. Najbardziej fascynuje mnie w tych programach co innego.
Oto wszystkie postaci grają nieznani nam ludzie, którzy ledwie dukają kwestie, których nie nauczą się przekonująco zagrać. Prawdziwy syn co najwyżej wyrecytuje kwestię syna ze scenariusza. A jednak mój kolega, który pisał kiedyś teksty do podobnego serialu też w TVN, przekonywał mnie, że to warunek sukcesu. Ludzie takim dukającym amatorom dowierzają podobno bardziej niż buziom z telenowel – których też skądinąd pasjami się domagają.
Dlaczego? Może do najprostszych nauk nie potrzebują aktorów, tylko kogoś, kto imituje ich samych, choć oni w ataku gniewu czy miłości byliby bardziej naturalni niż te wystraszone kukły. Ale wyobrażają sobie siebie zaproszonych przed kamerę i wydaje im się, że byliby tacy.
A historie prościutkie i nawet odrobinę staroświeckie. Ostatnio żona odmówiła odejścia od męża ze względu na rodzinę. Kto na to w TVN pozwolił? Choć z kolei wspomniany już ojciec musiał zaakceptować chłopaka córki, który siedział kiedyś w pace. Mamy tu więc postępowość, lecz taką sprzed 30 lat. A ja nie wiem, czy oddychać z ulgą, czy się nabijać.
Piotr Zaremba (wSieci)
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/250465-zaremba-we-wsieci-serial-szpital-moralitety-wydukane
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.