BEKSIŃSCY-portret podwójny- portret prawdziwy RECENZJA

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Książka słusznie szeroko reklamowana. „Beksińscy – portret podwójny” Magdaleny Grzebałtowskiej to reporterska robota najwyższej próby. Jest to też książka nie o artystach, lecz o zwykłych ludziach jakimi przecież obaj Beksińscy byli. Jakaś nieokreślona groza unosiła się nad tą rodziną. Dwie śmierci – śmierć samobójcza i śmierć nagła, zadana zbrodniczą ręką. Koniec wielowiekowego rodu. I mit, który trwa i trwać będzie wciąż.

„Ta książka nie powstała z fascynacji malarstwem Zdzisława Beksińskiego, nie byłam też fanką audycji radiowych Tomka Beksińskiego” - mówiła Magdalena Grzebałkowska w Polskim Radiu – „Powstała z niechęci do pisania czegokolwiek. Gdy stworzyłam dwa lata wcześniej biografię ks. Twardowskiego, pracując jednocześnie na etacie, byłam zmęczona. Myślałam, że następną książkę napiszę dopiero będąc na emeryturze. Na początku uwiodła mnie w nich banalna warstwa zewnętrzna, czyli to, co wiedzą o tej rodzinie wszyscy: zamordowany ojciec i syn, który popełnił samobójstwo. Otoczka fatum, mistycyzm. To stereotypy, którymi ja też myślałam. Szybko jednak zorientowałam się, że nie ma żadnej klątwy i warto dowiedzieć się, jak to było naprawdę”. Właśnie – słowem kluczem w tej książce jest prawda.

Grzebałtowska nie bawi się w tani mistycyzm – nie opisuje losu Beksińskich przez pryzmat mistycznych prac Zdzisława czy zainteresowań oraz śmierci Tomasza. Opisuje rodzinę – niezwykłą w swej zwyczajności. Zdzisław jest więc w „Portrecie…” przede wszystkim ojcem rodziny i to ojcem dobrym, czułym nie cierpiącym na artystyczne szaleństwa. Szaleństwem być może jest prowadzenie przez lata wideo-kroniki rodziny, lecz czyż nie wynika owo nagrywanie z chęci utrwalenia ciepła uczuć i miłości do rodziny? I czy owo nagrywanie nie jest zapowiedzią przyszłych tragedii, przerywających szczęście i dobry los, stając się tak naprawdę jedynym wiarygodnym źródłem prawdy o Beksińskich, dostępnym po ich odejściu?

Podobnie ma się rzecz z audycjami Tomasza – jego muzyczne zamiłowanie do dziś, wydaje mi się, unosi się nad nocnymi audycjami radiowej Trójki. To staranne wyszlifowanie zarówno muzyczne jak i oratorskie (Tomasz potrafił o muzyce wspaniale opowiadać) było obecne także w jego felietonach. Odziedziczył je bez wątpienia po Zdzisławie, co widać w obrazach ojca – także nierealnych, a jednak warsztatowo perfekcyjnych.

Ta książka to kronika, reportaż i opowieść rodzinna w jednym. Grzebałtowska nie feruje ocen – opisuje po prostu jak to „wszystko” się „stało”. Wszystko tu jest realne i nierealne zarazem. Niekiedy słyszę, że głównym motywem malarstwa Zdzisława były śmierć i rozkład. Nie zgadzam się z takim ujęciem sprawy, jednak książka Grzebałtowskiej jest o czymś bardzo podobnym – o historii, która przemija i o ludziach, którzy zostają. Mimo, iż nie ma ich już z nami.

Arkady Saulski

tytuł
tytuł

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych