KAZIK o swojej przemianie duchowej i odnalezieniu Boga

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Aotearoa/GFDL/CC/Wikimedia Commons
Fot. Aotearoa/GFDL/CC/Wikimedia Commons

Kazik Staszewski, który jednoznacznie powrócił do wielkiej formy muzycznej, czego dowodem są ostatnie płyty „Kazik na żywo” oraz „Kult” po raz kolejny dowodzi też swojej przemiany duchowej. Muzyk przyznaje, że żyje tylko dzięki rodzinie i Bogu. Do niedawna muzyk był znany ze swojego ateizmu, choć zawsze był on bliższy wartościom konserwatywnym niż lewicowym, co w świecie show biznesu nie jest zbyt popularne.

Głównym powodem, dla którego jeszcze żyję, i to w dobrej formie, jest rodzina. Gdyby jej nie było, w najlepszym razie stałbym się menelem. Dla mnie zawsze najważniejsza była rodzina, może dlatego, że sam wychowywałem się bez ojca. W jakimś sensie zastąpiła mi Boga. Teraz, z perspektywy czasu, widzę jednak, że Bóg był cały czas obecny w moim życiu, tylko inaczej Go nazywałem -

mówi Kazik w najnowszym numerze „Zwierciadła”. Jest to kolejne tego rodzaju wyznanie Kazika. Kilka miesięcy temu na łamach tygodnika wSieci również odnosił się on do religijności. Przypominamy fragment wywiadu, jaki przeprowadził z jednym z najważniejszych polskich muzyków Robert Mazurek.


Robert Mazurek: Szukasz?

Kazik Staszewski: Jestem bardzo bliski odnalezienia.

„Proponuje mi niebo, w zamian za setki dobrych dni. Propozycja ta warta jest rozważenia ze wszech miar. Czasem tylko mam wrażenie, że spory to ciężar…”.

W pewnym momencie swego życia utraciłem wiarę, nie byłem w stanie pojąć zamiarów Bożych w moim życiu.

I?

Skupiłem się na mikrokosmosie, na dbaniu o swoją rodzinę. Trochę buńczucznie stwierdziłem, że nie potrzebuję niczyjej pomocy.

A teraz?

Teraz znów potrzebuję.

Dlaczego odszedłeś?

Są rzeczy, doświadczenia, o których rozmawialiśmy, a których nie chcę opowiadać publicznie. Takie jak historia mojej teściowej, tylko o większym ciężarze gatunkowym.

Co się stało teściowej?

Mama Ani przez całe życie była niesłychanie aktywną kobietą, ciągle w ruchu, prowadzącą otwarty dom pełen gości, opiekującą się swoją matką. O jedno się w życiu modliła – by nigdy nie być niesprawną. I w dość młodym wieku dostała udaru, przestała mówić, jest niesamodzielna. Wtedy musisz zadać sobie pytanie: dlaczego?

I odchodzisz od religii. Teraz wracasz.

Z tego samego powodu.

Spadło na ciebie doświadczenie. Myślisz, że z wiarą będzie łatwiej je przejść?

Wiara jest potrzebna, masz jakieś oparcie, nie jesteś sam.

Przekonywałem cię, że to tak nie działa…

Mówisz to z perspektywy człowieka wierzącego, ale nie wiesz, jak to jest przeżywać takie rzeczy jako niewierzący. Pamiętam siebie z czasów, gdy byłem bliski wiary. Czułem się uskrzydlony, chciałem zaczepiać ludzi na ulicy, budzić ich z letargu!

„Bóg jedyny wie, że to wszystko nie było przypadkiem”. Naprawdę nie było?

Jeśli w wyniku tego nieszczęścia szukam Boga, to nie był to przypadek. Widocznie było mi to potrzebne doświadczenie Hioba.

Które kończy się specyficznym happy endem.

No właśnie, mocno naciąganym: dzieci mu poumierały, ale za to ma nowe dzieci. Happy end to nie mieć jednych dzieci zamiast drugich, ale mieć wszystkie razem.

Mnie też to nie do końca przekonuje.

Czułem się trochę jak Hiob przed tym wszystkim, co go spotkało: piękna, szczęśliwa rodzina, wszyscy zdrowi, sukcesy artystyczne i w dodatku finansowe profity… Jak długo jeszcze to będzie trwało? To się musi omsknąć.

I się omsknęło. Co dalej?

Nie zbliżam się do żadnego konkretnego Kościoła, co nie oznacza, że w żadnym się nie odnajdę.

Świadkowie Jehowy?

Zamknięta historia sprzed lat, chodziłem na ich spotkania, ale nie przyjąłem chrztu.

A dziś?

Nie wiem. Widzę dobre owoce w różnych Kościołach, obracam się wewnątrz chrześcijaństwa. Z niego uciekłem i do niego chciałbym wrócić.

„Pójdę drogą przez ciebie wskazaną, bo twoje słowo jest prawdą” – tak jawnie ewangelizacyjnej piosenki nie słyszałem w radiu. Nawet Armia czy ostatni Muniek są bardziej zawoalowani.

To powstało w okresie moich wahań i poszukiwań, ale akurat ten tekst wziął się z przypadku. Na próbie zobaczyłem zdjęcie z pisma jednej ze wspólnot chrześcijańskich, które ktoś zostawił, z napisem „Twoje słowo jest prawdą”. I to do mnie przemówiło na tyle, że postanowiłem powiedzieć to wprost.

Wcześniej unikałeś jednoznaczności.

Była „Maria ma syna”…

Z tekstem: „Kiedy dorośnie, będzie tym, który odmieni nasze dni” i „Nadzieję ludziom da, panować będzie po wsze czas”.

To było jeszcze lajtowo. Teraz uznałem, że trzeba głośno się zadeklarować, bo głośne i jasne deklaracje do czegoś zobowiązują. No więc już się zobowiązałem.

I podpisałeś się pod tym zobowiązaniem: „Kazik Staszewski – skruszony chrześcijanin”?

Czy aż tak bardzo skruszony? Starałem się nawet bez wiary w Boga wieść życie porządnego człowieka.

„Syn marnotrawny, który wrócił”?

To już bliżej, zdecydowanie bliżej.

(...)

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych