PESZEK tłumaczy brak patriotyzmu: Nie wierzę w życie po śmierci

W ostatnie wakacje przeczytałam po raz pierwszy "Pamiętnik z Powstania Warszawskiego" Białoszewskiego. Ta lektura mną wstrząsnęła. To nie jest tak, że nie szanuję ludzi, którzy giną za Polskę, tylko mój wybór jest inny. Nie ma takiej idei, za którą warto oddać życie. Bo życie jest czymś absolutnie najważniejszym.

Maria Peszek znów opowiada o tym, że nie warto umierać za Polskę. Jednak tym razem piosenkarka odsłania motywacje celebrowanego tchórzostwa.

W ostatnie wakacje przeczytałam po raz pierwszy "Pamiętnik z Powstania Warszawskiego" Białoszewskiego. Ta lektura mną wstrząsnęła. To nie jest tak, że nie szanuję ludzi, którzy giną za Polskę, tylko mój wybór jest inny. Nie ma takiej idei, za którą warto oddać życie. Bo życie jest czymś absolutnie najważniejszym.

mówi w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”. Peszek już kilka razy „chwaliła się”, że nie kocha Polski, za co ostatnio zdecydowanie ją „rozjechał” medialnie Bronisław Wildstein pokazując infantylizm ulubienicy salonów. Ostre jak brzytwa słowa padły na antenie Telewizji Republika. "Ta osoba z mądrością ma tyle wspólnego, co Jaruzelski z patriotyzmem. Ona wyraża pewne poglądy, powtarza je jak papuga, jest to jakiś przejaw zidiocenia dość skrajnego"- mówił publicysta. Peszek brnie jednak w swoje politpoprawne rozważania.

Podejrzewam, że raczej jak Gombrowicz wsiadłabym na jakiś statek i uciekła, żeby żyć.

mówi Peszek. Nic nowego? Racja, jednak napompowana przez lewicę skandalistka tłumaczy co ją pcha do takich przemyśleń.

To bierze się również z tego, że nie wierzę w życie po śmierci, więc to determinuje moją totalną chęć pozostania przy życiu. (…)Jeszcze większym przekroczeniem jest powiedzieć, że istnienie Boga w naszych głowach bywa przeszkodą w tym, żeby wziąć pełną odpowiedzialność za własną egzystencję tu i teraz.

No cóż, Peszek daje kolejny argument za zrozumieniem obawy przed ateistami u sterów kraju. Skądś się bierze to tchórzostwo…

Q