JACESZEK. Z pieśni do rytuału. PIEŚNI. RECENZJA

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. Kasper Glanz / materiały prasowe
fot. Kasper Glanz / materiały prasowe

Jak wyglądają zmagania awangardzisty z pieśniami religijnymi? On pozostaje awangardzistą, a one pozostają religijne. Choć przestają być pieśniami.

Michał Jacaszek stał się konsekwentny. Trochę szkoda, bo sztubacko posamplowane dźwięki „Lo-Fi Stories” miały w sobie tak pozytywny ładunek dziecięco-baśniowej psychodelii, że po przesłuchaniu chciało się biec do sklepu i kupić sobie katarynkę. A przecież i „Sequel” z ostrym skrętem w stronę swingu oraz jazzu roztaczał miłą aurę knajpianego letargu, ujawniając przy okazji nową, piosenkową twarz awangardowego, bądź co bądź, muzyka. Z drugiej jednak strony było, minęło – droga od „Trenów” do „Pieśni” to soniczne wizjonerstwo najwyższej próby, w dodatku stworzone przez faceta, który doskonale rozumie, że jedno dobrze dobrane brzmienie może powiedzieć więcej niż cały worek słów.

I właśnie to ostatnie przy „Pieśniach” przydało się Jacaszkowi najbardziej. Z jednym wyjątkiem – zrezygnował z tekstu i śpiewu, samą melodykę mocno pokiereszował elektronicznymi mikrodetalami i efekt jest taki, jakby z tych starych utworów religijnych zdrapał warstwę jarmarcznego lukru, wyciągając z nich najsurowszą esencję. Zestaw jest różnorodny, bo mamy tu i „Z dawna Polski Tyś królową” (pieśń może nawet bardziej patriotyczną niż religijną, stworzoną w XIX w. nie wiadomo przez kogo, ale wiadomo, że do wiersza Kornela Ujejskiego), i „I.H.S” (opartą na średniowiecznym utworze liturgicznym „Christ Ist Erstanden”) czy wreszcie „Bogurodzicę”. W sumie sześć utworów w bardzo różnym wieku i różnej jakości. „To dla mnie takie dziecięce piosenki o niewinności” – napisał o większości z nich Jacaszek, robiąc wyjątek jedynie dla „Przybądź Duchu Święty” i „Christ Ist Erstanden”, które są jego zdaniem „ciemniejsze, niepokojące, »wietrzne«, transowe”. I najwyraźniej te cechy muzyk ceni sobie najbardziej, bo po dokonanych przez niego dekonstrukcjach oryginałów, dokładnie tymi przymiotnikami da się właściwie zdefiniować całą płytę.

Jak zwykle w ostatnich latach plącze się tu Jacaszek po pograniczu nowoczesnej, postrzępionej elektroniki i kameralistyki, zgrabnie wygrywając współbrzmienia dźwięków generowanych komputerowo z liryczną zazwyczaj wiolonczelą czy skrzypcami. Oryginalne melodie albo nie istnieją tu niemal zupełnie, albo pojawiają się na jakiś czas, by pozostawiwszy po sobie mgliste wspomnienie, roztopić się w elektronicznych przestrzeniach. Nie wiem, na ile autor był przywiązany do sakralności tych pieśni, lecz trzeba przyznać, że podszedł do tematu dość przewrotnie. Zupełnie pozbawił je ludycznego patosu, jakiejś melodycznej kokieterii typowej dla utworów przeznaczonych do użytku masowego, doszukując się raczej ich mistycznego rdzenia. Mimo że ta muzyka jest kolażem brzmieniowych przestrzeni, wszystko w niej pulsuje i z minuty na minutę nabiera coraz bardziej transowego charakteru – trochę tak, jakby zachowując chrześcijański kontekst, Jacaszek chciał przywołać ducha jakiegoś archetypowego rytuału. Uniwersalnego, obecnego od zawsze we wszystkich kulturach.

I całkiem nieźle mu się to udało. Tym lepiej, że śladowe echa pierwotnych melodii, porozrzucane tu i ówdzie drobne instrumentalne detale świetnie łagodzą tę dość mroczną muzykę. „Pieśni” nie stają się może na powrót pieśniami, ale na swój pokręcony sposób są również piękne.

Wojciech Lada (wSieci)

Jacaszek „Pieśni” wyd. Narodowe Centrum Kultury

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych