Nie warto wierzyć plotkom. Sytuacja z Neilem Tennantem z Pet Shop Boys jest tego najlepszym dowodem. Już chcieli uśmiercać faceta, a tymczasem muzyk żyje, ma się dobrze, a jego życiu nie zagraża żadne niebezpieczeństwo.
Kilka dni temu na Twitterze pojawiła się pogłoska, że wokalista w wyniku wypadku samochodowego znalazł się w szpitalu, gdzie przebywa w stanie krytycznym. Plotkę natychmiast podchwycił zespół VNV Nation, który udostępnił informację na swoim profilu na Facebooku.
Fani muzyki pop na chwilę wstrzymali oddech. Czyżby ikona dyskotekowego brzmienia drugiej połowy lat 80. miała opuścić ich na zawsze? Na szczęście z wyjaśnieniami pospieszył rzecznik Pet Shop Boys, który w wywiadzie dla "NME" zdementował te informacje.
Tennant żyje i ma się świetnie, a cała historia okazała się idiotyczną historyjką wyssaną z palca.
Fani lekkich elektronicznych dźwięków mogą spać spokojnie. Neil tennant i Chris Loe przeżywają właśnie drugą młodość i każdego roku wydają nowy album. Ich dorobek kończy się na ubiegłorocznym "Electric", a duet nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Nawet jeżeli kolejne projekty nawet nie nawiążą popularnością i jakością muzyki do czasów krążków "Please" czy "Actually".
Swoją drogą, pogłoskę o wokaliście chwiejącym się nad grobem, muzycy będą mogli sprawnie wykorzystać przy promocji następnej płyty. W końcu wszystko jest na sprzedaż.
gah/muzyka.onet.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/250351-neil-tennant-z-pet-shop-boys-w-stanie-krytycznym-bzdura