Hoffman jako CAPOTE-jak oddać pisarza na ekranie

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Wydawać by się mogło, że zagranie zniewieściałego homoseksualisty nie wymaga zbyt wyrafinowanego warsztatu aktorskiego. Kiedy jednak zniewieściałym homoseksualistą jest Truman Capote rola staje się wielkim wyzwaniem.

Philip Seymour Hoffman zmarł przedwczoraj. Czy był to wybitny aktor? Trudno mi ocenić, jako że nie jestem kino maniakiem. Mogę natomiast ocenić to jak oddał paletę emocji pisarza – Trumana Capote.

Nie, uprzedzę złośliwe komentarze, Trumana Capote też nie miałem okazji spotkać osobiście. Miałem natomiast niejedną okazję zetknąć się z jego literaturą i to niejednokrotnie. Jeśli jest w niej coś charakterystycznego to dwie rzeczy – naturalny „bon-wiwantyzm”, zbliżający Capote do Leopolda Tyrmanda oraz straszny cynizm – cynizm bezwzględnego uzewnętrzniania emocji swoich i cudzych, przeżyć swoich i cudzych. Hoffman potrafił tę niejednoznaczność oddać po mistrzowsku w filmie „Capote”.

Sam tytuł filmu był mylący – zdawać się mogło, że będzie to opowieść biograficzna. Może życiorys Trumana Capote uchwycony na ekranie. Tymczasem był „Capote” opowieścią o tworzeniu się opowieści, był też czymś w rodzaju romansu (gejowskiego) w którym Capote zakochuje się w sądzonym i wreszcie skazanym na śmierć mordercy.

I tutaj już pojawia się pierwszy zgryz związany z tym dziełem. Z jednej strony bardziej konserwatywnie nastawieni krytycy mogą uznać to kino za obraz gloryfikacji pisarza i homoseksualisty, wkręcić w tryby homo-propagandy, zamknąć w tej pancernej szafce. Byłby to błąd. „Capote” jak już wspomniałem to opowieść o tworzeniu się opowieści. „Z zimną krwią” nie było pierwszą powieścią paradokumentalną, było natomiast studium umysłowości mordercy. To obraz degeneracji, bardzo bliski temu co zgłębiał Cormac McCarthy w swej powieści „Dziecię Boże”. O ile jednak autor „Drogi” obserwował Lestera Ballarda przez lupę – jako wyjątkowo obrzydliwego, no ale w swej obrzydliwości przecież fascynującego robaka, o tyle Capote dosłownie kazał nam wejść w skórę zbrodniarza lub zbrodniarzy. Nie jest to więc prosty reportaż z miejsca zbrodni, procesu i kary. Jest to ballada na cześć ludzkiego zwierzęcia a potem – ludzkiej padliny.

W filmie jest Truman Capote pisarzem poszukującym kolejnego wielkiego tematu. Ten temat pojawia się gdzieś na „granicy cywilizacji”, na prowincji, którą na początku wyśmiewa bywały w świecie autor. Tutaj jednak wchodzi wydelikacony, zniewieściały Capote w świat przemocy, mordu – mordu bez celu, tak naprawdę (trudno uznać kradzież 50 dolarów za poważny motyw wielokrotnego morderstwa), i tu poznaje wreszcie mordercę – będącego odwrotnością Capote Perry’ego.

No i tutaj właśnie zaczyna się prawdziwe kinowe i aktorskie mistrzostwo. Capote z pewnością wykorzystuje Perry’ego – z jednej strony jest nim zafascynowany, zakochany (nazywajmy rzeczy po imieniu), z drugiej bezwzględnie wykorzystuje sprawę, morderstwo i osobę Perry’ego do własnych celów – napisania „najlepszej historii dekady” jak mówi w jednej z rozmów. Zresztą w książce „Z zimną krwią” akurat ten cynizm, to zagłębienie się w oślizgłe, parujące, cuchnące trzewia emocjonalności widać. To cyniczne wykorzystanie zwierzęcia jakim jest morderca, śmierci jego ofiar, wymiaru sprawiedliwości wreszcie wyroku skazującego i egzekucji. Polecam szczególnie lekturę oryginały, gdyż dopiero wtedy widać ten cynizm i zgłębienie emocji w pełnej krasie.

Co robi z rolą Trumana Capote Hoffman? Prezentuje ten cynizm w całej okazałości. Z drugiej strony pojawiają się nagłe przebłyski szczerych emocji, może żalu, że tak cynicznie wykorzystuje tę sprawę. Widzimy Capote ulubieńca elit, widzimy Capote nieznośnego, widzimy Capote jako poruszonego losem nie ofiar, lecz mordercy człowieka. Wreszcie widzimy Capote balansującego między tymi skrajnościami, nie wiadomo czy starającego się zachować człowieczeństwo, czy bezwzględnie wykorzystującego kolejną szansę, kolejny temat. A może od początku do końca jest Capote po prostu wielkim sługą literatury – ona jest dla niego kluczowa, jej mistrzostwo ma być nadrzędne ponad wszystkim włącznie z marnym losem jednostek. Jakże to charakterystyczne dla pisarzy.

Philip Seymour Hoffman tę gamę emocji oddał po mistrzowsku. Słynął z wielu ról – dla mnie jednak na zawsze pozostanie Capote’m.

Arkady Saulski

——————————————————————————————

Polecamy wSklepiku.pl książkę:„Słownik Filmu „

tytuł
tytuł

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych