Przyjemność w cząsteczkach, czyli co nas czeka w telewizji w tym roku

Materiały prasowe/House of Cards 2
Materiały prasowe/House of Cards 2

Na początek mocne otwarcie: „Detektyw”, nowy serial kryminalny HBO z najgorętszym aktorem ostatnich miesięcy – Matthew McConaugheyem – w roli głównej. Kolejne tygodnie zapowiadają z kolei pasmo powrotów, na które długo czekaliśmy. Rozpoczął się trzeci sezon „Dziewczyn” Leny Dunham. Wygłodniałym widzom od razu puszczono dwa pierwsze odcinki. Luty stanie pod znakiem drugiego sezonu „House of Cards” z Kevinem Spaceyem i nagrodzoną niedawno Złotym Globem Robin Wright Penn. Kwiecień budzi emocje w związku z dwoma serialami: czwartym sezonem „Gry o tron” i siódmą, finałową odsłoną „Mad Men”. Każdy z nich zatrzymany w pełnym napięcia momencie, obudowany sprytną kampanią promocyjną, która więcej obiecuje, niż mówi, i poruszający miliony widzów na całym świecie. Mało który film poza „Hobbitem” albo kolejnymi przygodami Jamesa Bonda może liczyć na takie zainteresowanie.

Na tropie detektywa

Dla seriali to norma. Zwłaszcza dla stacji HBO, potentata na serialowym rynku, który błyskotliwie podsyca to napięcie. Organizując premierę „Detektywa”, pokazał przed seansem pierwszy zwiastun czwartego sezonu „Gry o tron”, jakby mówił: oczekując na ten hit, obejrzyjcie inny, równie dobry. I udało się, bo do pierwszego odcinka serialu zasiadło 2,30 mln widzów, bijąc tym samym otwarcie „Gry o tron” (2,2 mln) i „Newsroom” (2,1 mln). Lepszy start miało jedynie „Zakazane imperium”, którego pierwszy odcinek zrealizował dla telewizji Martin Scorsese.

Cztery lata temu, kiedy produkcja pojawiła się na ekranach, nazwisko Scorsese jeszcze przykuwało uwagę. Dziś pewnie mniej widzów zwróciłoby na nie uwagę, bo przez ostatnie lata w przypadku seriali znacznie ważniejsi stali się scenarzyści. Telewizja okazała się idealnym medium dla utalentowanych pisarzy spełniających się w pisaniu wielosezonowych formatów. To scenarzyści dyktują dziś w stacjach warunki i mogą decydować, z kim chcą pracować. Tak było właśnie w przypadku „Detektywa”, którego scenariusz stacja HBO zakupiła wraz z zaplanowanymi obsadą oraz reżyserem. Podobnie rzecz się miała z zeszłorocznym „House of Cards” zrealizowanym przez najznamienitszych twórców Hollywood, w tym m.in. Joela Schumachera oraz Davida Finchera. Żaden z nich nie dyktował warunków, nie oni przyszli na plan w aurze gwiazd. Byli po prostu autorami wybranymi do wyreżyserowania formatu ze scenariuszem tak mocnym, iż zapewne o ich szczęściu marzyło wielu.

Fantazja w Białym Domu „House of Cards”, jak każdy dobry serial, podjął ryzyko. Główny bohater Francis Underwood stanowi jedną z najbardziej okrutnych i śliskich postaci współczesnej telewizji. Zrobi wszystko, aby wspiąć się na sam szczyt w strukturach Białego Domu, nie pominąwszy po drodze przekupstwa, nieczystych gier, prowokacji, nawet morderstwa. „Francis jest prawdziwym diabłem, przy okazji jest też człowiekiem bardzo skutecznym, a serial pokazuje mroczne oblicze Ameryki i jej polityki. Mroczniejsze niż dziejący się w tym samym środowisku »Prezydencki poker«” – mówił twórca formatu Beau Willimon. „Pisząc go, wielokrotnie zastanawiałem się, czy nie przesadzam, czy fantazja nie ponosi mnie za bardzo, a serial nie jest za okrutny, przez to niewiarygodny. Ale kiedy zaczęliśmy go kręcić, przestałem sobie zadawać to pytanie. Wracałem do hotelu po zdjęciach, włączałem telewizor. Trwała wtedy kampania wyborcza prezydencka. I utwierdzałem się w przekonaniu, że moje pomysły wcale nie są nierealne i szalone” – dodawał Willimon.

„House of Cards” to wielki sukces stacji Netfix, która – produkując serial – stała się konkurencyjnym graczem dla HBO. W dwa sezony serialu Netfix zainwestował 100 mln dol. (czyli równowartość budżetu ok. siedmiu filmów pełnometrażowych) oraz podjął się ciekawego eksperymentu – zamiast puszczać jeden odcinek, wprowadził w obieg cały sezon. To, co wtedy wydawało się szaleństwem, zostanie powtórzone przy okazji premiery drugiej odsłony „House of Cards”. Prawdopodobnie w glorii i chwale, bo Netfixowi po sukcesie serialu abonentów tylko przybywa. I to lawinowo. Od czasu emisji formatu pakiet dostępu do kanału wykupiły 2 mln widzów, przynosząc telewizji miesięcznie prawie 20 mln dol. zysków. A liczba zainteresowanych ofertą stale rośnie, wskazując ścisłe powiązanie z serialem – aż 75 proc. jego publiczności to właśnie subskrybenci oferty Netfixa.

Jeszcze większa jatka Jedną z największych umiejętności twórców seriali jest kreowanie tajemnicy. Aktorzy nie mają prawa pisnąć słówka, co wydarzy się w kolejnych sezonach. Publikacje zdjęć z planu są wielkim wydarzeniem, choć owe zdjęcia nie zdradzają zupełnie nic z dalszego rozwoju zdarzeń. Premiera zwiastuna nowego sezonu to moment, do którego czas odliczają miliony fanów na całym świecie. Tak jak wspomniany 13 stycznia 2014 r., kiedy stacja HBO wyświetliła pierwszą zapowiedź czwartego sezonu „Gry o tron”. Na YouTube obejrzało ją 13 mln ludzi. Zwiastun przeanalizowano scena po scenie na kilkanaście sposobów, próbując zgadnąć, co dalej przydarzy się bohaterom. Na razie pewne pozostaje tylko jedno – twórcy zapowiadają, że nadchodzący sezon „Gry o tron” będzie jeszcze bardziej krwawy niż poprzedni, zakończony wielką masakrą, która nada serialowemu światu nowy porządek. Poprzeczka została zawieszona wysoko. Latem ubiegłego roku, gdy ekipa serialu pojawiała się na targach Comic Con, aby promować tytuł, pokazano filmik składający hołd wszystkich bohaterom, którzy zmarli w trzech pierwszych sezonach. Razem blisko sto postaci (wiele z nich to kluczowe dla fabuły figury, w tym niemowlęta) oraz dwa psy.

To niejedyny rekord należący do „Gry o tron”. W zeszłym roku serial był najczęściej piraconym przez internautów tytułem (pobrano go blisko 6 mln razy) oraz tytułem, który ściągało najwięcej ludzi jednocześnie (170 widzów na odcinek). Twórcy serialu, choć piractwa nie pochwalają, zgodnie stwierdzają, że robi ono dobrze ich produkcji: kreuje rozgłos, stanowi swoisty komplement od widowni, lepszy niż jakiekolwiek nagrody. Dzięki takiemu powodzeniu nie mają wątpliwości, że – chociaż koszt produkcji jest niemały (blisko 6 mln dol. za jeden odcinek, a pilot kosztował 10 mln) – warto w ten tytuł inwestować. Bo realizacyjnie produkcja wyprzedza prawie wszystko, co w kinie powstało w ostatnim roku i stała się już kulturowym fenomenem. Czego dowodem znowu są cyfry, i to czasami bardzo dziwne. Przykładowo w zeszłym roku 160 urodzonych w Stanach Zjednoczonych dziewczynek zostało nazwanych po serialowej królowej smoków Khaleesi…

Głos pokolenia

Gdy zainteresowanie „Grą o tron” z roku na rok rośnie, nieco przygasa gwiazda Leny Dunham, 27-letniej autorki serialu „Dziewczyny”, którą w przemyśle filmowym nazywa się Woodym Allenem w spódnicy. „Pierwszy odcinek to był eksperyment” – mówiła Dunham. „Pomyślałam, że mogę spróbować zrealizować ten odcinek i będę miała fajne wspomnienie, kiedy już zostanę np. listonoszką” – dodawała autorka, która po studiach znowu zamieszkała z rodzicami, próbując „zostać artystką” i nie chcąc podejmować regularnej pracy. Choć drugi sezon nieco zawiódł, dwa dni po premierze dwóch pierwszych odcinków trzeciego sezonu stacja HBO podpisała z Dunham kontrakt na kolejną część przygód czterech bohaterek. Pokątnie mówi się jednak o tym, by pisanie dalszego ciągu serii powierzyć komuś zdolniejszemu. Dunham nie tylko tworzy scenariusz serialu, ale też sama go reżyseruje, montuje i gra w nim główną rolę. Stała się jego symbolem i marką, która doskonale się sprzedaje – tak jak lata temu było z serialem „Seks w wielkim mieście”. W tym roku autorka planuje pracę nad filmem dokumentalnym i książką, które zapewne z powodzeniem popłyną na fali jej nazwiska. Tymczasem, promując trzeci sezon „Dziewczyn”, mówi: „W tej serii chcę bardziej przeniknąć główne bohaterki i ich problemy. Zależy mi na poszukaniu powodów, dla których mają one tak poważne problemy ze sobą”.

Odpiera tym samym zarzuty, że w tym sezonie, podobnie jak w poprzednim, niewiele będzie się działo. W pierwszych odcinkach trzeciego sezonu autorka nieśmiało rozplątuje supeł emocji i dramatów, w który zaplątała m.in. graną przez siebie Hannah i jej przyjaciółkę Jessę. Hannah stanęła wówczas na skraju załamania nerwowego, Jessa nagle zniknęła, aby teraz odnaleźć się na odwyku. Obie mają stanąć na nogi, zyskać trochę stabilizacji i harmonii.

Kronika zapowiedzianej śmierci

W piekle, tuż przed finałem, pozostawił swojego bohatera twórca „Mad Men” Matthew Weiner. W pierwszej scenie szóstego sezonu Don Draper czyta „Piekło” Dantego, w ostatniej scenie – w piekle się budzi. Wokół niego wszystko się sypie, od życia prywatnego począwszy, na zawodowym skończywszy. Weiner przed finałowym siódmym sezonem serii pozostawił mnóstwo pytań, pobudzając ciekawość widzów, jak jego bohater skończy swój ekranowy żywot – jako zwycięzca czy przegrany? „Wiem, że sporo osób twierdzi, iż Don na końcu umrze, biorąc pod uwagę, ile pali papierosów i jak wiele whisky wypija” – mówił Weiner. „Ale jeszcze więcej widzów zadaje sobie pytanie, czy on czegoś się nauczył przy okazji tragedii, które go ostatnio spotkały. Czy to go zmieni? Czy to możliwe, aby ktoś, kto tak długo hołdował pewnemu stylowi życia, w ogóle mógł się zmienić? Odpowiedź na te pytania muszę zachować dla siebie, ale z pewnością Don dowiedział się o sobie czegoś, czego dotąd nie wiedział. Dostrzegł w świecie rzeczy i ludzi, których dotąd nie dostrzegał” – zdradzał autor scenariusza do serii, na którą przyjdzie nam poczekać do 13 kwietnia.

Na ten dzień telewizja AMC zapowiedziała premierę pierwszej części ostatniego sezonu. „Mad Men” to jednak wciąż bliski termin w porównaniu z kolejnym, sezonem „Walking Dead”. Jego twórcy nadal utrzymują w tajemnicy datę premiery pierwszego odcinka, trzymając tym samym w napięciu miliony (dokładnie 16 mln) fanów. Ale – jak w przypadku „Detektywa” – w oczekiwaniu na dobry serial widzów spotka po drodze wiele innych, nie mniej udanych.

Urszula Lipińska (wSieci)

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych