„Tym, którzy przerazili się czerwonej od promieni namiętnych twarzy ludu, zdawało się, że pryskają wszystkie wiązadła bytu naszego i dobrobytu, a to pryskały jedynie kajdany – lud stawał się obywatelem i ujmował w ręce swoje ster rządów nad krajem. Tak, zamęt zapanował. Błogosławiony wszechmocny zamęt!”
To nie są żadne brednie, proszę Państwa, to najprawdziwsze, historyczne słowa rewolucjonisty, unieśmiertelnione przez historię a teraz też – Krytykę Polityczną. Jakiś czas temu pisałem o „Braciach Polskich” – jednym z przewodników Krytyki Politycznej. „Przewodniki” politkrytyki mają to do siebie, że prezentują pewną ułudną iluzję mądrości – napisane są zawsze bardzo sprawnie a lektura jest doprawdy przyjemnością. Nie często zdarza się, by poważna, niemal naukowa niekiedy treść wykładu humanistycznego była tak przystępna dla szarego, codziennego odbiorcy. Jest to coś w czym Krytyki Polityczna przoduje (zasadne określenie) i nawet chyba wiem z czego wynika. Otóż – rację ma Janusz Korwin-Mikke gdy wskazuje, iż „po lewej stronie” intelektualnie nie dzieje się nic ciekawego – to prawda. „Przewodniki” Krytyki Politycznej są na to najlepszym dowodem – nic tak dobrze nie maskuje płytkości intelektualnej jak klarowność wywodu. To najlepsza szkoła publicystyczna, wyhodowana w stajni Adama Michnika (i nie piszę tego z przekąsem, lecz swego rodzaju – uznaniem) – stawiamy jakąś tezę, które już w drugim zdaniu zaprzeczamy, by na koniec tak rozdzielić włos na czworo, że jedyną kategorią oceny danego problemu pozostaje już tylko rozdzielenie pochwał i wskazanie win.
Krytyka Polityczna jest tutaj uczniem niezwykle pojętnym. To ona przejęła od Gazety Wyborczej żagiew pseudo-intelektualizmu. Gdy GW uznawana jest obecnie zwyczajnie za maczugę propagandową lewicowych środowisk popierających władzę, politkrytyka jawi się jako środowisko w poglądach może i radykalne, ale stojące obok, dyskutujące – nie w tak oczywisty sposób rozdające pochwały i piętnujące winy.
Po co ten przydługo wstęp? Ano po to by przedstawić czym jest „Przewodnik” po Rewolucji 1905 roku. I czemu jest on dostępny, uwaga, za darmo.
Była Rewolucja 1905 roku ruchem zapowiadającym koszmar roku 1917-go. Wtedy carat przywitał rewolucjonistów bagnetami, potem – mógł już tylko gnić. Jest więc Rewolucja 1905 roku pewnym preludium i według Krytyki Politycznej, jest ona pewną „rewolucją założycielską” a więc też – przestrogą.
Że słowa „rewolucja założycielska” są wzajemnie sprzeczne to żadne odkrycie. Autorzy tej pracy zbiorowej przechodzą jednak nad tym do porządku dziennego – dla nich jest ta rewolucja czymś w rodzaju anty-martyrologii, albo – alternatywnej martyrologii. Pamiętają Państwo gdy pisałem o „Braciach Polskich”, że stara się przy ich pomocy stworzyć KP alternatywę dla polskiego (ciemnego) katolicyzmu, na zasadzie lustrzanego odbicia ukazując arian jako męczenników prawdziwych (i rewolucjonistów rzecz jasna) cierpiących pod butem i knutem katolicyzmu – dla politkrytyki będącego karykaturą samej siebie z której to karykatury to właśnie arianie (i inni protestanci) wyciągają sens pierwotny i stają się chrześcijanami „prawdziwymi” – czyli takimi chrześcijanami bez chrześcijaństwa i ludźmi Boga – bez Boga.
Podobnie jest tutaj. Kształtuje politkrytyka coś w rodzaju alternatywy dla historii i kultu polskich Powstań (wielka litera zamierzona) i polskiej martyrologii, proponując martyrologię alternatywną, bo martyrologię rewolucji. Jest więc ta rewolucja czymś w rodzaju celowo zmilczanego powstania (mała litera zamierzona) – powstania mającego na celu nie emancypację Polaków, symbolizowanych przez grubego pana jak z bolszewickiej propagandy, „burżuja i kułaka”, lecz rewolucja ta ma być Powstaniem emancypującym grupę prawdziwie dążącą do wolności – chłopa, robotnika, kobietę i lud.
Jest więc to znowu tworzenie systematyki lustrzanych odbić. Tak jak arianie mieli być alternatywą dla katolików, tak też ta złamana rewolucja ma być alternatywą dla głupkowatej polskiej martyrologii. Zresztą poprowadzenie nawet narracji w tym „Przewodniku” jest podobne jak w szkolnych patriotycznych czytankach (których się niestety już nie czyta) – a więc jest to język niejednokrotnie nadęty do granic śmieszności, chwilami silący się na poetyckość, innym razem – na tworzenie politycznych planów. Jest rozdanie ról i jest rozdanie kwestii, naprawdę należałoby czekać na to, aż Klata to pokaże w teatrze. Mam mieszane uczucia. Z jednej strony robi politkrytyka tym „Przewodnikiem” co wrażliwszym umysłom wodę z mózgu, z drugiej – prawica mogłaby się wreszcie uczyć tworzenia narracji, tym bardziej, że w odróżnieniu od lewackich adwersarzy ma naprawdę coś do zaoferowania. Tutaj nie wystarczy proste małpowanie, bo to już robi druga strona. Podejście musi być inne.
Tym bardziej, że wobec poważnej alternatywy politkrytyka po prostu ucieknie – pokazała to już wiele razy – to środowisko nie jest przygotowane do prawdziwego, intelektualnego starcia.
Całość publikacji dostępna pod linkiem:
http://issuu.com/krytykapolityczna/docs/pkp-rewo1905_net
Arkady Saulski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/250216-prawdziwa-rewolucja-nic-nie-kosztuje-recenzja
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.