PAN OD SEKSU – Lew-Starowicz konserwatysta RECENZJA

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Ciekawą książkę ostatnio przeczytałem. Książkę o seksie ale i nie o seksie i nie był to bynajmniej Grey ani któraś z jego wariacji. Była to ksiązka Zbigniewa Lwa-Starowicza – dyżurnego seksuologa kraju.

Lew-Starowicz w latach 90-tych dzięki bodajże Wojciechowi Cejrowskiemu stał się „głównym deprawatorem Polski”. Starowicz (podobno) wtedy piszący artykuły do porno-pisemek pod pseudonimem (strach pomyśleć jak musiało wyglądać przeprowadzone przez Cejrowskiego śledztwo) został niejako wciągnięty na sztandary z jednej strony – seksualnej rewolucji, z drugiej – walki przeciwko rozpasaniu. Trochę był to konflikt wpisany w „transformację ustrojową” (cudzysłów z wielu powodów zamierzony) – ponieważ konflikt ów był emanacją rozedrganego, niepewnego jeszcze swojego losu społeczeństwa. Tym samym post-komunistyczna lewica chciała niejako Starowiczem zawojować społeczeństwo i skierować na drogę płytko pojmowanej europejskości (seksualne rozpasanie miało być tejże europejskości cechą nieodłączną), zapominała jednocześnie post-komuna, iż to właśnie łóżkowa siermięga była główną cechą rozpoznawczą PRLu. Z drugiej strony piłkę odbijała prawica, chcąc skundlone PRLem społeczeństwo odzyskać nawołując do pokory i bojaźni bożej, co bądźmy szczerzy nie jest wcale złą alternatywą, jednak równie siermiężna w swym przekazie prawica potrafiła powrót do wartości przedstawiać jedynie jako przeczołganie się na klęczkach do kościelnej kruchty, a nowoczesne w przekazie inicjatywy takie jak Fronda były wtedy rzadkością.

Był Lew-Starowicz tymczasem poza tą walką, w którą wbrew jego woli wciągnięto jego osobę i działalność. Zapraszany przy każdej okazji do telewizji i radia miał Starowicz pokazywać sypialnię przez dziurkę od klucza, i uczyć, że wiecie-pszczółki-i-inne-bzykanki to jednak nic złego i żaden wstyd.

Były to inne czasy. Czasy kiedy „świerszczyk” w kiosku wzbudzał sensację, zwykle ukryty gdzieś z samego tyłu kiosku. Były to czasy pornosów dostępnych tylko na straganach obok pirackich gier komputerowych i dresów nawołujących na rynku w Gdyni do potencjalnych klientów: „Co dla pana? Filmy, muzyka?”. A same okładki tych pornosów były bardziej cenzurowane niż dziś cenzurowana jest niejedna reklama szamponu do włosów w telewizji.

Teraz jednak żyjemy w czasach powszechnego porno-dostępu, gdzie to seksualne uprzedmiotowienie jest nieomal stanem pożądanym w mediach, o internecie nie wspominając. Tak więc Lew-Starowicz ze swoją autobiografią jawi się jako człowiek nieomal jaskiniowy, zaś jego podejście do seksu, seksualności jest na wskroś konserwatywne, niemal – katotalibalne.

Starowicz opowiada o najciekawszych (i najdziwniejszych) przypadkach jakie odwiedziły jego gabinet. Ale nie tylko. Wydawca starał się pokazać (znów) Starowicza jako wielkiego edukatora wyciągającego Polaków z kruchty, a tymczasem sam Starowicz ukazuje samego siebie raczej jako skromnego faceta, który w oczach innych posiadł największe sekrety łóżkowego świata. Więc on, Starowicz, z tym wizerunkiem trochę walczy. I pokazuje, że seks jest czymś istotnie naturalnym, choć to właśnie najwięksi orędownicy seksualnego wyzwolenia czynią z seksu bożka i złotego cielca. Seks jako złoty cielec, naczelne bóstwo współczesnej kultury? Chyba tak. Dobrze, że seksuolog, Lew-Starowicz, wprowadza do tego szalonego na punkcie seksu świata trochę rozsądku.

Arkady Saulski

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych