POD MOCNYM ANIOŁEM Zło indywidualne. NASZA RECENZJA

Któż z nas nie oglądał „Ćmy Barowej” Barbeta Schroedera według prozy Charlesa Bukowskiego, wstrząsającego studium nałogu? Zdawałoby się, że już nic więcej na ten temat nie można powiedzieć. Tracący godność Marmieładow ze „Zbrodni i kary” kończący pod kołami powozu, pijący zbuntowani bohaterowie powieści Jacka Kerouaca i Malcolma Lowry’ego, pogrążone w delirium postacie z prozy Wieniedikta Jerofiejewa i („Moskwa Pietuszki”) i Hansa Fallady („Pijak”). Pisarze, którzy ich stworzyli, też nie wylewali za kołnierz, co również można powiedzieć o wielu innych znanych – jak Ernest Hemingway i Vladimir Nabokov – i mniej znanych twórcach.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:POD MOCNYM ANIOŁEM: Smarzowski przedawkowuje samego siebie. RECENZJA

„Pod Mocnym Aniołem” Wojciecha Smarzowskiego jest jednak czymś więcej niż obrazem utraty godności i staczania się, postępującego delirium bohatera alkoholika – pisarza Jerzego (Robert Więckiewicz). Film Smarzowskiego pozwala nam ujrzeć świat jego oczyma, wprowadza w świat wewnętrzny pisarza i dzięki bardzo wyrafinowanym technicznie środkom umożliwia empatyczne wczucie się w stan delirium. Gdy poznajemy Jerzego, jest on pisarzem u szczytu powodzenia, udziela wywiadów telewizyjnych i radiowych, jest oklaskiwany przez studentów, którym tłumaczy zjawisko nieuchwytności swojej twórczości i osoby. Jest już jednak alkoholikiem, wierzącym, że kontroluje swoje życie i jest w stanie zapanować nad nałogiem. Nie jest to jednak prawda i Jerzy trafia do szpitala na oddział deliryków. Smarzowski na początku filmu dozuje nam wiele elementów humoru, które gdzieniegdzie przeplatane są momentami przerażającymi, na przykład obrazami napadów padaczki alkoholowej. Pijany Jerzy ściera się z lajkonikiem, a potem na czworakach przechodzi przez jezdnię. Z czasem elementów zabawnych jest coraz mniej, a uśmiech zastyga na ustach widza. Pojawia się, charakterystyczne również dla innych filmów Smarzowskiego coraz bardziej intensywne ukazywanie postępującej choroby i rozkładu materii, porażającego nasze poczucie estetyczne (jak w „Weselu”, „Domu złym” i „Róży”).

Nic z najohydniejszych i najbardziej rażących stron natury ludzkiej nie jest nam oszczędzone. Destrukcji ulegają też siły duchowe i psychiczne, z tym że zło skierowane jest na sam podmiot, następuje autodestrukcja postaci. „Zamiast diabeł – mów alkohol” – doradza terapeutka Katarzyna (Iza Kuna) jednemu z pacjentów. Smarzowski nie pokazuje już zła tkwiącego w historii („Róża”) czy zła społecznego („Drogówka”), ale zło indywidualne, niszczące jednostkę. Człowiek jest ofiarą alkoholu, własnej słabej psychiki, właściwie można powiedzieć wszystkiego, co powoduje nałóg, odczłowiecza, depersonalizuje. Smarzowski środkami filmowymi wyjątkowo głęboko dotyka tego zjawiska, film jest nie tylko znakomitym studium psychologicznym, ale wywołuje też egzystencjalne współczucie i bunt wobec tak niedoskonałej w swej istocie natury ludzkiej.

Jedną z form terapii na oddziale deliryków jest przedstawianie własnych historii życia. I o swoim alkoholizmie opowiadają nam inni bohaterowie filmu, wszyscy aktorsko świetni: wzięty reżyser Borys (Marcin Dobrociński), kierowca tira (Arkadiusz Jakubik), farmaceutka (Iwona Bielska), bohater o przezwisku „Kolumb” (Jacek Braciak), kobiety które wypadły z torów zwykłego życia – Joanna (Iwona Wszołkówna) i Mania (Kinga Preis). Film ma budowę szkatułkową i wszystkie opowieści osadzone są w głównej narracji pisarza Jerzego, który opowiada również o swoim życiu. Smarzowski w eksplikacji filmu napisał, że są to autentyczne historie z życia alkoholików, kilka z tych opowieści jest dodane, nie występują one w książce Jerzego Pilcha, według której został nakręcony film. Powieść „Pod Mocnym Aniołem” Pilcha została nagrodzona literacką nagrodą „Nike” w 2001 roku i w trochę inny sposób niż w filmie posługuje się również nielinearną luźną narracją, dygresjami i filozoficznymi refleksjami. Film zawiera o wiele więcej opowieści „z życia wziętych”, ale też mocniej odrealnia świat. Tytułowa gospoda-bar z alkoholem „Pod Mocnym Aniołem”, do której obsesyjnie powraca Jerzy tuż po powrocie z odwyku, powoli staje się piekłem, w którym przebywają (o ironio!) postacie o nazwiskach pijących pisarzy: Bukowski, Fallada, Jerofiejew. Świat powoli odrealnia się, postacie filmowe wychodzą ze swoich ról. Tę samą opowieść – tak jak tę o Stachanowie – i fragmenty dialogów powtarza kolejno kilka osób. Odrealniona zostaje narracja, dialogi, filmowa przestrzeń i czas.

Filmowy czas jest tu kluczowym elementem, rozwija się w sposób nielinearny, jednocześnie współistnieje przeszłość, przyszłość i teraźniejszość. Powtórzenia sytuacji i coraz szybszy rytm wciągają nas w swoistą spiralę czasu, wir, który przypomina alkoholiczny ciąg i psychodeliczne wizje. Coraz częściej na tej karuzeli rzeczywistości i halucynacji pojawia się postać, która towarzyszy Jerzemu od początku filmu. Siedzi gdzieś w głębi audytorium na wykładach pisarza, pojawia się w taksówce, a przy końcu filmu jest już w prawie każdej scenie, a rzeczywistość się zagęszcza. Ta postać, w scenariuszu zwana „Aniołem”– mężczyzna w ciemnej czapce – to swoiste alter-ego pisarza Jerzego. Anioł komentuje zdarzenia w sposób ironiczny i złośliwy.

Przy końcu filmu, przy którymś z kolei powrocie do picia, potem znów do szpitala, i z powrotem do nałogu, Jerzy widzi samego siebie martwego w wannie. Następuje rozdwojenie filmowego spojrzenia, nie jest to jednak jeszcze koniec filmu.

Tak ciekawie prowadzona narracja wspomagana jest przez znakomity montaż Pawła Laskowskiego według koncepcji Wojciecha Smarzowskiego, montaż ostry i dynamiczny, według nietypowych pomysłów. Na przykład przy ciągłości dialogów i nastroju zmienia się pogoda. Filmowe zdjęcia autorstwa Tomasza Madejskiego mocno podkreślają realizm szczegółu i prawdę psychologiczną postaci, wspaniale filmowane są twarze, spojrzenia, reakcje, by później stanowić tym lepszy materiał do obróbki w montażu i do odrealnienia. Część zdjęć poddana została celowej deformacji, tak jak te z otwartymi ustami, które się coraz bardziej zbliżają do widza, jakby chciały go pochłonąć. Może być to wyrazisty symbol nigdy nie zaspokojonych pragnień i wiecznego głodu, który jest przyczyną wszystkich nałogów.

Mistrzowska charakteryzacja gra w tym filmie wyjątkowo ważną rolę. Twarz Jerzego wraz z nawracającymi fazami ostrego picia coraz bardziej niszczeje i deformuje się. Worki pod oczami, zmęczona skóra, błędne spojrzenie, włosy w nieładzie to tylko niektóre przykłady celowego epatowania brzydotą w wyglądzie bohaterów. Ciekawie pokazana jest postać lekarza Granady z oddziału dla alkoholików. Andrzej Grabowski gra jednocześnie doktora Swobodiczkę z Wisły i lekarza Granadę. Ma on przyczernione krzaczaste brwi, ale innym razem znów zwykłą oprawę oczu, w zależności od tego, jak go widzi Jerzy. W narastającym delirium pisarz widzi u lekarza Granady częściowe bielmo na oku, co może kojarzyć się z niektórymi postaciami z „Sanatorium pod Klepsydrą” Wojciecha Hasa. Postacie filmowe mają twarze innych osób, jak w alkoholowym delirium.

Z tego strasznego świata może Jerzego wyrwać tylko miłość. Dziewczyna, którą poznał w humorystycznej sytuacji pod bankomatem i do której wraca w chwilach trzeźwości, daje szansę na powrót do normalnego życia. Ale czy na pewno nastąpi trwałe uzdrowienie i odrodzenie?

Smarzowski pozostawia widza z tym pytaniem.

Pod mocnym aniołem, reż: Wojtek Smarzowski, wyst: Robert Więckiewicz, Julia Kijowska, Arkadiusz Jakubik, Adam Woronowicz.

Małgorzata Kulisiewicz

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.