„Zdarzały się kultury, które nie wynalazły koła, lecz bez problemu opanowały proces fermentacji alkoholowej” – całkiem trzeźwo zauważa Sławomir Koper i dostarcza czytelnikowi ponad 300 stron dowodów na dobrodziejstwa płynące z tego faktu.
„Alkoholizowanie się w towarzystwie drobiu nie było największym skandalem związanym z Witkowskim” – pisze Koper o awangardowym malarzu Kamilu Witkowskim, mającym zwyczaj błąkać się po zakopiańskich knajpach z gęsią na smyczy. „Afera wydarzyła się w stołecznej restauracji Lijewskiego – jej ozdobą było »olbrzymie akwarium, które służyło za bazę przeznaczonych na patelnię szczupaków, karpi i sandaczy«. Pewnego dnia znajdujący się »pod mocnym gazem« malarz rozebrał się w lokalu do naga i odbył kąpiel w akwarium. A następnie odmówił rozmowy z wezwanym policjantem, twierdząc, że wylegitymować go może wyłącznie funkcjonariusz jednostki rzecznej”.
Witkowski do olimpu polskiego malarstwa co prawda nie dołączył, ale jego kubistyczne martwe natury i portrety do dziś robią całkiem niezłe wrażenie. Książkę Kopra zaludniają jednak również postaci, które całe pokolenia zastawały w spisie lektur szkolnych i w nazwach ulic. „Gdy pojawił się u niego [Stanisława Przybyszewskiego – przyp. red.] Henryk Sienkiewicz, długo nie mogli znaleźć wspólnego tematu do rozmowy. Wreszcie inicjatywę przejął Przybyszewski i zaglądając Sienkiewiczowi głęboko w oczy, zaproponował uroczyście: »Panie Henryku, napijmy się wódki«”. Nie wiadomo, czy autor Trylogii z zaproszenia młodszego kolegi skorzystał, wiadomo za to, że urokowi Przybyszewskiego nie oparł się Jan Kasprowicz. „Artyści przekroczyli wszelkie cywilizowane normy spożycia alkoholu” – komentuje Koper.
Jest jeszcze i o Gałczyńskim, i o Witkacym, o Szymanowskim i każdym bez wyjątku skamandrycie… O tych wszystkich wielkich pijakach, którzy w przerwach między kolejnymi butelkami wódki potrafili stworzyć fundamentalne dla dzisiejszej kultury dzieła. Czy stworzyliby je, nie tonąc w oparach alkoholu? To pytanie zawsze będzie otwarte. Nie ma jednak wątpliwości, że jak świat długi i szeroki, ferment twórczy zawsze wiązał się z fermentem alkoholowym, a życie artystów bywało barwniejsze niż ich twórczość, co formę skrajną przybrało w Polsce okresu dwudziestolecia.
Ta książka to esencja anegdoty. Historia pisana nie pomnikami, lecz prawdziwa – z krwi, kości i życzliwego uśmiechu.
Wojciech Lada
Sławomir Koper „Alkohol i muzy. Wódka w życiu polskich artystów” wyd. Czerwone i Czarne
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/250078-literatura-spod-lady-kapiele-w-akwarium-wodka-w-zyciu-polskich-artystow