STUHR w kontekście SMOLEŃSKA: Nie wystąpię w widowisku kłamliwym historycznie i nihilistycznym

„Mój patriotyzm dzisiaj polega na tym, że zdecydowałem się żyć w tym kraju, a mogłem wszędzie. Zdecydowałem się mówić językiem polskim, zarówno w życiu, jak i tam, gdzie mogę, w utworach, które tworzę albo w których występuję.”- mówi Jerzy Stuhr.

Wczoraj Monika Olejnik do Radia Zet zaprosiła Daniela Olbrychskiego, który powiedział szyderczo, że chciałby zagrać Antoniego Macierewicza w „prawdziwym’ filmie o katastrofie smoleńskiej. Dziś w jej programie wystąpił Jerzy Stuhr. Ikona polskiego kina odniosła się do kwestii patriotyzmu i filmu o Smoleńsku Antoniego Krauze.

Mój patriotyzm dzisiaj polega na tym, że zdecydowałem się żyć w tym kraju, a mogłem wszędzie. Zdecydowałem się mówić językiem polskim, zarówno w życiu, jak i tam, gdzie mogę, w utworach, które tworzę albo w których występuję. Gdziekolwiek jestem za granicą, jeżeli mogę, propaguję kulturę polską (…) Jak mnie na przykład proszą, gdziekolwiek, żebym zrobił jakieś seminarium czy wystawił sztukę, to zawsze zaproponuję polską sztukę, pierwszą. Jeżeli oni się zgodzą - ci moi producenci - to wtedy robię. I tak wielokrotnie robiłem i Gombrowicza, i Mrożka w różnych zakątkach świata. Więc to jest mój patriotyzm. I jeszcze dodatkowo płacę niemałe podatki. To też jest mój patriotyzm. I dziękuję, z reszty proszę mnie nie rozliczać.

Stuhr odniósł się również do roli swojego syna Macieja w "Pokłosiu" Władysława Pasikowskiego, i kontrowersji jakie rola młodego Stuhra wzbudziła.

W domu zawsze mówiliśmy, że są pewne role, których nie wolno odmówić. Nie ze względów zawodowych, tylko dlatego, że ta rola daje szansę na podpisanie się pod swoimi poglądami. To się rzadko zdarza aktorowi, więc jeżeli taka rola jest, to jest obowiązek wystąpić.

Stuhrowi chodzi o taki filmy jak „Wodzirej” Falka czy „Amator” Kieślowskiego. Ostatnio w mainstreamowych mediach popularne staje się pytanie o udział w filmie Antoniego Krauze na temat katastrofy smoleńskiej. Jak do takiej roli odnosi się Jerzy Stuhr?

Ja kiedyś wystąpiłem u pana Antoniego Krauze w filmie „Strach”, byłem młodym aktorem bardzo, jeden z pierwszych moich epizodów powiedzmy filmowych. A dzisiaj pani mówi? No, jeżeli, nie, ja zawsze miałem zasadę i utrzymuję tę zasadę, że nigdy nie wystąpię w widowisku kłamliwym historycznie i nihilistycznym, czy to będzie film, czy przedstawienie teatralne i tej zasady udało mi się pilnować przez całe życie, że nigdy, na przykład nihilistycznym, czyli takim, które propaguje idee anarchistyczne na przykład, albo nie daje nadziei, ja zawsze...(...) Ja zawsze szukam i to co sam robię, i gdzie występuję żeby dać iskierkę nadziei widzowi.

Stuhr powiedział również, że w jego najnowszym filmie „Obywatel” jest "dyskusja z naszą płytką, niedouczoną z różnych powodów wiarą katolicką".

Bohater deklaruje w pierwszej scenie, że jest wierzącym katolikiem, a potem dostaje telefon do takiego studia jak tu i pyta go młoda dziewczyna, czy zna sześć prawd wiary. I ja teraz pytam radiosłuchaczy, którzy nas słuchają, kto z państwa potrafi wymienić sześć prawd wiary. A katolikami pewnie słuchających jest bardzo wiele w tej chwili.

mówi aktor, który jednak ma nadzieję, że jego film nie będzie dzielił Polaków.

A nie żeby jedni wyszli, krzycząc "hańba!", a drudzy się śmiali. Żeby się wszyscy zaśmiali. I to byłby właśnie mój mały wkład do tego zjednoczenia. Ja przynajmniej nie spocznę w tym, dopóki jeszcze będę, że tak powiem, czynnie uczestniczył w życiu kulturalnym tego kraju, bo za chwilę już będę tylko obserwatorem.

No, cóż, szkoda, że kuriozalna krytyka filmu, który jeszcze nie powstał przenosi się z polityków na ludzi filmu. Boli fakt, że takie rzeczy mówią wybitny przedstawiciele naszej kinematografii, od których powinniśmy wymagać wzniesienie się ponad podziały polityczne i przynajmniej dystans w krytyce filmów kolegów. Szczególnie tych, które jeszcze nie powstały.

Q/Radio Zet