TOP 8 METALOWYCH albumów roku 2013

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Rok się skończył, nadszedł czas podsumowań. Tradycyjnie przyglądamy się więc temu, co w minionych dwunastu miesiącach działo się w różnych dziedzinach sztuki. Jako fan muzyki ostrej, słuchacz ciężkich brzmień od dwudziestu trzech lat, przyjrzałem się temu, co w roku 2013 działo się na polu jednej z moich ulubionych stylistyk muzycznych – metalu. Liczbę wydanych płyt szacuje się na tysiące, siłą rzeczy zapoznanie się ze wszystkimi z nich jest niemożliwością, ba – nawet dziesięć procent byłoby wynikiem świetnym. Wszystkie listy mają charakter subiektywny, więc coś, co podoba się mnie, może budzić zażenowanie czy znudzenie u innych. Naturalnie, zachodzi również sytuacja odwrotna. Każde podsumowanie ma więc charakter zabawy, jest również płynne, bo gusta ewoluują i prawdopodobnie za czas jakiś poniższe zestawienie zdezaktualizuje się mniej lub bardziej. Zapraszam zatem do lektury i proszę nie gorszyć się faktem, że czegoś zabrakło. Nie słyszałem wszystkiego, a do muzycznych świętych krów, które wymienia każdy, bo wypada, mam stosunek lekceważący.

8. Autopsy. The Headless Ritual. Jeśli miałbym wskazać zespół, który jest najbardziej typowym przedstawicielem death metalu, z pewnością byliby to Amerykanie z Autopsy. Ich granie to jedno z najbardziej wzorcowych realizacji deathmetalowej filozofii: teksty naszpikowane okropnościami rodem z oglądanych z przymrużeniem oka horrorów klasy B i surowa, brutalna, prymitywna, ale niepozbawiona specyficznej atmosfery muzyka. Nie inaczej jest na najnowszym albumie kapeli „The Headless Ritual”, z tym że słychać w paru momentach inspiracje starym heavy metalem, co może stanowić pewną nowość. Cała reszta to typowe Autopsy: brzmienie niczym ze starej piwnicy, atmosfera przegrywanych na wideo anachronicznych filmów grozy, masywny ciężar gitarowej struktury i obłąkane, schizofreniczne wokalizy Chrisa Reiferta. Przy czym panowie mają na karku prawie pięć dekad życia, a dają do pieca niczym młodzieniaszki.

7. Tenebris, Alpha Orionis. W końcu ukazał się nowy album jednego z najbardziej niedocenianych zespołów na naszej, polskiej scenie metalowej. Zamiast zawracać sobie głowę coraz bardziej wtórnym Behemothem lub żenującym Hunterem, może nasza młodzież winna zwrócić się ku Tenebris. Jednak nie mam złudzeń, bo muzyka tej kapeli do łatwych nie należy i nie da rady jej słuchać z piwskiem i machając głową. To nie ta stylistyka. Tenebris to zespół myślący i taka jest również jego muzyka. Mamy na „Alpha Orionis” do czynienia z metalem progresywnym, ale nie jest on utrzymany w duchu Dream Theater czy pogrobowców Pink Floyd, ale wyrasta z bardziej ekstremalnych dźwięków. W końcu kapela zaczynała w latach 90. od death metalu. Niepotrzebne są tutaj pięciominutowe solówki, nie ma również spoglądania w kierunku muzyki, która ma więcej wspólnego z utrzymaną w złym guście poezją śpiewaną, niż z rockowym graniem. Dominuje tutaj przede wszystkim swobodna struktura kompozycyjna, a utwory nie mają jakiejś sztywno narzuconej formy. Czuć tutaj przestrzeń, a kompozycje przechodzą płynnie z jednej w drugą. „Alpha Orionis” jest płytą melodyjną, nieraz metalową, nieraz jazzrockową, niebanalną, na której pamięta się, że progresywność w muzyce nie polega na kopiowaniu Genesis i Pink Floyd, ale na nowatorstwie i postępie.

6. Warlord, The Holy Empire. To dopiero trzeci album Amerykanów, ale zespół raczej się nie spieszy. Debiut ukazał się w roku 1984, potem nastąpiła cisza, a po reaktywacji kolejna płyta ujrzała światło dzienne w roku 2002. Jeśli mówić chcemy o epickim heavy, czy nawet power metalu, niezbędnym jest, abyśmy nie zapominali o Warlord. Ich debiut zapisał się w annałach heavy metalu i uznawany jest za jedno z ważniejszych dokonań na tej scenie. „The Holy Empire” to niezwykle epickie i wzniosłe dzieło, odwołujące się do tradycji grania amerykańskiego. Bardziej zwracające na siebie uwagę atmosferą niż ciężarem czy szybkością. Tempa większości utworów są dostojne, powolne, prawie jak w doom metalu. Takie same są również wokale i gitarowe riffy. Co nietypowe w takiej muzyce, brak w niej odwołań do fantastyki z gatunku magii i miecza. Tę zastępują teksty dotyczące wojny z terroryzmem, chrześcijańskiego systemu wartości i polityki amerykańskiej. Otrzymujemy więc album z ducha republikański. Potępienie islamskiego fanatyzmu, apoteoza żołnierskiego stylu życia, ewangelikalne odczytanie chrześcijaństwa to niezbyt często występujące motywy w metalowej liryce.

5. Shining, One, One, One. Oto przykład zespołu, który przeszedł niezwykłą ewolucję twórczą. Od spokojnego, jazzowego grania na pierwszych płytach, poprzez jazzrocka, do ekstremalnego metalu, w którym od czasu do czasu słychać chaotyczne saksofonowe sola. Nie znajdziemy o Shining żadnej wzmianki na pretendującej do wyroczni metalowej encyklopedii metal-archives.com. A o takim Tiamacie czy Nightwish przeczytamy – dziwne i niekonsekwentne podejście. Skandynawski zespół zasłynął całkiem niedawno, wydaną w 2010 roku płytą „Blackjazz”, na której według recenzentów zaprezentował konglomerat black metalu i jazzu. Co prawda, black metalu się na nim nie dopatrzyłem, ale innych metalowych wpływów jak najbardziej. Słychać tutaj echa metalu industrialnego, technicznego thrashu, czy nowocześniejszych odmian, czerpiących z hardcore i punka. Do tego dodajmy zmienne jak pogoda w górach tempa i harmonie oraz saksofon, który wypruwa sobie flaki niczym w nieskrępowanej konwencjami melodycznymi freejazzowej kompozycji. Cały album jest bardzo krótki, bo trwa jedynie 35 minut, ale to wystarczy; nie zanudzimy się, a mamy ochotę włączyć go raz jeszcze.

4. Darkthrone, The Underground Resistance. To chyba najszerzej reprezentujący całość muzyki metalowej album pojawiający się w tym zestawieniu. Od kiedy Darkthrone zerwał z jednoznacznym nawiązywaniem do black metalu, a stało się tak na wydanym w 2006 roku „The Cult is Alive”, eksplorował coraz mocniej metalową tradycję. A wedle tej równouprawnione miejsca w historii muzyki metalowej mają zarówno heavy, jak thrash czy black. Dodajmy do tego jeszcze sporą dawkę punk rocka i otrzymamy efekt końcowy, który nie mieści się w żadnej z szufladek zawierających podgatunki ciężkiego grania. Sam tytuł płyty skupia swoją uwagę na podziemiu, które dla starych fanów, bądź tych staroświeckich, metalu stanowi synonim autentyczności. Stąd niechęć do cyfrowego brzmienia i technicznych zawiłości w muzyce. Czy więc „The Underground Resistance” to album heavymetalowy? Tak, ponieważ jest ciężki, a zarazem melodyjny. Punkowy? Tak, bo jest spontaniczny, szorstki, niewystudiowany. Przede wszystkim mamy w muzyce Darkthrone do czynienia z postmodernistycznym pomieszaniem gatunków, ale dokonanym w taki sposób, że mamy wrażenie obcowania z czymś pierwotnym, niezwykle staroświeckim i wyciągniętym ze starej piwnicy.

3. Gorguts, Colored Sands. Obchodziliśmy w minionych dwunastu miesiącach rok Witolda Lutosławskiego, mistrza atonalnej, melodycznej muzyki współczesnej. Podobne podejście widzimy na „Colored Sands” - płycie kanadyjskiego, reaktywowanego niedawno zespołu, który wydawszy w 1998 roku album „Obscura” stał się jednym z największych rewolucjonistów death metalu. Słuchając ostatniego dokonania Kanadyjczyków, praktycznie nie znajdziemy żadnych powiązań z klasycznym, mniejsza o to, czy rockandrollowym w wydaniu europejskim, czy brutalnym i technicznym amerykańskim death metalem. Elementem łączącym staje się jedynie sposób artykułowania dźwięków przez wokalistę. Tak naprawdę „Colored Sands” to gitarowe, ekstremalne odczytanie współczesnej dysharmonii spod znaku Warszawskiej Jesieni oraz innych festiwali poświęconych muzyce współczesnej. Brakuje tu jakichkolwiek melodii, całość płyty jawi się jako smolisty i ponury konglomerat matematycznie, fraktalnie polepionych dźwięków, ale atmosfera, jaką dzięki takim rozwiązaniom kreują muzycy Gorguts jest wprost porażająca. „Colored Sands” to apoteoza muzycznego nihilizmu i postapokalipsy.

2.The Dillinger Escape Plan, One of Us is the Killer. To kolejny zespół, którego istnienie konsekwentnie pomijane jest na skarbnicy wiedzy każdego fana ciężkich brzmień, portalu metal-archives.com. Zupełnie bezsensownie, tym bardziej, że w encyklopedii tej da spotkać się naprawdę kuriozalnych, romantycznych, gotycko-metalowych wykonawców, którzy z ostrym graniem nie mają, nie mieli i nie będą mieć niczego wspólnego. „One of Us is the Killer” to płyta lepsza od poprzedniczki, którą jest „Option Paralysis”, bo przede wszystkim nastawiona na czad. Obłędny, skomplikowany rytmicznie, chaotyczny i arcytrudny do wykonania. Wychodzący z najnowocześniejszych odmian hardcore’a, stapiający się w nierozerwalnym połączeniu z metalem. W tym sensie najnowszy album Dillingerów jest logiczną kontynuacją „Ire Works”. Tutaj łączą się w jedno karkołomne, riffy gitarowe, wrzaski wokalisty, perkusyjne, jazzowe kanonady, a z drugiej strony liryczne, aczkolwiek niepokojące fragmenty, które stanowią kontrapunkt wobec atomowego hałasu, dominującego przez całość trwania płyty.

1.Voivod, Target Earth. Najnowszy album kanadyjskiej legendy muzyki metalowej w zasadzie niczym nie zaskakuje. Jednak nowe otwarcie, którym stała się ta muzyka, napisana przez nowego gitarzystę Chewy’ego, znanego z takich kapel jak Gorguts czy Cryptopsy, okazała się niezwykle świeża i porywająca. Przypomnę, że Piggy, poprzedni gitarzysta, zmarł w 2005 roku na raka. „Target Earth” jest konglomeratem thrash metalu, punk rocka i progresywnego podejścia do muzyki, więc w tym sensie nie stanowi zaskoczenia. Co więcej, muzyka na tym albumie zdaje się przywoływać złote lata zespołu, czyli krążki takie jak „Dimension Hatröss” oraz „Nothingface”, dzięki którym Voivod został zapamiętany jako jedna z najoryginalniejszych kapel grających ciężką muzykę. Znajdziemy więc na „Target Earth” nastroje rodem z cyberpunkowych światów czy mrocznych space oper. Posłuchamy metalowego jazzu, punkowych wokali Snake’a, atomowego basu i wielu niezwykle ciekawych brzmień, tak jak tylko panowie z Voivod potrafią.

Michał Żarski

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych