18 grudnia wyznaczył dwa ważne etapy w życiu Keitha - jego 70 urodziny i 30. rocznica jego ślubu z żoną Patti. Można o nim opowiedzieć tyle dobrego, co jeszcze drugie tyle złego. Richards jest obecnie dziadkiem rock'n'rolla, który zadziwiająco dobrze znosi upływ czasu. Król gitarowego riffu, który niewątpliwie zaprzedał się muzyce.
Gitarzysta Rolling Stones ma co świętować, gdyż całe życie spędził na niezwykle satysfakcjonującej go realizacji swojej miłości. Grania na gitarze w zespole rock'n'rollowym. Jest już u schyłku, sam to zauważa, a jego zespół w 2014 roku kończy koncertowanie. Pewnie nagra jeszcze parę płyt, być może z Rolling Stones i solową. I co dalej? Czy zadał sobie podczas rocznicy 70 urodzin to ważne dla każdego człowieka pytanie? Być może w zgiełku urodzinowych toastów nie miał na to chwili? Ale noce są już jego własne, czy w ich ciszy pojawiają się tęsknoty za czymś co nieodgadnione? Czy też pojawia się strach przed nicością, która zjawi się po śmierci? Pewnie to czcza gadanina, gdyż niedawno na Reading Festival 2013 Richards, w stanie euforii po zagranym koncercie, obwieścił dziennikarzom, że koncert rock'n'rollowy jest fajniejszy niż siedzenie na modlitwie w kościele i to jest właściwa perspektywa dla młodzieży.
Wyraźnie widać, że jednak celem gitarzysty jest budowanie sobie pomnika także po śmierci, tylko po co? Czy chce mieć swoje Graceland z grobem mauzoleum w centrum? To przeminie, muzyka też przeminie wcześniej, czy później.
Richards należy do tej kategorii muzycznych szczęściarzy, że od samego początku sukces był jego przyjacielem. Najpierw doceniany był jako chórzysta ( co do tej pory robi w Rolling Stones ) podczas występów dla królowej Elżbiety II, a potem jako kompozytor i gitarzysta najpierw w duecie z Mickiem Jaggerem, a następnie w Rolling Stones. Od samego dzieciństwa zaprzedał się muzyce, a może został zaprzedany? Pochodzi z muzykalnej rodziny, wspierany w swoich zapałach - matka kupiła mu pierwszą gitarę. Rodzina przepełniona była duchem jazzu, a to tylko krok do wsłuchania się w bluesa, wtedy będącego rewolucyjną nutą na Wyspach Brytyjskich. Scotty Moore i Chuck Berry - to pierwsze i ostatnie wielkie inspiracje gitarowe Keitha. Dzięki nim do walijskiej zadziorności dodał "czarnoskóry" feeling. Stał się mistrzem riffu. Oszczędnego, ciętego i mocnego grania na gitarze. Do tego z przystawką fuzz box. Tej techniki użył podczas nagrywania "(I Can't Get No) Satisfaction", jednak to nie warsztat stał się podwaliną pod sukces utworu. To sen. Riff do utworu przyśnił mu się i Richards po przebudzeniu zapisał go w nuty. Ot, taki sobie znikąd senny majak.
Czy Keith Richards to satanista? Pytanie zadawane od kilkudziesięciu już lat. Doszukano się nawet faktu uczestniczenia gitarzysty wraz z Mickiem Jaggerem w jednej z amerykańskich sekt okultystycznych. Trudno dociec domysłami, ale łatwiej zestawiać fakty z życia w mroczną układankę. Richards nie deklaruje się w żadnych duchowym temacie i materii. Wiadomo, że w latach 60. kolaborował z okultystami i satanistami, jak większość muzyków epoki dzieci kwiatów. To było ich życie, choć dla niektórych zakończyło się tragicznie. Manson znajomy Richardsa, były muzyk i sekciarz, trafił za morderstwo do więzienia, a jego ofiara pożegnała się z życiem. To już nie jest flirt z okultyzmem, to groźna sprawa. Być może jego znajomość, jak i całego zespołu Rolling Stones, z satanistą reżyserem Kennethem Anger'em, mogła przynieść bardzo złe skutki, ale na szczęście zakończyła się po realizacji nieudanego satanistycznego filmu "Lucifer Rising". To dzięki tej personie muzycy Rolling Stones poznali satanistę Antona LaVey'a. Rolling Stones na kilku płytach nawiązywali do tej tematyki, ale zawsze w ukryciu, a utwór "Symphaty For The Devil" do tej pory jest kanwą zażartych sporów: czy jest to hołd dla szatana, czy sprzeciw wobec niego? Jedno jest pewne, w tym utworze Keith Richards zagrał na gitarze basowej, co prawie wcale mu się nie zdarzało.
Z mianem narkomana i alkoholika ( a zasłużył sobie na nie bujnym, grzesznym życiem na przełomie lat 60. i 70. i licznymi procesami w sądach ) jest ojcem i dziadkiem. Z pierwszego związku z aktorką Anitą Pallenberg ma dwójkę dzieci, z drugiego z żoną Patti Hansen też dwoje. W sumie syna i trzy córki. Do tego jest dziadkiem. Nic tylko usiąść przy kominku i pykając fajeczkę, opowiadać barwne historię. Jedno jest pewne - Keith Richards jest już ikoną rock'n'rolla - iluzjonistą gitary. Oby tylko nie zatracił w tym wszystkim siebie.
GK
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/249920-keith-richards-iluzjonista-rocknrolla-ktory-zaprzedal-sie-muzyce
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.