Według niektórych chrześcijan głośny film "Mandela: Long Walk to Freedom", który miał premierę w dniu śmierci byłego prezydenta RPA, pokazuje wiele cech charakteru bojownika z apartheidem, ale nic nie mówi o głębszych duchowych motywacjach Mandeli. A te niewątpliwie wpłynęły na postulat nie rozliczania przedstawicieli obalonego reżimu.
Film miał premierę kilkanaście dni temu. W Nelsona Mandelę wciela się słynny z roli detektywa Johna Luthera Idris Elba, który wciela się w bojownika w najnowszym filmie o Mandeli.
Nie mogłem uwierzyć. Powiedziałem: "Ja? Jako Mandela? Niemożliwe. Potrzebujecie prawdziwego faceta, a nie gościa z Hackney". Zgodziłem się jednak, to oczywista sprawa. Podczas przygotowań zależało mi na tym, aby dobrze zrozumieć historię Nelsona. Skąd pochodził, jak wyglądało jego dorastanie, jakie przemiany przechodził. Na tym właśnie koncentrujemy się w tym filmie.
-mówił o swojej roli Idris Elba, który nie ukrywa, że "Mandela: Long Walk to Freedom" jest filmem „pocztówkowym”. „Jestem z niego dumny. Ten film pomaga zrozumieć kim był Mandela”- powiedział Brytyjczyk. Okazuje się, że wizerunek Mandeli w najnowszej jego biografii trafia do widzów. Film zbiera wiele pozytywnych recenzji, które płyną z najróżniejszych środowisk. Również chrześcijanie wyrażają swoje opinie o filmie, który jako pierwszy pokazuje całościowo losy Mandeli ( w poprzednich 6 filmach cząstkowo pokazano życie bojownika). Jednak chrześcijańscy widzowie zwracają uwagę, że film nie podejmuje kwestii duchowych rozterek głównego bohatera.
Taką opinię wyraził m.in prof. Craig Deteiler z Pepperdine Univerity, który powiedział „The Christian Post”, że film w piękny sposób mówi o sile wybaczenia i odkupienia, ale nie uwypukla źródła nastawienia Nelsona Mandeli do jego wrogów. A to bez wątpienia wynikało z nauk Jezusa o wybaczaniu i nadstawianiu drugiego policzka. Podobnie uważa prof. John Schmidt z Biola University, który również ubolewa, iż nie w filmie nie widać skąd płynęła siła ducha Mandeli. Schmidt porównuje błędy filmu do “Lincolna” Stevena Spielberga, który też nie wyeksploatował do końca postaci prezydenta USA. Obaj rozmówcy „CHP” podkreślają jednak, że w filmie uderza podkreślenia jak ważna jest siła przebaczenia.
Detweiler dodaje, że film można porównać do zbierającego znakomite recenzje "12 Years a Slave”. Według naukowca oba filmy ukazują jak Pismo Święte może zostać wykorzystane w fatalny sposób do celów politycznych, które wypaczają jego sens. Schmidt uważa również, że dobrze się stało, iż film pokazuje też mroczną stronę charakteru Mandeli ( wybuchowość, romanse, rozwód etc), bowiem powoduje to jego uczciwość.
Nelson Mandela był wychowany w wierze chrześcijańskiej, podobnie jak 80 proc. jego rodaków, Mandela przyjął chrzest w Kościele metodystów. Uczył się też w szkole prowadzonej przez misjonarzy. Mimo tego, że zawsze podkreślał rolę, jaką Kościoły mogą odegrać w pojednaniu narodowym w RPA oraz mówił otwarcie o swojej religii. Jednocześnie kilka razy przyznawał, że nie jest „szczególnie religijny czy niesiony przez duchowość”. Mandela również jako prezydent RPA doprowadził do legalizacji aborcji w bardzo radykalnej formie. W młodości romansował też z bolszewizmem, o czym pisaliśmy na tym portalu. Niemniej jednak głos chrześcijańskich komentatorów jest bardzo inspirujący, i pozwala spojrzeć na obraz "Mandela: Long Walk to Freedom" z wielką uwagą. Premiera filmu w Polsce na początku przyszłego roku.
Q
Szukasz prezentu dla najbliższych?
Zajrzyj tutaj:wSklepiku.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/249904-chrzescijanie-film-o-nelsonie-mandeli-nie-mowi-gleboko-o-jego-wierze