Łukasz ORBITOWSKI nominowany do Paszportu Polityki. „Nie mogłem grać w GTA 5”

facebook, fot. Jarosław Urbaniuk.
facebook, fot. Jarosław Urbaniuk.

Autor „Szczęśliwej Ziemi” i jeden z najlepszych polskich pisarzy – Łukasz Orbitowski – został nominowany do Paszportu Polityki. W ubiegłym roku Paszport odebrał Szczepan Twardoch, z którym Orbitowski pracuje nad ekranizacją „Morfiny”.

Orbitowski to pisarz nietuzinkowy, o którym niejednokrotnie pisaliśmy na wNas.pl. Nietuzinkowy, wyrosły z fantastyki, jednocześnie ciągle operujący na jej obrzeżach, do tego stopnia, iż niedouczonym recenzentom zdarza się go określać jako „pisarza młodego zdolnego” lub „dobrze zapowiadającego się”.

Sam o sobie prosi by jak już to mówić: „zmarnowany talent”. Zmarnowany?

O „Świętym Wrocławiu” pisaliśmy na wNas.pl: „Napisana w roku 2009, część końcowych scen nabrała znaczenia pod krzyżem „na krakowskim” rok później, gdy widzieliśmy to samo szaleństwo i szczerą wiarę. Święty Wrocław stał się Wrocławiem proroczym”, z kolei pisząc o „Widmach” Arkady Saulski wspomina o tym jak historia osobista łączy się u Orbitowskiego z historią narodów: „Widma” – rzecz o poecie ocalonym, o walce niebyłej, o sztuce prawdziwej, o mężczyźnie żywym. Czy Orbitowski kocha Warszawę? Nie wiem. Być może kocha, tak jak umiłował Wrocław by go ożywić w „Świętym Wrocławiu”, sprawić byś tam pozostał, pośród blokowiskowej czerni. Tak też jest z „Widmami” – gdzie poeta jest żywy, gdzie miasto nie jest widmem, lecz prawdą.** Nie prawdą utraconą, jak w tej innej głośnej powieści, tego innego, głośnego autora, lecz prawdą realną, choć już nietrwałą, bo prawdą dymu papierosowego – ulotna. I widzimy tę Warszawę ze snów dawnych architektów – tę Warszawę idealną, tę Warszawę nie powstałą, a trwałą, tę Warszawę nie odbudowaną, bo niezniszczalną.”

Z kolei Sławomir Grabowski w niedawnej recenzji „Szczęśliwej Ziemi” pisze: „Ta historia o spełnionych-niespełnionych życzeniach uświadamia, że czegoś takiego jak stuprocentowo szczęśliwe życie nie ma. Każdy ma swój krzyż – stwierdza w pewnym momencie w powieści pastor, a w innym przypadkowy taksówkarz. Pierwszy mówi o niepotrzebnym braniu na barki cierpienia ponad własne siły, drugi o nakładaniu krzyża innym, co ludzie – w przeciwieństwie do Boga – czynią bez umiaru.

Sam o sobie Orbotowski mówi, iż nie wierzy w Boga ani w terapeutów. W wywiadzie udzielonym wNas.pl pytany o „Szczęśliwą Ziemię” i stopniowe odejście od elementów fantastycznych w swojej literaturze Orbitowski stwierdził:

Fantastyka, silnie obecna we wszystkich moich książach zawsze służyła podkreślaniu – chocby poprzez kontrast – twardego realizmu. Po prostu nabyłem doświadczenia i lepiej wiem, jak ten cel osiągnąć. Już wiem, że mniej znaczy lepiej. Wcześniej byłem gówniarzem, lubiłem się prężyć, chciałem hałasować. Byłem jak facet obwieszony złotem, który nieustannie macha łapami, przyciąga uwagę towarzystwa, robi z siebie widowisko na całą knajpę. Jeszcze oberwie i co? Teraz mam tshirt i jeansy. Stoję spokojnie. I opowiadam.

Udało nam się dziś zapytać Łukasza jakie były jego pierwsze odczucia po otrzymaniu informacji o nominacji.

Co czułeś kiedy otrzymałeś informację o nominacji?

Łukasz Orbitowski: To co zwykle czuje się w takich sytuacjach, czyli zadowolenie z faktu, że moja praca została doceniona. Potem rozbawiła mnie lekka ironia tego miłego dla mnie wydarzenia - napisałem książkę o tym, że nic nie może się udać i nagle coś sie udało. Nominacja do Paszportów sporo znaczy. Później zacząłem się złościć: rozdzwonił sie telefon, ludzie gratulowali mi na facebooku, przychodziły maile, w konsekwencji czego nie mogłem pracować ani grać w GTA 5. Niemniej fajnie się złożyło. Zaraz lecę do Polski, świętować z przyjaciółmi.

Portal wNas.pl gratuluje autorowi!

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych