Na przykładzie dwóch filmów widać różnicę między wciąż w sporym stopniu purytańską Ameryką a liberyńską Europą. Evan Rachel Wood oburza się na decyzję MPAA, która nakazała wycięcie sceny seksu z filmu z jej udziałem, podczas gdy w sieci zadebiutował szokujący klip europejskiej „Nimfomanki”. Nikt specjalnie na naszym kontynencie nie protestuje.
MPAA, która przydziela kategorie filmom wyświetlanym w amerykańskich kinach nakazała wycięcie scenę seksu oralnego w filmie "Charlie Countryman". Aktorka nie kryła oburzenia z powodu decyzji cenzorów. Aktorka napisała na Twitterze, że jest to „cenzura kobiecej seksualności”.
Scena, w której dwójka głównych bohaterów uprawia miłość, została wycięta, ponieważ ktoś pomyślał sobie, że widok mężczyzny zaspokajającego kobietę wyda się ludziom „niewygodny”. Jednak sceny, w których ludzie są mordowani, a ich głowy eksplodują, pozostały nietknięte. (…) Ciężko mi uwierzyć, że gdyby bohaterowie zamienili się rolami, ta scena nadal byłaby na cenzurowanym."
napisała Wood . "Charlie Countryman" otrzymał kategorię R, która powoduje, że widzowie poniżej 17 roku życia nie mogą go oglądać. W filmie występuje Shia LaBeouf, który również występuje w „Nimfomance” Larsa Von Triera, wzbudzacej od kilku miesięcy poważne kontrowersje. Pisaliśmy wielokrotnie o filmie, który jako pierwszy w historii ma zawierać sceny czysto pornograficzne. Jest to o tyle istotne, że realizuje go autor pereł europejskiego kina jak „Przełamując fale” czy „Melancholia” Lars Von Trier, a w filmie występuje kilka gwiazd światowego formatu. Główną rolę gra Charlotte Gainsbourg. Obok niej zobaczymy Umę Thurman, Shie LaBeoufa, Stellana Skarsgarda, Nicole Kidman, Christiana Slatera i Udo Kiera. Bez wątpienia film, którego zwiastun zdjąć ze swoich stron nawet YouTube przyciągnie przez aurę, jaka się wokół niego wytworzyła masy widzów, czego świadom jest cyniczny nihilista Von Trier.
Co innego jednak jest interesujące w tych dwóch filmach. Reakcja Amerykanów na „Charlie Countryman”, i decyzja Europejczyków by promować pod płaszczykiem sztuki film ze scenami pornograficznymi, pokazuje przepaść mentalną między tymi światami. Mimo ukłucia amerykańskiego kina przez rewolucje pokolenia 68, wciąż za oceanem funkcjonuje „moralna” cenzura, która wpływa na niezależnych ( w USA państwo nie finansuje filmów jak w Europie) filmowców. I wciąż niewielu producentów protestuje przeciwko decyzjom MPAA. Szeroka promocja w Europie „Nimfomanki” czy takich obrazów jak „Intymność”, „9 songs” i francuskiego „Zgwałć mnie!” dowodzi, że normy moralne na starym kontynencie są wciąż przesunięte z dala od Ameryki przesiąkniętej, choć coraz mocniej karykaturalnym, purytanizmem. Nie jest to miejsce na dogłębną analizę tego fenomenu. Jednak trudno nie zauważyć, że dziedzictwo libertyńskiej i wymierzonej w chrześcijaństwo Rewolucji Francuskiej jest zupełnie inne niż wartości jakie zapisali w Konstytucji USA Ojcowie Założyciele Stanów Zjednoczonych, którzy ( choć byli masonami i deistami) nigdy nie odcięli się od Boga. Nie na darmo nawet liberał i frankofil Tomasz Jefferson ostro odciął się od podziwianych wcześniej jakobińskich architektów Rewolucji Francuskiej, i stwierdził, że ta nie ma nic wspólnego z Rewolucją Amerykańską. Miał rację. Dzisiejsze kino pokazuje, że nawet dziś mamy tego konsekwencje.
Łukasz Adamski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/249753-oto-roznica-miedzy-usa-i-europa-tam-wciaz-walcza-z-pornografizacja-kina