Tak jakoś się dziwnie to zbiegło ze śmiercią wielkiego polskiego plakacisty Waldemara Świerzego . Co się zbiegło? Kontrowersje, oburzenie i zdjęcie wystawy plakatów Wojciecha Korkucia w Gdańsku. Oburzał się nie kto inny jak nieoceniona w takich momentach obrończyni swobód, wolności i równości michnikowszczyzna.
Ale żeby nie było – nie będę załamywał tu rąk nad podwójnością standardów „kolegów” z GW ani śmiać się z ich „oburzonka”. Chcę zwrócić uwagę na coś innego.
Jak wyglądała owa wystawa? Dość banalnie – skryta gdzieś w teatrze, w ciemnicy, wstydliwie. Plakaty w odważnej graficznie formie formułowały hasła takie jak: „Nie wybieraj solidarności esbeków”, „Wam kury szczać prowadzać a nie Politykę robić” czy „Jesteś homo? Ok. – nie spedalaj nieletnich” i tak dalej. Oburzonko prawdziwie śliczne. Jedna pani oburza się tak: „Stałam w kolejce po płaszcz, kiedy zobaczyłam plakat poświęcony feministkom. Oniemiałam. Przyglądałam się afiszowi, bo myślałam, że coś przeoczyłam, ale przekaz był jednoznaczny. W innym miejscu zauważyłam hasło "Jesteś homo - OK. Nie spedalaj młodzieży". Na spektaklu, na którym byłam, na widowni siedziało sporo młodzieży. Umieszczanie takich prac bez jakiegokolwiek komentarza, wydaje mi się oburzające. Nie rozumiem, dlaczego plakaty o takiej treści prezentuje teatr i co chce mi w ten sposób przekazać.” Śliczne z tą młodzieżą. Innej najpierw plakat się spodobał, dopiero po chwili się połapała, że podobać się nie powinien: „Początkowo myślałam, że plakat o feministkach to ironiczny komentarz do tego właśnie spektaklu. Spodobał mi się. Dopiero po przedstawieniu przyjrzałam się pozostałym afiszom i zorientowałam się, że chodzi o coś zupełnie innego, że propagują one stereotypowe treści. Trudno mi było zrozumieć, dlaczego znalazły się w teatrze.”
Też nie pojmuję co sztuka robi w teatrze.
A już bardziej na poważnie – Wojciech Korkuć, autor plakatów, nie jest byle kim. To założyciel Ruchu Higieny Moralnej, która od lat zalepia polskie ulicy podobnymi plakatami, mającymi na celu… no właśnie – przywrócenie higieny moralnej.
Bo już naprawdę nie chce mi się tu wyjaśniać dlaczego oburzonko GW takie głośne oraz jakiej świętości dotknął Korkuć swoimi plakatami, bo wydaje mi się to oczywiste, że obraził świętą w obecnej Polsce czczoną najmocniej – Świętą Sitwę. Kto wie, temu tłumaczyć nie muszę. Kto nie wie, to pozwolę sobie zapytać co tutaj robi, bo chyba się zgubił a gazeta.pl to w tamtą stronę.
Bardziej ciekawi mnie to, jak mocno można uderzyć czymś tak banalnym przecież jak plakat. Graficzna forma, którą pożeramy w sekundę, przewrotny przekaz, czytelny nawet dla najbardziej przyciężkich (co potwierdza przytoczona wypowiedź pani numer 2) intelektów. A jednak taka forma jest groźna, bo nie tylko stosuje ona narzędzia dotychczas zarezerwowane dla artystów-skandalistów (choć to Korkuć jest tutaj skandalistą prawdziwym), ale też jest atrakcyjna dla odbiorcy, powiedzmy – niezaangażowanego. Tego takiego niedzielnego, „odsuniętego”, który nie widzi zależności, nie rozumie polityczności, żyje z dnia na dzień i nagle mija na ulicy papier, obraz, plakat, przekaz. I coś mu się w tej głowie układa, coś tam przesuwa i nagle czuje, że ta moralistyka ostatnich dwudziestu lat, to moralistyka cokolwiek fałszywa i smrodliwa, a na ulicy właśnie minął mydło.
Arkady Saulski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/249734-korkuc-artysta-przeklety-czyli-jak-uderzyc-czyms-tak-banalnym-jak-plakat