ŚWIAT W PŁOMIENIACH Ramboidalna bohaterszczyzna o zerowym prawdopodobieństwie. RECENZJA

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Po Rolandzie Emmerichu nie spodziewałem się rewelacji, ale w najwyższych lotach jego dzieła osiągają przyzwoity poziom efekciarskich patrzydeł, a takiego „Patrioty” z Melem Gibsonem nie wstyd lubić. Tu też jest podobnie, rozwałka goni rozwałkę, a zestrzelone helikoptery malowniczo rozwalają się o Biały Dom. A ponieważ film nie składa się z samej sekwencji wybuchów, ale opowiada prościutką historyjkę o zażegnaniu wewnętrznego zagrożenia przez bohatera z przypadku, ogląda się go dość przyjemnie – oczywiście, jeśli ani artyzm, ani realizm nie są dla widza priorytetem.

Zamach stanu w Białym Domu powstrzymuje niejaki John Cale (Channing Tatum), który akurat feralnego dnia przychodzi ubiegać się o pracę w charakterze prezydenckiego ochroniarza. Dzielnie sekunduje mu Emily, jego jedenastoletnia córka, wielka fanka Obamy… to znaczy, filmowego prezydenta Sawyera (Jamie Foxx), bo jest on taki cool, pokojowo nastawiony wobec świata i Bliskiego Wschodu i rozumie, że dziś najważniejsza jest liczba wejść na YouTube, najlepiej liczona w setkach milionów. Cale, choć służył w wojsku, ma niezbyt imponujące CV i nie słucha się przełożonych, więc rekrutująca Maggie Gyllenhaal początkowo go spławia. Na szczęście atak terrorystów stanowi idealną okazję, by wykazać się odpowiednią kompetencją – może nie na miarę Rambo, ale zawsze.

Żeby nie było zbyt łatwo, niektórzy z paramilitarnej organizacji Złego Białego Terrorysty (Martin Walker, dotychczasowy szef ochrony, grany przez Jamesa Woodsa) nie słuchają szefa i nie chcą dorwać prezydenta żywego. „Rządowcy” też są źli, bo chcąc mieć wszystko pozamiatane, zamierzają rozwalić Biały Dom razem z terrorystami, zakładnikami i Cale’em, tak na wszelki wypadek. A my mamy okazję pozwiedzać Biały Dom razem z grupą wycieczkową (co w końcu dla wszystkich powinno być niesamowitą atrakcją, prawda?), po czym, uświadomieni patriotycznie, z niepokojem obserwować jego rozwałkę, a w finale odetchnąć z ulgą, że ponownie nie udało się go całkowicie zniszczyć (to potrafią tylko kosmici).

Ciekawe, jak na naszych oczach znienawidzony, militarny amerykański patriotyzm spod znaku Busha płynnie przeszedł w „patriotyzm pokojowy”, symbolizowany przez Obamę. Tam „zmiana warty” nie oznacza zmiany formuły patriotyzmu, tylko zmianę przeciwnika. Pozornie jest inaczej – nowy prezydent mówi wprost o niepotrzebnych, gigantycznych wydatkach na zbrojenia, zamierza wycofać wojska z Bliskiego Wschodu i zawrzeć pokój z Iranem. Na szczęście dalej jest tak samo militarnie, patriotycznie i patetycznie. I chyba wszystko jedno, czy w ramach „walki o pokój i demokrację” należy zwalczyć wroga zewnętrznego czy wewnętrznego, ponieważ i tak zawsze dzieje się to w imię demokracji i amerykańskich wartości. Jeśli popkultura odzwierciedla (kreuje?) nastroje społeczne, to teraz największym zagrożeniem dla demokracji nie są terroryści zewnętrzni, ale „wewnętrzni faszyści”, nie ufający chcącemu dobra nas wszystkich Obamie…

Całe szczęście, że widowiskowością reżyser nie stara się przeskoczyć „Tranformersów”, choć, nie ma co ukrywać, „Świat w płomieniach” to ramboidalna bohaterszczyzna o zerowym prawdopodobieństwie. Dobrze, że chociaż trochę naładowana emocjami i chemią – film próbuje być po części kinem familijnym (podkreślony jest „ocieplający” wątek budowania przez ojca relacji z rozpaczliwie szukającą idoli córką), po trosze komedią o niedobranym duecie bohaterów (Cale i prezydent), pomiędzy którymi rysuje się ostrożna przyjaźń – choć ani z tego, ani z tego nie wyciśnięto wiele. Najbardziej rozśmieszyć polskiego widza może scena, w której Cale rozbrajająco przyznaje się prezydentowi, któremu wielokrotnie zdążył już uratować życie, że na niego nie głosował – szok! Takie rzeczy to tylko w Ameryce, gdzie najwyraźniej „doły” potrafią oddzielić zawodowy profesjonalizm od sympatii politycznych i nie olewać bezpieczeństwa nielubianego prezydenta, a „góra” umie docenić niezależność, a nie tylko bezmyślne klakierstwo. Chyba że to taka sama bajka, jak cały film.

Sławomir Grabowski

"Świat w płomieniach" (White House Down). Reż. Ronald Emmerich. Wyst. Channing Tatum, Jamie Foxx, Maggie Gyllenhaal, Jason Clarke, Richard Jenkins, James Woods. USA 2013. Dyst. Imperial CinePix.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych