Michelle Williams mimo młodego wieku już trzykrotnie była nominowana do Oscara. Co chwila dowodzi, że nie boi się iść pod prąd własnemu wizerunkowi. Daleka od wystylizowanych gwiazdeczek zachwyciła świat jako ikona seksu Marilyn Monroe. W ciągu kilku miesięcy swój nowy wizerunek przekreśliła.
Williams od dzieciństwa pojawiała się na ekranie, jednak za jej prawdziwy debiut uważa się familijny wyciskacz łez „Lassie”. Największą popularność i blichtr przyniósł jej nadawany przez pięć lat serial „Jezioro marzeń”. Jednak zamiast zachłysnąć się sławą, Williams skierowała się w stronę kina ambitnego i mniej komercyjnego. Nie był to krok bardzo zaskakujący, bowiem już wcielając się w serialową Jen Lindley, szukała inspiracji we własnym życiu. Michelle już w wieku 15 lat wyprowadziła się od rodziców, by móc skupić się na aktorskiej karierze, co upodabniało ją do odgrywanej postaci. Aktorka pojawiła się więc w skromnym „Dróżniku” czy w „Krainie obfitości” Wima Wendersa, który specjalnie dla niej napisał rolę.
Jednak największe uznanie krytyki zdobyła po roli w „Tajemnicy Brokeback Mountain”. Film Anga Lee był jednym z faworytów w oscarowym wyścigu w 2006 r., zdobywając w końcu kilka statuetek. W subtelnym, wyważonym i dalekim od nachalnej propagandy środowisk gejowskich filmie o miłości homoseksualnej dwóch kowbojów z lat 60. ubiegłego wieku Williams zagrała żonę Ennisa, która odkrywa tłumione preferencje seksualne męża. Aktorka skromnymi środkami aktorskimi wyraziła głębokie cierpienie kobiety, której bezgraniczna miłość jest niczym w porównaniu z uczuciem, jakim swojego przyjaciela obdarza ojciec jej dzieci. W „Tajemnicy…” Michelle zagrała z Heathem Ledgerem, z którym była związana w życiu prywatnym. Dwa lata po premierze filmu aktor, którego talent porównywano do Marlona Brando, zmarł na skutek przedawkowania leków. Michelle przeżyła wstrząs, z którego długo nie mogła się podnieść. Po śmierci Ledgera, który pośmiertnie dostał Oscara za rolę Jokera w „Mrocznym rycerzu”, jego przyjaciele Johnny Depp, Colin Farrell i Jude Law zrzekli się honorarium za rolę, jaką przejęli po nim w filmie „Parnassus”, przekazując je córeczce Ledgera i Williams.
Mimo wstrząsu aktorka weszła szybko na najlepszą drogę w swojej karierze. W 2010 r. Martin Scorsese zaproponował jej rolę w thrillerze „Wyspa tajemnic”. Jednak to nie dzieło twórcy „Taksówkarza” przyniosło jej znów uznanie krytyków. Ponownie ogromny sukcesem okazał się skromny i oryginalny film, uderzający w stereotypy hollywoodzkie („Blue Valentine”). Aktorka za rolę zmagającej się z zawiedzioną miłością kobiety zdobyła kolejną nominację do Oscara.
Prawdziwą eksplozję talentu Williams pokazała jednak rok później, wcielając się w ikonę klasycznego i warholowskiego piękna Marilyn Monroe. Krytycy byli zgodni, że gdyby nie rola Meryl Streep w „Żelaznej Damie”, młodziutka Williams triumfowałaby na gali Oscarów. Aktorka wyciągnęła z Marilyn cały mrok osobowości „zabaweczki” Hollywood i braci Kennedych, która w końcu nie wytrzymując presji świata, w jakiej się znalazła, popełniła samobójstwo. Niełatwo jest w filmie opowiadającym o kilku dniach z życia ikony popkultury pokazać cały wachlarz jej osobowości. Obsypywana propozycjami aktorka znów jednak odwróciła się plecami do wysokobudżetowego kina i przyjęła rolę w bardzo podobnym do jej tytułów z początku XXI w. obrazie „Take This Waltz”. Skromny film jest przenikliwym obrazem rozpadu związku i pogoni za mitycznym szczęściem, jakie rysują przed nami kolorowe magazyny. Michelle obnażyła się w nim totalnie, w każdej scenie przeciągając do granic możliwości własne emocje. Czy w taki sposób wydobyła ze swojej psychiki dramat, jaki ją spotkał po śmierci Legdera?
Aktorka w przewrotny sposób postanowiła też uderzyć w swój wizerunek. Wielkie wrażenie robi powolna scena w damskim prysznicu, gdzie widzimy piękno nagich kobiet w najróżniejszym wieku podczas zwykłych czynności. Bez retuszu, bez photoshopa i bez hollywoodzkiego kultu fizycznej doskonałości. Dlaczego o niej wspominam? Bo osoba, która wcieliła się dopiero w mityczną boginię Hollywood, pokazała przed kamerą swoje naturalne wdzięki, wyglądając jak przeciętna kobieta po trzydziestce. Można było dobitniej zerwać z twarzą wiecznie doskonałej Marilyn? Gdy po trzech skromnych filmach wszyscy uwierzyli, że Williams będzie królową kina niezależnego, ta zagrała w wysokobudżetowym kinie(( ( "Oz wielki i potężny") kuglarza i speca od efektów specjalnych Sama Raimiego. Nie zapominajmy, że ta dziewczyna ma dopiero 33 lata. Czym nas jeszcze zaskoczy?**
Łukasz Adamski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/249691-michele-williams-czyli-jak-byc-niezaleznym-w-hollywood
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.