Dziś premiera kolekcji filmów LECHA MAJEWSKIEGO. NASZ WYWIAD z wybitnym reżyserem

Galapagos
Galapagos

Debiutował u niego Julian Schnabel, pierwszą dużą rolę w jego filmie zagrał Viggo Mortensen, a muzykę jednego z jego obrazów napisał Hans Zimmer. Dziś premiera kolekcji DVD z jego filmami. Przed Państwem Lech Majewski w rozmowie z Aleksandrem Majewskim.

Lech Majewski jest jednym z najbardziej wszechstronnych, ale i najbardziej zagadkowych polskich reżyserów. Jako nieliczny z rodzimych twórców zrobił karierę na świecie mimo, że nigdy nie kręcił filmów komercyjnych. Lech Majewski pracuje jako artysta już od lat 70. kręcąc swoje filmy w kraju i za granicą. Reżyseruje filmy i sztuki teatralne, pisze scenariusze, powieści i poezje, produkuje i maluje. Tytuły zebrane w zestawie „Lech Majewski. Kolekcja” to najpełniejszy przegląd filmowej twórczości artysty jaki kiedykolwiek ukazał się w naszym kraju.Pakiet DVD wydany przez Galapagos zawiera 11 filmów: Lot świerkowej gęsi, Szklane usta, Angelus, Wojaczek, Więzień Rio, Rycerz, Ogród rozkoszy ziemskich, Ewangelia wg Harry’ego, Pokój saren, DiVinities oraz Młyn i krzyż.

Specjalnie dla wNas.pl i tygodnika wSieci wywiad z reżyserem:

Aleksander Majewski (wNas.pl/”wSieci”): Czy „Młyn i Krzyż” był przełomem w Pańskiej karierze?

Lech Majewski (reżyser): Ależ skąd! Każdy film jest dla mnie jakimś przełomem.

Z pewnością był nim również zrealizowany w Hollywood „Basquiat” z iście gwiazdorską obsadą, którego był Pan pomysłodawcą. Jak to możliwe, że reżyser z Polski staje się współautorem filmu w którym grają największe gwiazdy światowego kina?

To całkowicie naturalne. Po prostu robię swoje rzeczy, a świat się temu przygląda. Od dawna czułem, że takie historie mnie fascynują, a ludzie podchwytują temat. Później stają się partnerami w realizacji tego pomysłu.

A dlaczego akurat Basquiat?

Bo zaraził mnie swoją dziką energią artystyczną. Jak zapewne Pan zauważył, mam ambiwalentny stosunek do sztuki współczesnej i niewielu twórców z tego gatunku cenię. Jego akurat cenię za brutalną siłę i maksymalizm. To niesamowite, jak znalazł swój styl i zaczął intensywnie działać. Umarł bardzo młodo, więc wpisuje się w mit młodego talentu, który znika równie szybko, jak się pojawia. Jak Jim Morrison, Jimi Hendrix…

Wojaczek…

Tak, Wojaczek zawsze mnie fascynował i od lat chciałem zrobić o nim film. To wszystko nałożyło się na postać Basquiata. No i wzbudziło zainteresowanie wielkich gwiazd…

Nie tylko przy okazji tego filmu miał Pan okazję z nimi współpracować.

Debiutował u mnie Julian Schnabel, który zrobił bardzo dobry film „Motyl i skafander”. Pierwszą dużą rolę w moim filmie „Ewangelia według Harry’ego” zagrał Viggo Mortensen, jeszcze zanim stał się Aragornem. Muzykę do mojego filmu „Więzień Rio” napisał Hans Zimmer, który dziś jest prawdziwą fabryką muzyki w produkcjach hollywoodzkich.

Skoro mowa o „Więźniu Rio”, to można zauważyć, że ten obraz znacząco odbiega od pozostałych, które Pan wyreżyserował. Jak Pan postrzega ten obraz z perspektywy lat?

To mój hollywoodzki film, który zrobiłem dla dużego studia, Columbii-TriStar. Zarobiłem na nim największe pieniądze w życiu. Towarzyszył mi wtedy luksus i splendor. Pamiętam, że gdy znajomy zobaczył mnie w tamtym okresie, powiedział: „Żyjesz jak James Bond”. To była totalna celebra…

A satysfakcja artystyczna?

Pokochałem Rio de Janeiro, Brazylijczyków i karnawał. Zresztą mój odbiór karnawału jest znany, bo materiały kupił Disney i zainstalował w swoim brazylijskim pawilonie.

Ale ten przepych chyba Pana męczył…

Nie jeden raz w życiu. M. in. dostałem propozycję zostania wykładowcą Uniwersytetu Yale z czym wiązały się wysokie zarobki i inne atrakcyjne apanaże, ale po dwóch semestrach zrezygnowałem z tego. Wybrałem niepewność – realizację własnych projektów i poczucie bycia niezależnym. Z wielu takich pułapek pouciekałem.

(…)

„Wojaczek” to jednak nie jedyny Pański film, którego akcja rozgrywa się na terenie Śląska. Mam na myśli „Angelusa”. W tym regionie chyba rzeczywiście jest coś niezwykłego, prawda?

Tak, z całą pewnością. Urodziłem się w Katowicach i umiem mówić po śląsku. Śląsk mam we krwi. W tym momencie przypomina mi się pewna scena. Otóż byłem zaproszony na urodziny Teatru Witkacego i jego dyrektor - Andrzej Dziuk jako prezent urodzinowy dla swojego teatru pokazał „Angelusa”. Był tam pewien Góral-listonosz, który powiedział: „Zeby ktoś taki film zrobił o Góralach, a nie tylko ta cepelia i cepelia…” (śmiech). I rzeczywiście, Górale i Ślązacy odróżniają się od mieszkańców innych regionów Polski. To zupełnie odrębne zwyczaje, język, architektura, a nawet mentalność… Dla mnie „Angelus” był powrotem do dzieciństwa.

Chociaż jest Pan doskonale znany w branży filmowej, wśród miłośników kina na całym świecie, a Pańskie filmy to klasyki surrealizmu filmowego, wciąż można odnieść wrażenie, że Pańska twórczość pozostaje nieodkryta dla szerszej publiki…

I chwała Bogu.

Rozmawiał Aleksander Majewski

Cały wywiad z Lechem Majewskim ukaże się niebawem w tygodniku „wSieci”

tytuł
tytuł

fot. Marek Bielecki

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych