W jakich filmach można dziś znaleźć chrześcijańskie wartości? Dla każdego kinomana odpowiedź jest dosyć prosta. Chodzi oczywiście o filmy s-fi. Działacze pro-life powołują się na klasyczne opowiadanie Philipa K. Dicka „Przedludzie”, utwory s-fi przestrzegają nas przed dyktaturami czy skutkami eksperymentowania z prawem naturalnym. O religijnych aspektach filmów si-fi napisano już stosy tekstów, i nie zamierzam rozwijać tego wątku. Warto jednak przypomnieć, że dziś, w czasach powszechnego relatywizmu moralnego i rugowania religijności z przestrzeni publicznej, religijne tematy pojawiają się najczęściej właśnie w fantastyce. Również w ostatnich latach w kilku filmach s-fi przewinęły się silne wątki chrześcijańskie. Do takich należy z pewnością „Księga Ocalenia” czy w pewnym stopniu również superprodukcja „Prometeusz”. Skąd ciągła fascynacja twórców s-fi treściami uznawanymi przez wielką część świata artystycznego za „zacofane i przestarzałe”? Odpowiedź może się kryć w twórczości dwóch gigantów fantastyki, którzy całe swoje życie poświęcili służbie superbohaterowi z Nazaretu.
Przyjaźń, która zrodziła współczesną apologetykę
Nie jest dla nikogo dziś wielkim odkryciem, że najsłynniejsza saga fantastyczna świata jest przesiąknięta do cna chrześcijaństwem. Zarówno „Władca Pierścieni” jak i „Hobbit” J.R.R Tolkiena były wielokrotnie analizowane pod kątem chrześcijańskich wątków, które pisarz przemycał bardzo delikatnie i z umiarem, co zresztą jest najlepszym sposobem na ewangelizację młodych ludzi. **Jednak paradoksalnie to nie tylko „Władca pierścieni” jest największym życiowym sukcesem brytyjskiego pisarza. Gdyby nie Tolkien moglibyśmy nigdy nie dostać najwybitniejszego apologety chrześcijaństwa, innego genialnego pisarza, C.S Lewisa. To nikt inny jak twórca „Hobbita” podczas rozmowy w 1931 roku przekonał ateistę i znanego oponenta chrześcijaństwa do wiary w Boga. Wszystko zaczęło się od spotkania obu pisarzy na Uniwersytecie w Oxfordzie, gdzie wykładał zarówno obaj wykładali.
Początkowo ich przyjaźń byłą dosyć szorstka, z uwagi na niechęć Lewisa do katolików. Tolkien nawet po początkowej fazie nawrócenia Lewisa, wytykał mu, że ten jest gotów stanąć do walki, gdy do więzienia trafia luteranin. „Ale kiedy są mordowani są księża katoliccy, on nie daje temu wiary i-ośmielam się twierdzić- w głębi duszy wierzy, że na to zasłużyli”- stwierdził Tolkien. Wielogodzinne dysputy spowodowały, że Lewis powoli zaczął się zbliżać do Chrystusa. Przełom nastąpił podczas spaceru po jednej z kolacji. Obaj pisarze spierali się wówczas o rolę mitu i metafory. Ich rozmowa przeszła już, nomen omen, do legendy. Dla Lewisa mit był jedynie pięknym, ale bezwartościowym kłamstwem. „Nie, to nie są kłamstwa - powiedział Tolkien. Pisarz wyjaśniał , że ludzie tworząc mity i "zaludniając świat elfami" nie robili niczego innego, jak tylko naśladowali dzieło stworzenia dokonane przez Boga. Słynna rozmowa na zawsze odmieniła Lewisa, co sam przyznał po latach. „Od tej chwili stał się wybitnym apologetą chrześcijańskim, lepszym niż Chesterton, dzięki wyjątkowo logicznej konstrukcji swoich argumentów. Był bardzo zdyscyplinowanym polemistą”- pisze w książce „Pisarze nawróceni” Joseph Pearce.
Biografowie obydwu pisarzy są zgodni, że wzajemnie mieli wpływ na swoją twórczość. Lewis był pierwszym, który czytał „Hobbita”, zaś Tolkien dawał krytyczne uwagi w stosunku do „Opowieści z Narnii”. Głęboka przyjaźń obu pisarzy odbijała się w ich całej twórczości. Lewis miał wpływ na postać Drzewca we „Władcy Pierścieni”, którego dudniący głos miał naśladować pisarza. Natomiast Tolkiena widać w postaci Ransoma w „Z milczącej planety” późniejszego autora „Opowieści z Narnii”. Można więc śmiało postawić tezę, że gdyby nie Tolkien, to nigdy chrześcijanie nie dostaliby takich arcydzieł apologetycznych jak „Listy starego diabła do młodego” czy „Chrześcijaństwo po prostu”. Teologowie są zgodni, że ich wartość w szerzeniu chrześcijaństwa na całym świecie jest nieoceniona. Czy pamiętają o tym, że pośrednio stoi za nimi twórca „Śródziemia”?
Żarliwy obrońca wiary
Wielką miłość do Jezusa Chrystusa Tolkien prezentował również w swoich listach i prywatnych relacjach z przyjaciółmi. Listy pisarza pozwalają zrozumieć ducha autora najpopularniejszej sagi XX wieku ( 50 milionów sprzedanych egzemplarzy!). Swego czasu o tej gałęzi ewangelizatorskiej działalności Tolkiena pisał „Przewodnik katolicki”, który cytował piękną korespondencje autora „Władcy Pierścieni” z jego czytelnikiem, określającym się jako osoba niewierząca. "Pan tworzy świat, gdzie wiara wydaje się być wszędzie bez widzialnego źródła, niczym światło niewidzialnej lampy"- napisał Tolkienowi czytelnik. "Jeśli w dziele zamieszkuje świętość lub też rozświetla je ona jako przenikające przezeń światło, to nie pochodzi ona od autora, lecz poprzez niego. I żadne z Was nie postrzegałoby jej w tych kategoriach, gdyby nie towarzyszyła również Wam"- odpowiedział mu pisarz. Niezwykła skromność jak na giganta pokroju Tolkiena, nieprawdaż? Tak właśnie wyglądał cały świat subtelnego intelektualisty i naukowca, który postanowił szerzyć „światło” za pomocą masowej kultury uosobionej przez baśń. Nie można zapominać, że jedną z ryb złapaną na baśniowy haczyk Tolkiena ewangelizatora był właśnie Lewis, którego przygoda z chrześcijaństwem zaczęła się również od tolkienowskiego wykładu na temat baśni. Tolkien w eseju "O baśni" pisał, że „Chrześcijańska radość wywołująca łzy, ponieważ jest ona w swej istocie tak podobna do smutku, jako że pochodzi z miejsc, gdzie Radość i Smutek stanowią jedno".
Tolkien w przeciwieństwie do swojego przyjaciela Lewisa nie stał się apologetą piszącym wprost ewangelizujące książki. Może powodem tego było to, że Tolkien od dziecka był osobą wierzącą, zaś Lewis musiał wykazać się neoficką gorliwością? Nie oznacza to oczywiście, że Tolkien nie zajmował się ewangelizowaniem w bardziej bezpośredni sposób. Prof. Clyde S. Kilby, który blisko współpracował z Tolkienem napisał, że będąc gościem pisarza w jego domu zauważył, że rozmowa zawsze schodziła na kwestie wiary. „Często mówił o Chrystusie “nasz Pan” i był bardzo zmartwiony, gdy inni odnosili się do Boga jak do jakiegoś burmistrza”- pisał Kilby, który dodawał, że Tolkien był „poruszony poniżającymi warunkami, w jakich narodził się Chrystus – w stajni z wszelkimi nieczystościami i zalegającymi w niej zwierzęcymi odchodami. Widział ten fakt jako symbol prawdziwej natury rzeczy świętych w upadłym świecie.”.
Trudno nie zauważyć, że podobna jest myśl przewodnia zarówno „Władcy pierścieni” jak i „Hobbita”. Może właśnie dlatego baśń, w której ci najmniejszy dokonują rzeczy niemożliwych, a ostatni są pierwszymi podbija od tylu dekad serca ludzi na całym globie, ponieważ opowiada znaną nam wszystkim historię? „Zmartwychwstanie było najwspanialszą z możliwych "eukatastrofą" w najwspanialszej Baśni - i że wzbudza ono to najważniejsze uczucie: chrześcijańską radość wywołującą łzy, ponieważ jest ona w swej istocie tak podobna do smutku, jako że pochodzi z miejsc, gdzie Radość i Smutek stanowią jedno, pogodzone ze sobą, tak jak samolubstwo i altruizm giną w Miłości. Oczywiście nie chcę powiedzieć, że Ewangelie opowiadają wyłącznie baśń; mówię jednak bardzo wyraźnie, że opowiadają baśń - i to największą” –pisał Tolkien. Czy ten fragment nie mówi więcej o treści i przesłaniu „Władcy Pierścienie” i „Hobbita” niż tysiące elaboratów na temat tych dzieł?
Niewielu znawców literatury zaprzeczy, że gdyby nie twórczość C.S Lewisa i J. R.R Tolkiena nie byłoby współczesnej fantastyki. A przynajmniej nie byłoby jej w takiej formie, jak obecnie. Obaj twórcy natomiast nigdy nie tworzyliby arcydzieł bez Jezusa z Nazaretu, który jest ciągle obecny na kartach ich baśni. Obaj nie staliby się też ojcami chrzestnymi dla dzisiejszych twórców s-fi. Można więc chyba zrozumieć dlaczego dziś to filmy z tego gatunku przechowują najważniejsze wątki „najwspanialszej baśni na świecie”, które ponownie rozbłyskują w światowej popkulturze. Wszystko wskazuje bowiem na to, filmowa trylogia „Hobbita” pobije wszelkie rekordy popularności. A to oznacza, że „Dobra Nowina” opakowana w świat Tolkiena dotrze do wielu serc. Znowu…
Łukasz Adamski (wSieci)
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/249680-50-rocznica-smierci-cs-lewisa-co-by-bylo-gdyby-nie-poznal-tolkiena