Historia Golden Kanine wydaje się trochę skomplikowana... Początek nowego tysiąclecia w Helsingborg w Szwecji: w szkole filmowej spotykają się hobbystyczni muzycy Linus Lindvall i Andreas Olrog.
Obaj szybko dochodzą do wniosku, że obok zamiłowania do dobrych filmów łączy ich również podobny smak muzyczny i wiele pomysłów na piosenki. Powstaje więc zespół alternative-country Ashtray Hearts, zawieszony gdzieś między Jayhawks i Wilco.
Po kilku latach Linus przenosi się do Malmö, gdzie poznaje Micke Sahlina, perkusistę grupy Shakedowns. Wspólnie z basistą Danielem Melkerssonem i Andreasem zakładają zespół "The Luscious Four" ale wkrótce po odejściu Daniela, i przyjściu do zespołu Dante Ekfeldta nazwa zmienia się na "Golden Kanine".
Efekty pierwszych wspólnych nagrań z puzonistą Marcusem Lundquistem motywują grupę, by poszukać w swoim brzmieniu jeszcze więcej dynamiki i rozszerzyć swój klasyczny rockowy skład o instrumenty takie jak mandolina, banjo, pianino, sfuzowany bas, fisharmonium i puzon. Powstała z tego dziwna i dzika mieszanka intymnego Lo-Fi, indie rocka i tanecznego, współczesnego folku.
Ich debiutancki album "Scissors & Happiness" zostaje dostrzeżony i wydany także poza Szwecją, grupa koncertuje w całej niemal Europie. Jedna z tras zahacza także o organizowany przez wytwórnię Glitterhouse co roku festiwal Orange Blossom Special. Tak jak i w innych miejscach Golden Kanine pozostawiło całą publikę z otwartymi ustami... Z tego wynikła także umowa z Glitterhouse na wydanie drugiego albumu, co właśnie staje się rzeczywistością.
"We Were Wrong, Right?" jest trzecim albumem szwedzkiego sekstetu z Malmö. I jest czymś więcej niż tylko kombinacją dźwięczącego indie-rocka, delikatnego i intymnego wrażenia i tanecznej części folk-rocka. Przy ich piosenkach można płakać, tańczyć. Albo nawet walczyć.
Wystartowali w 2009 roku jako głośna, bazująca na gitarach grupa indie-rockowa, ale ich muzyka od tego czasu organicznie się zmieniła, idzie wciąż do przodu, eksperymentuje z szerokim instrumentarium i rafia zawsze w sedno. Melancholia i radość życia nie kolidują w ich muzyce, delikatny songwriting całkiem naturalnie przeradza się w rockowy hałas. Dęciaki, banjo, mandolina, klawisze, perkusja, ktoś już ochrzcił ich brzmienie mianem "folkowego post-rocka", jakby ich jednak nie nazywać i kategoryzować, to potrafią pisać piosenki pełne dramatyzmu, energii i kruchości.
Zespół zdążył już zagrać setki koncertów, także na znaczących festiwalach (Haldern-Pop, Orange Blossom Special, Hurricane, Southside, Weinturm, Fusion), wydaje się, że świat stoi dla nich otworem...
rep / Sonic Records
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/249678-golden-kanine-przy-ich-piosenkach-mozna-plakac-tanczyc-walczyc
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.