Srokowski: Wśród cieni i blasków PAPUSZY. Nasza RECENZJA

Dziś Papusza niewiele dla młodego pokolenia znaczy. Prawdę mówiąc, nic nie znaczy. Bo młode pokolenie nie zagłębia się w historii Cyganów, zwanych obecnie Romami. I nie poszukuje wśród nich artystów, czy choćby osobowych wzorów do naśladowania. A szkoda, bo Cyganie stworzyli odrębną, miejscami niezwykle piękną i porywającą kulturę. Ale ich obyczaje otoczone są mgłą tajemnicy. Dlatego tyle tylko wiemy, ile sami odkryją, ile pokaże nam telewizja i  ile zobaczymy na ulicy albo w małym miasteczku, gdzie żyją  w podrzędnych zaułkach i nie mogą się pogodzić z ograniczeniami i dławieniem ich wielowiekowego stylu życia. Nie mamy też pojęcia, że poszczególne odmiany Romów znacznie od siebie się różnią i każda nich wytwarza nieco odrębną skalę wartości, choć dla wszystkich bez wyjątku wspólnota rodowa stanowi bezdyskusyjny, silny i trwały związek, idący przez czas.

Gdyby nie interesujący i ważny film Krzysztofa Krauzego i Joanny Kos-Krauze pt. „Papusza”, nadal by to imię niewiele znaczyło, choć w ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat pojawiło się sporo relacji i kilka obrazów filmowych, jak choćby filmy Mai Wójcik i Ryszarda Wójcika oraz Grega Kowalskiego . Nie stanowiły one jednak przełomu. Nie dźwignęły tematu, ani nie nadały mu większego formatu.

Dlatego tylko starsze pokolenie wie więcej o Papuszy, bo żyło w czasach, gdy jej imię przewijało się przez media, a za przyczyną Jerzego Ficowskiego i Juliana Tuwima, słyszeliśmy i czytaliśmy jej piękne i mądre wiersze. Dochodziły nas też wieści, że jej życie to pasmo dramatycznych wydarzeń i wyzwań, włącznie ze szpitalami psychiatrycznymi, z którymi sobie nie radziła, albo radziła z wielkim trudem. Pojawiały się informacje, że to pierwsza cygańska poetka, lecz jej rodzina, a także inni Cyganie nie byli zachwyceni wytworami jej wyobraźni, ponieważ nie chcieli ujawniać plemiennych sekretów, zamykali się w kręgu odwiecznych ceremonii i rytuałów , a każde naruszenie okrywających ich zagadek, budziło w nich lęk, przerażenie i gniew.

tytuł
tytuł

A tu z ich wnętrza, jakby z rdzenia rodu wydobywa się na świat przekaz, którego oni sami nie rozumieją, ale podejrzewają, że może spowodować wiele kłopotów i szkód. Żyli setki lat wedle niepisanego kodeksu praw i obowiązków, przekazywanego z ojca na syna i czuli się z tym dobrze, kochali wolność i przestrzeń, naturę i pieśni, tańce i swawole, ruch i magię ognia, a tu nagle wkracza do ich świata cywilizacja i wyrywa z rodzimego gniazda najpiękniejsze pisklęta. Dlatego się buntowali i potępiali zdradę plemiennych tajemnic. Taką zdradą stawały się też myśli, marzenia, tęsknoty i nadzieje młodej poetki, zawarte w jej lirycznych strofach. Uznawali postawę Papuszy i jej zachowanie za nieobyczajne i niegodne cygańskiego honoru. Mieli szczególnie za złe fakt, że ona pierwsza na wielką skalę naruszyła fundamenty ich egzystencji.

A jaka była Papusza? Raz, czy dwa razy widziałem ją żywą. Z dzisiejszej perspektywy wydawała się niewysoka i drobna, o ciekawej twarzy i jakby ukrywanym spojrzeniu, mówiąca niepewnym głosem, zalękniona i nieufna, cicho nucąca swoje wiersze. W latach siedemdziesiątych znajdowała się  na ustach polskiej inteligencji. Słuchaliśmy jej w radiowych opowieściach i patrzyliśmy na jej konterfekty z uznaniem i podziwem.

A jak ją przedstawili twórcy filmu?

Mniej więcej tak, jak wyglądała, jak się zachowywała i jaka była. Nie jest to jednak film tylko o Papuszy, o jej barwnej i powikłanej historii, lecz panorama wydarzeń związanych z grupą Cyganów, którzy nieustannie przemierzają nowe przestrzenie i żyją w tułaczym rytmie, aż w końcu osiadają w starej zapuszczonej kamienicy  i przeżywają boleśnie adaptację do nowych warunków. Szara siermiężna rzeczywistość przygniata i druzgoce swoim ponurym kształtem. Na jej tle Romowie wydają się królami życia. Bujne, zmysłowe męskie sylwetki wciągają nas w gąszcz cygańskiego życia i ma się wrażenie, że lepiej czują się twórcy w obrazowaniu siły i przemocy, fizyczności i agresji niż subtelnych strun kobiecej natury i jej wyrafinowanego smaku.

Wydaje się też, że reżyserzy nie za bardzo wiedzieli, jak sobie poradzić z bogatą historyczną materią, z wędrówkami i obyczajami, pieśniami i konfliktami, z bolesną i złożoną biografią Papuszy, z ingerencją świata zewnętrznego  i powikłaniami rodzinnymi, by spleść te wszystkie fabularne narracje w jeden zintegrowany i spójny organizm artystyczny. Plączą się więc tematy, zatracają motywy, giną pierwszoplanowe postaci.

Nagromadzone w nadmiarze  i rozbuchane sceny zbiorowe, gubiły po drodze indywidualny i wyrazisty charakter głównej postaci, pięknej i szlachetnej, a przy tym tragicznie rozdartej duchowo, popękanej i zagubionej wśród sprzecznych znaków kultury, Papuszy. Rodzące się na oczach cygańskiej wspólnoty nowe zjawisko kulturowe, w zderzeniu z żywiołem zbiorowych scen, chwilami zatracało swój blask. A szkoda, bo to Papusza wyznaczała nowe perspektywy w tej społeczności, a nie dość prymitywnie zachowujący się jej pobratymcy, którzy chcieli się  jej pozbyć ze swojego środowiska.

Ów konflikt między odmiennymi wartościami  nie uzyskał tej siły, jaka winna się była tam objawić. Ale nawet przy tym ograniczeniu miejsca naszej bohaterki w scenach zbiorowych, w wydaniu znakomitej aktorki, Jowity Budnik, Papusza nabierała świeżości, stawała się postacią pełnokrwistą, skomplikowaną i bogatą wewnętrznie. Aktorka umiejętnie budowała nastrój, operowała niezwykle subtelnymi instrumentami, cieniowała emocje i potrafiła wydobyć na zewnątrz zarówno wielką nieśmiałość, bezradność, lęk i zawstydzenie, jak i samotność, niezależność i psychiczną dojrzałość. Mądrze balansowała także między odmiennymi czasami, prezentując okres młodzieńczego zagubienia, jak i dorastania pośród konfliktów i rodzinnych napięć.

Nie poradzili sobie reżyserzy z tkanką literacką swojej bohaterki. Nie bardzo wiedzieli, jak pokazać rodzenie się wiersza i jego dojrzewanie. Dobrze się spisali natomiast w prowadzeniu roli Ficowskiego, którego nietuzinkowo, a miejscami brawurowo, zagrał Antoni Pawlicki, czy roli Zbigniewa Walerysia, choć mniej udanie.

Z zachwytem natomiast patrzyłem na porażająco pięknie zrobione zdjęcia krajobrazów, umiejętnie i z czułością pokazaną naturę. Niewątpliwie państwo Krauzowie zaprezentowali pełny kunszt i wielką wrażliwość przy kontemplacji drzew, łąk, lasów, stawów i rzek. Czuło się pulsowanie i urodę świata przyrody oraz wielką miłość dla darów nieba.

„Papusza” to film mający wiele znaczeń. Pokazujący konflikt między jednostką a społeczeństwem, naturą a kulturą, wiedzą a niewiedzą, wolnością a niewolą, miłością a nienawiścią, pięknem a brzydotą, poezją a prymitywizmem i między innymi sprzecznościami.

tytuł
tytuł

Nie udała się, niestety, twórcom struktura filmu, dość chaotyczna i nieprzemyślana, bez wyraźnie zakreślonej linii znaczeniowej. Zabrakło płynnego i dojrzałego przechodzenia  z jednego wątku do drugiego, szczególnie przy obrazach retrospektywnych, a próba balansowania między epokami przy pomocy napisów i dat, wskazujących czas akcji, stawała się zabiegiem szkolnym i wysoce nieartystycznym. Reżyserzy tej miary nie powinni się poddawać takim łatwiznom. Wspominałem też o pewnym chaosie kompozycyjnym, a co za tym idzie, interpretacyjnym, kiedy gubiły się motywy i nie znajdowały uzasadnienia dla biegu wydarzeń. Niczym szczególnym nie dadzą się też wytłumaczyć nagle urywające się ujęcia, gubiące główne postaci i zatracające oddech i rytm całości. Z takiego rwania obrazów, rodziło się dość nierówne i nie najlepsze dla całej dynamiki filmu tempo.

Mimo tych ewidentnych błędów i słabości kompozycyjnych , „Papuszę” należy uznać za film dobry, niosące szlachetne przesłanie i istotne dla naszej kultury symbole. Film o wysokim poziomie wrażliwości, pokazujący los człowieka w uniwersalnym wymiarze i przekazującym widzowi myśl o sztuce, jako dobro, która ratuje nas przed zwyrodnieniem. Widziałem ludzi płaczących, poruszonych i przejętych treścią  tak zarysowanej rzeczywistości. Biało-czarny obraz nie tylko nie przeszkodził w odbiorze filmu, ale stał się jego dużą zaletą. Dziwi tylko fakt, że na ogromnej sali wrocławskiego kina Magnolia znalazła się tylko garstka widzów.

Stanisław Srokowski

„Papusza”, Reżyser: Joanna Kos-Krauze, Krzysztof Krauze

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych