Pisałem w recenzji „Dopóki piłka w grze”, który pojawił się w Polsce od razu na DVD, że mamy do czynienia z ciekawym powrotem Eastwooda nie tylko do aktorstwa, ale również grania w filmach innych twórców. Pierwszy raz od 20 lat legendarny aktor zagrał w niewyreżyserowanym przez siebie obrazie. Jednak tak jak w przypadku „Na linii ognia” charyzma Eastwooda jest tak wielka, że nikt nie będzie pamiętaj nazwiska twórcy jego najnowszego filmu.
Clint Eastwood wciela się legendarnego baseballowego łowcę talentów, którego intuicja i zmysł pozwoliły odkryć wielu wybitnych sportowców. Lobel swój niebywały sukces okupił jednak złymi relacjami z córką, którą samotnie wychowywał po śmierci żony. Dziewczyna jest odnoszącą sukcesy prawniczką, jednak w głębi duszy pobrzmiewa w niej miłość do baseballu, którą wpoił jej ojciec. Teraz kariera Gusa może runąć w gruzach. Wiekowy łowca talentów cierpi na szybko rozwijającą się jaskrę i traci wzrok. Mimo to chce udowodnić, że jego klub nie powinien odstawiać go na boczny tor. Schemat? W pewnym sensie tak. Jednak jest to schemat, który wszyscy kochamy. Jest to również schemat, który pozwala na powrót Eastwooda do jego ulubionej postaci. Ostatni raz widzieliśmy legendarnego filmowca na ekranie 4 lata temu w „Gran Torino”, gdzie również zagrał niemogącego poradzić sobie ze starością szorstkiego dinozaura. Wcześniej podobną rolę stworzył w genialnym „Za wszelką cenę”, gdzie grał mizogicznego trenera młodej pięściarki. Również w tym arcydziełku Eastwood wcielił się w nie mogącego poradzić sobie ze starością i schodzeniem z zawodowej ścieżki twardziela.
Czyż nie inaczej było w „Krwawej profesji”, gdzie stworzył on kopię Brudnego Harry’ego, który dostaje zawału serca goniąc za złodziejem? Obserwując zdystansowaną do swojego mitu postać graną przez „człowieka bez imienia”, nie można nie wspomnieć o „Kosmicznych kowbojach” i „Na linii ognia”. Oba, szczególnie ten ostatni film sprzed 20 lat (sic!), były swoistą polemiką z wizerunkiem przystojnego i wysportowanego twardziela z filmów Leone czy Siegela. Dziś ten twardziel wszedł w kolejny etap swojej egzystencji, która jest równie fascynująca jak jego całe życie.
Clint Eastwood jest chodzącą sprzecznością. Z jednej strony Republikanin, który nie znosi wysokich podatków i poprawności politycznej, ale jednocześnie liberał popierający małżeństwa homoseksualne. Ikona kina akcji, która kilka Oscarów zgarnęła za chwytające serce dramaty. Przewrotność Eastwooda i jego ogromna niezależność jest znana wszystkim kinomanom. Jednak jedną rzecz wielki filmowiec robi bez żadnego sprzeciwu. Clint Eastwood poddaje się upływającemu czasowi w sposób nieznany w Hollywood. 82-letni aktor powiedział kiedyś, że jak będzie wyglądał jak basset, to zagra basseta. Z tego właśnie powodu Eastwood nie poddaje się żadnym operacjom plastycznym i nie wciela się w żenująco odmłodzonych twardzieli. Zupełne szaleństwo jak na plastikową fabrykę snów. Nieprawdaż?
Z drugiej strony Eastwood nie zamyka się też szafie i wychodzi do publiki ze swoją pokrytą zmarszczkami twarzą. Ba, nie unika nawet jej dokładnych zbliżeń. Nie grywa jednak starych satyrów, którzy udają, że są bajecznie atrakcyjni dla małolat. Clint Eastwood jest w kinie tym, kim byłoby wielu facetów z jego filmów z lat 70. - zgorzkniałym, surowym, antypatycznym twardzielem, któremu ucieka czas. Jednak ten twardziej zawsze godnie wychodzi mu naprzeciw. Nawet, gdy przegrywa swoją duszę jak w „Za wszelką cenę”. Clint Eastwood tej duszy jednak nie zatracił. Dowodzi tego, ilekroć pojawia się na ekranie. Kiedyś pisałem w kontekście tego filmu w serwisie portalfilmowy.pl, iż mam nadzieję, że rola w tym filmie nie będzie ostatnim występem Eastwooda przed kamerą. Godność, z jaką Clint traktuje starość, musi być inspirująca dla każdego 30-latka. Oto prawdziwy, piękny facet, który pokazuje, że starość to jedynie kolejny etap, a nie ponury kres.
Łukasz Adamski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/249568-clint-eastwood-dziadek-ktory-z-gracja-i-klasa-daje-lupnia-felieton