Oni odeszli w 2013 roku: CHMIELEWSKA, MROŻEK, NIZIURSKI, JACKOWSKI...

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Piotr Drabik from Poland/flickr.com/CC/Wikipedia
Fot. Piotr Drabik from Poland/flickr.com/CC/Wikipedia

Nigdy słowa ks. Jana Twardowskiego: "Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą" nie mają takiej siły jak 1 listopada, czyli w dniu Wszystkich Świętych.

W tym roku opuściło nas wiele osób ze świata kultury. Ludzi, którzy byli zafascynowani różnymi muzami, ale każdemu z nich przyświecała chęć dzielenia się własnym talentem, rozpalania ognisk piękna dzięki podarowanej im iskrze Bożej.

Taką postacią był Aleksander Bednarz (1941-2013), który zmarł 27 stycznia. Jego kreacje nigdy nie stanowiły nijakiego tła, ale ważny detal, charakterystyczne dopełnienie, bez których film straciłby coś z mozaiki elementów decydujących o jego klimacie. Oprócz pamiętnego majora Bienia z "Psów" Pasikowskiego, do jego najważniejszych (a zarazem najdłuższych) ról należy zaliczyć postać znienawidzonego profesora Jakubowskiego, nauczyciela historii, a zarazem wicedyrektora szkoły w filmie Magdaleny Łazarkiewicz „Ostatni dzwonek” z 1989 r., będącego swoistym manifestem ówczesnego pokolenia młodych w pejzażu dramatu psychologicznego. Zimne spojrzenie i emploi zasadniczego sztywniaka o skłonnościach do przesadnego formalizmu, jakie stworzył Aleksander Bednarz, sprawiało wrażenie, że aktor z Drohobycza rodem jest niemal stworzony do tej roli. Nie był jednak człowiekiem, którego można było wrzucić do jednej szufladki i potrafił skutecznie zrywać z doklejanymi etykietkami. Tak było choćby w „Dniu świra” Marka Koterskiego, gdzie zagrał zwariowanego miłośnika muzyki Chopina o homoseksualnych skłonnościach.

W tym samym roku, 7 października pożegnała się z nami Joanna Chmielewska (1932-2013), autorka kultowych kryminałów made in Poland. Kobieta zawsze pozostawała w cieniu własnej twórczości i nigdy nie afiszowała się z sukcesem (mało kto wie, że naprawdę nazywała się Irena Barbara Kuhn). Przez kilkadziesiąt lat publikowała swoje książki w bardzo krótkich odstępach czasu - jej dorobek może zapierać dech w piersiach nawet najbardziej zaprawionych w literackich bojach czytelników. Wciągająca fabuła, cięty język i humor sprawiały, że jej powieści nie były schematycznymi czytadłami, ale wykwintną, choć skromną w formie, ucztą. Książki takie jak "Klin, "Lesio" czy "Romans wszech czasów" uczyniły z niej pisarkę nieśmiertelną.

Marek Jackowski (1946-2013), założyciel i wieloletni lider Maanamu, zmarł na zawał serca 18 maja, miał 66 lat. Ten urodzony 11 grudnia 1946 roku w Starym Olsztynie artysta skomponował ponad sto piosenek, z których więcej niż połowa stała się powszechnie znanymi przebojami. Muzyk współpracował m.in. z Johnem Porterem. Był mężem Kory, wokalistki Maanamu. Mieli synów: Mateusza (1972) i Szymona (1976), którego nie jest biologicznym ojcem. Prowadził również autorski projekt Złotousty i Anioły. W 1991 roku ponownie został liderem grupy Maanam. Nagrał dwa solowe albumy "No1" (1994) oraz "Fale Dunaju" (1995), a także jedną składankę z serii "Złota Kolekcja" (2002). Do klasyki polskiej muzyki weszła jego piosenka "Oprócz błękitnego nieba" (1979), którą później nagrał, jako cover, zespół Golden Life. Znalazła się również na płycie "No1" obok nowszej wersji utworu - "Oprócz..." (wersja '94). W 2011 i w 2012 roku Marek Jackowski występował gościnnie z zespołem Plateau, podczas trasy koncertowej promującej ich czwarty album "Projekt Grechuta". Do śmierci mieszkał we Włoszech, pod Neapolem wraz z żoną i trzema córkami.

15 sierpnia odszedł Sławomir Mrożek (1930-2013), żywa legenda polskiej literatury. Jeden z nielicznych panów z opasłych tomisk i podręczników szkolnych, którego można było spotkać gdzieś na uliczkach Nicei. Dramatopisarz, prozaik, rysownik. Swoje przesłanie zawsze przekazywał w arcyzabawnej formie, był mistrzem absurdu. "Wesele w Atomicach", "Emigranci", "Tango"... lista nieśmiertelnych wytworów jego wyobraźni jest długa. Po cóż dalej się rozwodzić nad opisywaniem jego dokonań? Po prostu: Sławomir Mrożek jest już gdzie indziej.

Joanna Chmielewska nie była jedynym przedstawicielem świata literatury w podróży do wieczności. Za dwa dni, 9 października, dołączył do niej inny kultowy autor - Edmund Niziurski (1925-2013). Mało kto wie, że twórca popularnych powieści dla młodszej części czytelników, był również publicystą, scenarzystą, dramaturgiem, a także... socjologiem i prawnikiem. Jednym słowem: prawdziwym człowiekiem renesansu! Jego "Sposób na Alcybiadesa" czy "Księga urwisów" do dziś wzbudzają entuzjazm, również młodszych pokoleń, wychowanych już w zupełnie innych czasach.

26 marca 2013 roku smak wieczności poznał Jerzy Nowak (1923-2013), wybitny aktor i - podobnie jak Bednarz - mistrz drugiego planu. Nowak nigdy nie zagrał głównej roli w filmie fabularnym. Nawet pod koniec życia nie uśmiechnęło się do niego szczęście, jak w przypadku Krystyny Feldman, która wcieliła się w postać głównego bohatera filmu "Mój Nikifor" Ryszarda Krauze. Również zdecydowaną większość filmów w jakich zagrał Nowak, trudno uznać za przełomowe obrazy, choć oczywiście zdarzały się również perełki (wystarczy wymienić choćby "Listę Schindlera" Stevena Spielberga czy "Ziemię obiecaną" Andrzeja Wajdy). Chyba najbardziej kojarzona z aktorem pozostanie rola Hirsza Singera w spektaklu Romana Brandstaettera "Ja jestem Żyd z Wesela", którą zagrał aż...600 razy! Trzeba przyznać, że artysta często był obsadzany w rolach Żydów. Charakterystyczna uroda, oryginalny akcent, równie niespotykany sposób gry sprawiały, że Nowak bez problemu wcielał się w rolę brodatych starców z pejsami, usłużnie kiwających głową. Chyba najbardziej oryginalną kreacją Nowaka było chyba jednak... zagranie samego siebie, a raczej zaprezentowanie publiczności spektaklu w postaci własnego życia. Mowa oczywiście o filmie dokumentalnym Marcina Koszałki "Istnienie". Reżyser (i ceniony operator filmowy), który lubi szokować ekshibicjonizmem ("Takiego pięknego syna urodziłam", "Jakoś to będzie") tym razem zdecydował się odsłonić tajemnicę kogoś spoza własnej rodziny - właśnie znanego krakowskiego aktora, który próbuje oswoić się ze śmiercią.

Na początku 2013 roku, dokładnie 1 stycznia smak wieczności poznał również Marian Wantoła (1926-2013), współtwórca m.in. "Reksia" oraz "Bolka i Lolka". Jako twórca kreskówek pracował pół wieku. Karierę zaczynał w 1951 roku w Zespole Filmowym Śląsk. Oprócz kreskówek z Bolkiem i Lolkiem i Reksiem, współtworzył także m.in. "Przygody błękitnego rycerzyka", "Podróże kapitana Klipera", "Lisa Leona", "Bartoliniego", "Marcelego Szpaka", "Sceny z życia smoków". Ostatnim projektem, przy realizacji którego uczestniczył, był serial "Między nami bocianami" sprzed ponad dekady.

Informację o śmierci wyżej wymienionych mógłby przeczytać Lucjan Szołajski (1930-2013), ale i on zamknął oczy na zawsze, pewnego słonecznego dnia - 4 czerwca. Jego głos znali niemal wszyscy. Dla szerokiej, a nawet bardzo szerokiej publiki, został zapamiętany głównie z racji swojej fuchy lektora w popularnym serialu "Niewolnica Isaura".


R.I.P

Aleksander Majewski

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych