IDA. Hipnotyzująca i wysmakowana opowieść o grzechu RECENZJA

Skromny, pięknie sfotografowany, subtelny i mistrzowsko zagrany film Pawła Pawlikowskiego pokazuje jak mierne jest „Pokłosie”. „Ida” opowiada mniej więcej o tym samym, co nieszczęsny film Pasikowskiego. Pawlikowski jednak nie ocenia, nie potępia i nie stygmatyzuje, choć opowiada o najgłębszych ludzkich grzechach.

„Ida” nie przez przypadek wygrał Oscara i masę innych nagród na całym świecie oraz zachwycił najważniejszych światowych krytyków. Mieszkający w Anglii Paweł Pawlikowski ( „Lato miłości”) wraca do Polski by opowiedzieć historię nowicjuszki Anny, która została ukryta w zakonie w czasie wojny przed Niemcami. Anna (Agata Trzebuchowska) jest żydowskim dzieckiem, które dowiaduje się o swojej przeszłości od ciotki Wandy ( Agata Kulesza). Obie wyruszają w podróż, która ma im pomóc nie tylko w poznaniu tragicznej historii ich rodziny, ale i prawdy o ich tożsamości.

Kobiety są swoimi przeciwnościami. Wanda to komunistyczna sędzina, z prokuratorską przeszłością w okresie stalinizmu (Krwawa Wanda), która topi wyrzuty sumienia i nieumiejętność poradzenia sobie z przeszłością w alkoholu i przelotnym seksie z nieznajomymi mężczyznami. Anna jest wychowaną z dala od zewnętrznego świata dziewczyną, która wszelkie odpowiedzi znajduje w Piśmie Świętym. O ile Wanda potrafi zrozumieć świat młodej dziewczyny, pamiętając o głębokiej religijności matki Anny, o tyle będąca pierwszy raz poza klasztorem Anna jest zszokowana stylem życia ciotki. Łączy je jeden cel- chcą dowiedzieć się, gdzie pochowano ich bliskich, którzy zostali wydani zamordowani podczas wojny. Czy wspólna podróż odmieni ich sposób patrzenia na świat?

Mimo tego, że Pawlikowski garściami czerpie z najlepszych tradycji kina drogi i podlewa swój film jarmushowskim sosem narracyjnym, to jego obraz nie jest opowieścią wyłącznie o szukaniu własnej tożsamości. W wielu miejscach jest mu bliżej do opowieści o religijnej kondycji człowieka będącego ofiarą swoich czasów. Czy Anna jest gotowa by przyjąć śluby posłuszeństwa Bogu, skoro nigdy nie doświadczyła życia poza zakonem? Czy jej los nie kłóci się z wolną wolą, jaką Bóg dał ludziom by ci wybrali miłość do Niego? Czy Wanda, czerwona morderczyni w białych rękawiczkach i późniejsza sędzina, straciła wiarę w Boga przez wojenne doświadczenia, które zamieniły ją w komunistycznnego siepacza? Czy może jej alkoholizm wynika ze świadomości, że Bóg istnieje, i został przez nią zdradzony? „Ida” nie byłaby filmem tak doskonałym i „pełnym”, gdyby nie wielka rola Agaty Kuleszy. Wanda w jej wykonaniu to pogruchotana osoba, która maskuje się pozorami władzy i siłą partii za nią stojącą. Kluczem do zrozumienia jej wnętrza jest scena w hotelu, gdy pijana w łóżku tłumaczy swojej siostrzenicy, że Jezus przyszedł zbawić właśnie grzeszników. Czy to ryk rozpaczy grzesznika, mającego na sumieniu najpotworniejsze zbrodnie przeciw bliźnim?

tytuł
tytuł

Wydaje się, że ta scena jest sednem filmu Pawlikowskiego. Równie istotne jest to co dzieje się w sercu i umyśle Anny. Pawlikowski nie jest antyklerykałem by ośmieszać strukturę zakonu jak zrobił to Jerzy Kawalerowicz w „Matce Joannie od Aniołów”, ani nie idzie w proste przeciwstawianie fetyszyzowanych dziś cielesnych uciech, surowym zasadom panującym w zakonie. Choć Anna od czasu, gdy spotyka muzyka (Dawid Ogrodnik nawet w epizodzie potrafi przykuć uwagę widza) toczy w sobie bój z większą intensywnością, to i tak wymyka się on schematom pokazującym dziś religijność w kinie. Nawet znakomite zdjęcia Łukasza Żala, przypominające kino Felliniego, są skrojone pod religijny wymiar filmu. Dawno w polskim kinie nie widzieliśmy tak jasnej i jednocześnie subtelnej narracji obrazem, która ma miejsce obok dialogów głównych bohaterów.

Pisałem na początku, że „Ida” jest wszystkim, czym nie jest toporne i proste jak bejsbolowa pała „Pokłosie” Władysława Pasikowskiego. Oba filmy opowiadają o grzechach niektórych Polaków w czasie II wojny światowej wobec ich żydowskich sąsiadów. Jednak w przeciwieństwie do reżysera „Psów” Pawlikowski nie ocenia, nie potępia i nie stygmatyzuje Polaków. Za to skupia się na złożoności i uniwersalizmie grzechu jednostki. Mam nadzieję, że „Ida” pozwoli zapomnieć o „Pokłosiu” i będzie głównym filmem rozliczającym ciemne karty naszej przeszłości. Jednocześnie czekam wciąż na film pokazujący bohaterstwo Polaków, którzy z narażeniem życie ratowali swoich żydowskich braci w czasie wojny, i dziś stanowią największą grupę wśród Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata. Oni zasługują na dzieło nawet większe niż niewątpliwie genialna ”Ida”.

Łukasz Adamski

„Ida”, reż. Paweł Pawlikowski, dystr: Kino Świat

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.