DOROCIŃSKI zagra DEYNĘ? Legendarny piłkarz jest dziś prawdziwą IKONĄ

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Nationaal Archief Fotocollectie Anefo/CC/Wikimedia Commons
Fot. Nationaal Archief Fotocollectie Anefo/CC/Wikimedia Commons

Syn minie pismo, lecz ty spomnisz wnuku" - pisał Kamil Cyprian Norwid. Te same słowa mógłby odnotować Kazimierz Deyna. Choć już za życia był ceniony, to jednak dopiero w ostatnich latach wyrasta na prawdziwą ikonę, również popkultury.

Gdyby żył, skończyłby dzisiaj 66. lat. Może kontynuowałby karierę szkoleniową, może założyłby upragnioną szkółkę piłkarską w Polsce, może... Los chciał, że zginął przedwcześnie. Tak jak każdy geniusz. Bez względu, czy jest muzykiem, poetą, aktorem czy - tak jak Deyna - piłkarzem. Być może to również tragiczny wypadek samochodowy z 1 września 1989 roku kształtuje mit tego piłkarza, reprezentanta Polski, człowieka.

Choć od śmierci Deyny minęło już 24 lata, jego legenda wzrasta. Dziś niemal każdy młody szczeniak, który interesuje się piłką, wie, kim był facet z bakami, któremu opaska kapitańska niemal wrosła w rękę. Bez względu na to, czy założona na biało-czerwony trykot z Orzełkiem, czy biało-czarny strój z dużym "L" na serduchu. Za sprawą portali typu YouTube, kapitalne zagrania "Kaki" (dziś ten pseudonim może kojarzyć się wielu osobom wyłącznie z brazylijskim piłkarzem) wciąż pobudzają wyobraźnię. Inteligencja boiskowa, dokładność, precyzja, niekonwencjonalne popisy techniczne, które nawet miłośników Messiego czy Cristiano Ronaldo pozostawiają z szeroko otwartymi ustami.

Warto jednak zwrócić uwagę na pozasportowe aspekty pośmiertnej popularności Deyny. Za sprawą sprawnego działania kibiców i władz Legii Warszawa, piłkarz stał się prawdziwą ikoną, której kult jest pielęgnowany czy to przez wystawienie pomnika czy wszelakie oddolne, "uliczne" inicjatywy, jak choćby często spotykane graffiti przedstawiające wizerunek piłkarza. Trzeba jednak uczciwie odnotować, że również sam Deyna zadbał o to, aby znaleźć swoje miejsce w popkulturze, choć nigdy nie zabiegał o popularność. Mowa oczywiście o jego roli w filmie "Ucieczka do zwycięstwa" (1981). "Kazek" wystąpił obok takich gwiazd piłkarstwa i filmu, jak Michael Caine, Max von Sydow, Sylvester Stallone, Pelé czy Bobby Moore. Jego występ nie był bynajmniej dziełem przypadku...

Tak jak dziełem przypadku nie był fakt, że polska komedia opowiadająca o dorastaniu chłopaka urodzonego w 1977 roku nosi nazwę "Być jak Kazimierz Deyna". Kazik, główny bohater filmu zmienia się wraz z upływającymi dekadami, ale jedno pozostaje niezmienne - odniesienie do największego idola - Kazimierza Deyny, który nie poddawał się nawet wówczas, gdy gwizdał mu cały stadion.

A przecież to tylko luźne nawiązanie. Ostatnio sporo mówi się o ekranizacji losów Jana Banasia. Może warto przemyśleć również realizację filmowej biografii Deyny? W końcu jego życie to nie tylko brawurowe wdrapywanie się po drabinie sławy i pomnikowe zwycięstwa, ale również porażki i poważne problemy. Gotowy scenariusz na film! Tylko kto mógłby zagrać naszego kapitana? Może Marcin Dorociński?

Aleksander Majewski

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych