Sensacją ostatnich dni jest powrót Edyty Bartosiewicz. Jej wydany wreszcie, po 15 latach, album „Renovatio” już dwa dni po niedawnej premierze zdobył status Złotej Płyty. To pokazuje skalę oczekiwań.
Od kilkunastu miesięcy pojawiały się zwiastuny tego powrotu, ale do końca nie wierzyłem, że on rzeczywiście teraz nastąpi. Nawet po entuzjastycznie przyjętym koncercie artystki w grudniu 2012 r. w warszawskiej Fabryce Trzciny. Edyta z luzem i energią zaśpiewała wtedy nie tylko swe dawne hity, takie jak „Zegar”, „Szał” czy „Sen”, lecz równie atrakcyjne nowe piosenki: „Upaść, aby wstać”, „Madame Bijou”, „Renovatio”. Była w dobrej formie, jednak na prawdziwy comeback przyszło jeszcze poczekać.
Dziewczyna była wszechstronnym talentem. Wyczynowo uprawiała łyżwiarstwo szybkie i siatkówkę, amatorsko – muzykę. Dla tej ostatniej po IV roku studiów rzuciła SGPiS. W 1989 r. z grupą Holloee Poloy wygrała Mokotowską Jesień Muzyczną. W 1990 r. została uhonorowana Nagrodą im. Mateusza Święcickiego. Gdy usłyszałem ją wówczas i poznałem w radiowej Trójce, nie miałem wątpliwości, że mamy do czynienia z kimś wyjątkowym. Niewypałem okazał się co prawda kontrakt z brytyjską firmą Chrysalis, ale wydany w kraju w 1992 r., a zaśpiewany w całości po angielsku, debiutancki album „Love” szybko stał się złoty. Edyta wygrała w Sopocie Bursztynowego Słowika, pisała piosenki dla siebie i innych, współpracowała z Edytą Górniak, Varius Manx, Heyem, Kobranocką, Kazikiem Staszewskim czy Wojtkiem Waglewskim.
W 1994 r. wyszedł drugi krążek – platynowy „Sen”. Ogromnym powodzeniem cieszyły się kolejne płyty: „Szok’n’Show” (1995) i „Dziecko” (1997) oraz składanka „Dziś są moje urodziny – The Best of” (1999).
Ostatni oryginalny materiał to były „Wodospady” z 1998 r. Wiosną 2002 r. piosenkarka zaczęła pracę nad następnym wydawnictwem. Ukazał się z niego jednak tylko singiel „Niewinność”, po czym w karierze Edyty nastąpiła wieloletnia pauza, przerywana pojedynczymi występami, w rodzaju duetów z Krzysztofem Krawczykiem, Arturem Rojkiem czy migawką na Orange Warsaw Festival w 2010 r. Wśród domniemań wymieniano m.in. uzależnienie od używek, ale artystka zaprzeczyła, ujawniając po latach, że w 2002 r. straciła głos, a raczej pewność posługiwania się nim. Kompleks niemocy przezwyciężała powoli, wspomagając się jogą i ćwiczeniami oddechowymi.
Tak było czy inaczej – nie ma sensu zastanawiać się dziś, gdy Edyta wreszcie na dobre wróciła, wydając album zaczęty na początku minionej dekady. Bo „Renovatio” to piosenki z tamtego projektu, tylko przepracowane w studio pod okiem byłego męża wokalistki Leszka Kamińskiego, arcymistrza inżynierii dźwięku. Płyta nie stara się gonić muzycznych mód. Pozostaje w klimatach lat 90. Z przyjemnością rozpoznajemy głos Edyty i aurę jej piosenek przywołującą Alanis Morissette, Björk, Lauryn Hill, powiew psychodelii, lecz we własnej, niepowtarzalnej formie.
Oprócz hitowego „Madame Bijou”, świetnego „Żołnierzyka”, wspominającej dzieciństwo „Orkiestrze tamtych dni” mamy autotematyczne „Upaść, aby wstać” i „Tam, dokąd zmierzasz”. Bardzo brakowało Edyty, jej powrót z pewnością ubarwi krótki peleton polskich wokalistek. Krążek pokazuje, skąd Bartosiewicz przychodzi. Czas pokaże, w którą stronę pójdzie. Powodzenia!
Edyta Bartosiewicz , „Renovatio” Pomaton/Parlophone Music Poland
Adam Ciesielski (wSieci)
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/249364-wsieci-powrot-najbardziej-oczekiwany-edyta-bartosiewicz-recenzja
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.